Diabły przepraszają za grzechy

89 11 3
                                    

Will

Kiedy wchodzę na nowo do mojego pokoju nie widzę tam praktycznie nic. Bajzel moich przewróconych mebli zasłonił mi nawet kurz, który był przez pewien czas w kątach przytulnej sypialni. Wszedłem tak jak wyszedłem, chociaż z tym pierwszym było trochę problemów. Mianowicie lekko pobrudziłem butami białą ścianę domu, ale to chyba nie jest najistotniejsze. Ważne jest, że nie spadłem i nic takiego mi nie jest. Chociaż kiedy wracam wspomnieniami do kłótni z ojcem zaczynam żałować, że nie wylądowałem w szpitalu na ostrym dyżurze. Przynajmniej wtedy nie musiałbym ich widzieć.

Od razu kładę się na łóżko. Jestem ciekawy, co ja dzisiaj będę robić. Nie mam ochoty tam schodzić, nie mam ochoty widzieć mojego ojca na oczy, ale jednak w końcu będę musiał chociażby po to żeby spotkać go w kuchni. Muszę w końcu coś zjeść. Chyba, że wymknę się na paluszkach do lodówki, wezmę parę rzeczy i zrobię sobie miejsce na jedzenie. Takie zapasy na zimę. Mamy nawet starą, przenośną lodówkę w garażu, mogę ją przynieść, tutaj zamontować i normalnie urządzić survival w domu. Takie obóz przetrwania, ale trochę innego typu.A poza tym przyjeżdżają goście, mamy święta!

Później umysłem wracam do wczorajszego wieczoru - czy to takie proste? Wystarczy powiedzieć ''kocham cię'' a ktoś odpowie ''ja ciebie też''. Czy miłość jest naprawdę aż tak prosta?

Wątpię.

I chociaż się do tego nie przyznam czasami mam wątpliwości czy Mia wie, co tak naprawdę do mnie czuje, lub czy to jest naprawdę miłość. W końcu ona nigdy się nie zakochała, nie wie jak to jest i jak wygląda prawdziwa miłość. Czy mogę jej wierzyć, że mnie nie oszukuje?

Ale to Mia a nie Ashley na Boga!

Słyszę trzy puknięcia w moje drzwi. Podnoszę policzek znad poduszki i naciskam przycisk na telefonie: dziesiąta dwadzieścia. O tej porze zazwyczaj moja mama wchodzi do pokoju mówiąc: ''nie śpij tak długo''.

Tym razem było tak samo. Aurelia zapukała do moich drzwi, po czym jak nic nie odpowiadałem a zauważyła, że są zamknięte najwyraźniej przyłożyła czoło do klamki i zajrzała przez dziurkę żeby na sto procent wiedzieć, że jestem w środku.

-William.- Zaczęła.- Will, proszę, skarbie otwórz.- Poruszyła klamką.- Will...- zapukała.- Proszę.

Czy mam otworzyć? Nie wiem czy ona mnie zrozumie, nie wiem czy by chciała. A co jeśli za nią stoi ojciec i chce ze mną ''pogadać''.

-Will jestem sama, nie ma tu ojca.- Jakby czytała mi w myślach.

Podnoszę się i siadam na łóżku. Chwilę się zastanawiam. Otwierać, nie otwierać, otwierać, nie otwierać.

Nie otwierać.

Otwierać.

Wstaję i podchodzę do klamki. Otwieram drzwi i lekko je uchylam, po czym szybko odwracam się w stronę materaca żeby uniknąć spojrzenia mamy. Słyszę, że nie wchodzi dalej niż o jeden krok od progu. Opiera się o otwarte drzwi i patrzy na mnie jak siadam i czekam aż ona coś powie.

Chwilę tak trwamy, po czym ona postanawia jednak ze mną porozmawiać i zamyka drzwi.

-Will...- przybliża się do mnie.- Kochanie...- siada i obejmuje mnie. Chyba nie wiem za bardzo, co ma mi powiedzieć.

-Gdzie ojciec?- Zaczynam za nią.

-Pojechał rano do firmy...- międli mi włosy palcami.- Możliwe, że nie wróci na noc.

Prychnąłem. Tchórz, oczywiście, że nie wróci. Nie chce mu się rozmawiać z synem. To było wszystko do przewidzenia. On jest tak bardzo przewidywalny.

Dwa Czarne DmuchawceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz