Przestało być zabawnie

146 13 0
                                    

Mia

Weszłam do szatni, gdzie przebierali się sportowcy. Nie mogłam uwierzyć, że wygrali. Dla tej szkoły pewnie było to coś normalnego, bo nikt specjalnie im nie gratulował. Pewnie się przyzwyczaili.

Otworzyłam drzwi i bez wahania po prostu weszłam. Część drużyny się przebierała, część spłukiwała pot z ciała pod prysznicami za ścianą, ale nie obchodziło mnie to. Chciałam iść do mojego brata, żeby powiedzieć mu jak bardzo jest niesamowity. Teraz już wiem, że może myśleć o prawdziwej karierze sporowca, żeby wrócić któregoś dnia do tej głupiej podstawówki, pomachać nauczycielom od wychowania fizycznego medalem przed oczami i wyjść przy fleszach aparatów dziennikarzy.

Nagle ktoś zagradza mi przejście ręką, opierając ją o ścianę.

-A ty gdzie?- Patrzy się na mnie z góry. Jezu, jaki on jest wysoki.- To męska przebieralnia.

-Wiem, ja tylko...

-Jakiś problem, Nial?

Nial, który zagradzał mi drogę odwraca się i odsłania mi szatnię, przez co widzę Edmunda bez koszulki, który ociera się ręcznikiem. Patrzy się na nas, ale bardziej na swojego kumpla z drużyny.

-Wpycha się do naszej szatni.- Mówi mu Nial i uśmiecha się do mnie chamsko. Najwyraźniej jest na tyle głupi i nieogarnięty, że nie widzi ewidentnej groźby w oczach Edmunda.

-Masz coś do niej?- podchodzi do ściany i zsuwa jego rękę, która zagradzała mi przejście.

-Nie... tylko...- zaczyna się jąkać, kiedy patrzy się na mnie, a ja posyłam mu uśmiech zwycięscy.

-Idioto.- Morrey wychodzi zza ściany również bez bluzki.- To jego siostra.

Chłopak patrzy się na Edmunda, który podnosi prawą brew i prawy kącik ust w uśmiechu.

-Coś jeszcze masz jej do powiedzenia?- klepie go po ramieniu, a ten przełyka głośno ślinę. Czyżby się bał?

-Sorry.- Pochmurnieje i odchodzi od nas.

Przez chwilę jeszcze stoję i specjalnie naśladuję jego mimikę twarzy. Edmund powstrzymuje się od śmiechu i w końcu nie wytrzymuje - prycha tak głośno, że słyszy go cała szatnia. Nial natychmiast odwraca się, jak to słyszy, ale szybko przestaję się wygłupiać  i skupiam się na Edmundzie. Nie będzie miał przecież wieczności.

-Byliście niesamowici.- Zaczynam.

-Z twoim bratem w drużynie.- Obok jego ramion pojawia się Morrey.- To się nie dziwię.

Edmund uśmiecha się, kiedy Morrey klepie go po plecach, ale widzę, że te pochwały tylko go zawstydzają, bo robi się czerwony.

Lekko mnie to śmieszy, ale planowałam porozmawiać z nim później. W szatni jego drużyny nie będę mu robiła obciachu.

-Przyszłam ci tylko powiedzieć, że jestem z ciebie dumna.- Uśmiecham się.

-Dzięki.- Czochra mi włosy i chcę się do mnie przytulić, ale szybko podnoszę ręce i odsuwam się od niego najdalej jak to tylko możliwe.

-O nie ma mowy!- Krzyczę.- Jesteś cały spocony. Jesteś na wygnaniu do póki się nie umyjesz.

Uśmiechnął się, ale machnięciem ręki przyznał mi rację. Podszedł do mnie tylko i poprawił mi włosy.

-Dzisiaj są skrócone lekcje.

-Po co ja w ogóle przychodziłam do szkoły?

Morrey oparł się o jego ramię.

Dwa Czarne DmuchawceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz