Fourteen

697 72 6
                                    

Alderaan

    Moja mistrzyni kazała mi zostać na niszczycielu. Jestem w celi nr. 308, w której oprócz pryczy nie ma dosłownie nic. Nie ma sensu kopać w drzwi, ponieważ są ze stali. Nie krzyczę już, bo wiem iż nikt nie przyjdzie. Czuję się trochę zagubiony, choć ufam Rey niepokoji mnie to ,że chce odlecieć ztąd sama. Zresztą... zginie w tej kapsule. Gorączkowo chodzę po pokoju, krok za krokiem, stukot za stukotem.

Mój padawanie.

Mistrzynio, zamartwiałem się.

Oddycham z ulgą i przystaję. Skupiam się na mocy, zaczynam lekko rozluźniać, aby dobrze słyszeć Rey.

Otwórz dzwi, bo zostały otwarte... i biegnij do hangaru. Weź winga, a następnie kieruj się na bazę Ruchu Oporu.

Połączenie zerwano, a ja ze zdziwieniem wpatruję się w wejście. Zgodnie z instrukcją, przesuwam je mocą. To niesamowite, ale faktycznie są otwarte! Rozglądam się po korytarzu, unikając czujnego patrolu szturmowców. Ruszam niezauważalnie w lewo. Serce bije mi jak nigdy dotąd.
Bum.
Bum.
Bum.
Dostrzegam statki. Pasy startowe są puste,a na środku prezentuje się czarny myśliwiec TIE. To nie wing, ale równie szybki. Przyspieszam. Jednym sprawnym ruchem ręki otwieram kokpit.
Jakiś żołnierz wycelowuje we mnie blastera. Włączam maszynę.
Bum.
Bum.
Bum.
Wstrzymuję oddech, z czoła spływa mi pot. Za chwilę zginę bądź zdołam uciec.

Kylo Ren

- Ufać to za dużo powiedziane. -zwracam się do opanowanej już Rey.

Staram się zamaskować swój niepokój. Chcę, aby moja rozpacz dodała mi sił...

- Więc jak chcesz zapewnić nas o swoim oddaniu dla rebelii? - dopytuje się, a jej oczy lustrują mnie.

- Wiedziałem, że otworzyłaś dzwi do więzienia Alderana, ale nie zaalarmowałem szturmowców. - mówię donośnie - Kazałem przepuścić myśliwca, w którym odleci... - coś się we mnie zmienia, ambicje rosną i żądają władzy. Mocy absolutnie najwyższej. Wpadam na dobry pomysł. - Twój padawan wie gdzie jest Ruch Oporu. W statku ukryty został nadajnik. Sądzę, że będzie drogowskazem dla mojej armii.

Uśmiecham się podle. Są to jednak pozory. Pozory straszliwego potwora... które muszą pozostać.

- Jesteś koszmarem tej galaktyki! -warczy.

Jej słowa trafiają mnie prosto w serce. Wdzierają się do jego wnętrza tak boleśnie, jak bolesna była moja rana na twarzy.

- Nikt nie odmawia ci przyłączenia się! - krzyczę. To jedyny argument jaki posiadam.

- Zdrajca. - niemal szepcze, jakby chciała uświadomić sobie co się dzieje.

Z jednej strony chcę być jej przyjacielem, z drugiej chcę panować...

Z przerażeniem patrzy mi w oczy.
Jej mimika zmienia się w jednej chwili. Ciemne tęczówki przypominają mi o nieprzespanej nocy, w czasie której Rey mnie zabijała.

- Miałeś sen. Wiedz, że będę równie bezwzględna w realji, co w twojej głowie. - wyczytała ze mnie jak z otwartej księgi. Zapomniałem o blokadzie umysłu.

Już za późno... ona już wie co jest moim lękiem.

Zataczam koła po pomieszczeniu, aż podchodzę do brunetki i chwytam ją za nadgarstek.
Ściskam go mocno, aby się nie wyrwała. Serce bije mi jak oszalałe. Czy zaraz wyskoczy?
Wdech.
Wydech.

Kocham cię Rey. Nigdy nie byłem tego bardziej pewien.

Przygryza wargę.

- Zostajesz, czy idziesz? - pyta.

Nie mogę. Nie chcę staracić swojej potęgi. Lecz pragnę Rey... a ona nigdy nie stanie po mojej stronie.
Dla tego szalonego romansu nie ma wyjścia, jak przejść w jasność.
Odwracam się od niej, wychodzę. Biegnę ile sił w nogach do swojej kajuty. Po drodze nie spotykam nikogo. Wpadam do pokoju w, którym panuje ciemność. Mam już dość nienawiści... całego zła...
Po policzku umyka mi łza. Pozwalam jej spłynąć po mojej bliźnie, aż spada na podłogę. Rycerz Ren płacze? Jestem słaby. Bądź też nadal ukrywa się we mnie Ben Solo.
Co cenię sobię bardziej - miłość czy potęgę? Co wybrać?
Od dziś, jedno będzie sojusznikiem drugiego.

A więc mamy rozdział 14, który został dodany po tygodniu.
Co o nim sądzicie?
I czy lubicie perspektywę Alderana?

Marcepanilukier





Sojusznicy (reylo)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz