.7.

393 44 4
                                    

Moi reylowicze, Obie strony Mocy już została opublikowana, a więc po przeczytaniu tej części zajrzyjcie tam 💙

REY

   Między palcami plączą mi się kosmyki włosów, które z trudem próbuje wyczesać. Wszystko na nic, bo te kołtuny dobrze się trzymają. Naburmuszona ze swojej porażki przeglądam datapada. Czytam, przeglądam, aż... klikam Bazę Danych... wybieram Loretta... poległy brat ( Ren). Upuszczam urządzenie,rozbija się, ale nie robi to na mnie wrażenia. Jej brat zdradził rebelię. Wybiegam z kajuty.

- Finn! - krzyczę, a on wychodzi ze swojej - Potrzebuję twój datapad.

- Że co? - jest zaspany, czyżby drzemał?

- Datapad. Daj mi go. - gestykuluję dłonią.

Czarnoskóry kręci zrezygnowany głową, po czym wyciąga w moją stronę to czego potrzebuję.

- Akurat sprawdzałem system, więc masz pięć minut. - mówi i znika w wewnątrz.


   Stoję twarzą w twarz z moją rywalką.

- Powiedziałaś mi wtedy, że jestem próżna. - mówię - A wiesz jaka jest prawda? Kim był twój brat i jak zginął?

- Przemycał jedzenia dla ojca kiedy ten był na misji oraz kontrolował cały sztab wojskowy Najwyższego Porządku. - odpowiada Loretta, a jej spojrzenie ciska blyskawicami.

- Nie. Wiu wstąpił do zakonu Ren. Otrzymałaś list, że zginął, ale była to tylko przenośnia. Droid miał na myśli, iż nie istnieje dla Ruchu Oporu.

- Kłamiesz! - wydziera się i przewraca krzesło.

- Loretta! Nie jestem twoim wrogiem, a jedynie informatorem.

- Wynoś się stąd!

- To mój statek! Jeśli ktoś ma się wynosić to tylko i wyłącznie ty. - cała kipię ze złości, a jej czujne oczy ciskają we mnie całą nienawiść. - Będziesz posłuszna moim rozkazom, a jeśli uważasz mnie za kłamcę... - bardzo nie chcę mówić tego co zamierzam, lecz to jedyny sposób na przemówienie do tej podłej dziewczyny - Powinnaś najpierw pojąć kto tu zdradził Ruch Oporu.

Stoi osłupiała, więc kontynuuję.

- Tak, mowa o Wiu. - warczę.

Jej spojrzenie staje się łagodne, a postawa uległa. Lekko pochyla głowę, co daje jej aurę urokliwej oraz miłej dziewczyny.

- Rey. - jedno słowo, a ja wiem kto je wymawia.

- Ben. - odwracam się.

- Loretta co tu się dzieje? - dziewczyna robi niepewny krok na przód. - Lady Rey oskarżyła mnie o zdradę.

- Co takiego?! - zakoczona aż odskakuję od Bena.

- Przerabialiśmy już to. - głos czarnowłosego jest oschły i chłodny.

- Właśnie. -przytakuję mu lusrtując dziewczynę wzrokiem.

Krzyżuję ręce na ramionach, próbując poczuć się bardziej pewnie.

- Mówiłem do ciebie. - napotykam jego piekne oczy.

Teraz widzę w nich smutek, który niszczy ich bajeczność. Dostrzegam tylko pustkę i... zawidzenie? Żal?

- Dobrze. - prycham - W takim razie sprawa jest jasna. - wściekła opuszczam kajutę Loretty.

Nikt mnie nie zatrzymuje. Ben zostaje w środku, a po moim policzku spływa pojedyncza łza. Przystaję w rogu korytarza. Emocja tak bardzo mną targają, że cała się trzęsę. Oczy mam zamglone słonym bezbarwnym  płynem. Ben powinnien trzymać moją stronę! Czy to takie trudne?

BEN

   Loretta podnosi głowę, a jej plecy prostują się.

- Przepraszam, jest mi naprawdę przykro. - tłumaczy się - Przeze mnie często się kłócicie. Nie chcę być tą złą iskrą nienawiści.

Przestaję mysleć o Rey, a skupiam się na chwili bieżącej.

- Pomówię z Lady, może uda nam się załagodzić te spory. Bardzo chciałabym się z nią zaprzyjaźnić. - w jej oczach widzę szczerość.

Dotykam jej ramienia, mówiac:

- Jesteś bardzo dobra. Podziwiam twoje złote serce.

Dziewczyna uśmiecha się promiennie. Kładzie mi swoją prawą dłoń na opuszkach moich palców i odpowiada:

- Mamy te same serca. Niezłomne, gotowe na wiele, a przy tym cudowne.

To w jaki sposób formułuje swoje myśli jest bardzo inspirujace. Rey źle ocenia Lorettę. To tak na prawdę zagubiona dusza na statku Nowego Porządku. Przerażona tym wszystkim... tak jak ja.

LORETTA

    Zapach jego perfum unosi się w tym pokoju już od godziny. Mam nadzieję, że ta cała Rey nie zniszczy mojej więzi z Benem. Ona działa na niego destrukcyjnie. To widać na pierwszy rzut oka. Ja natomiast jestem niezależna i z pewnością nie bylabym kolejnym zmartwienie byłej postaci Kylo Rena. Ponadto ja akceptuję jego przeszłość, która byla mroczna,ale jednak prawdziwa. Liczy się to, że stał się dobry. Natomiast jego żona cały czas boi się o jego druga stronę - tą tajemniczą. Wychodzę, przemierzam hol i z łatwością docieram do drzwi kajuty Rey.

- Pani... - otwieram je - przyszłam zakopać topór wojenny. - ach robię to tylko dla przyjaźni z Benem.

Twarz dziewczyny momentalnie tężeje. Leży na łóżku obok Bena,który śpi. Rey odsuwa jego głowę na bok, a gdy upewnia się że nadal ma zamknięte oczy - wstaje.

- Nie powinnaś tu wchodzić bez pozwolenia. - szepcze.

Bacznie skanuje mnie swoimi ciemnymi oczami.

- Lady Rey, tak bardzo chce się pogodzić. - mówię krystalicznym głosem, aby popchnąć ją w strone udawanej przyjaźni. - Mój brat faktycznie był zdrajcą, ja reaguje tak pod wpływem negatywnych emocji.

- Doskonała gra aktorska. Brawo. - Rey udaje, że klaszcze.

- Mówię szczerze.

- To się okaże.

Gestem dłoni nakazuje mi wyjść, a ja spełniam jej rozkaz. To tylko gra pozorów. Pokaz sił. Ona tak naprawdę boi się konkurencji, a ja  nie zamierzam wyprowadzać jej z błędu.

W oczekiwaniu na kolejną część koniecznie zobacz - Obie strony Mocy.   

Sojusznicy (reylo)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz