Mamy wspólną historię

72 11 0
                                    

Mia

Czuję jedną zimną kroplę na policzku. Później drugą a trzecia ląduje mi w oku. Otwieram oczy i dochodzi do mnie ostre światło słońca, które pada przez odsłonięte okno. Jednak deszcz? W pokoju? Nie, to nie deszcz. To Will, który stoi nade mną z mokrymi włosami, nagą klatką i ręcznikiem zawieszonym na szyi.

Gładzę się po policzku i wycieram parę kropli, które spadły prosto z jego świeżo umytych włosów.

-Obudziłem?

-Tak trochę.- Odkrywam się i ziewam.

-Ktoś tu się nie wyspał.- Charlie wchodzi do pokoju i rzuca Willowi pierwszą czystą bluzkę z brzegu.

Spaliśmy u Charliego, bo po wczorajszych wydarzeniach, może to głupie, może nie, ale bałam się sama wrócić do domu. Will nie chciał mnie zostawiać, ale powiedziałam, że do póki istnieje ryzyko, że ten S jest u Bennetta na ogródku nie przekroczę progu tego domu.

-Nie wyspał.- Potwierdzam wstając. Mam na sobie krótkie spodenki Charliego i swoją podkoszulkę ze wczoraj.- A ty się wyspałeś?

-Zignoruję to pytanie.- Założył kapcie na nogi i nałożył na siebie szlafrok.- Ile jajek mam ubić?

-Dziesięć.- Will czochra swoje włosy ręcznikiem, aby były bardziej suche.- Trzeba się najeść.

Podchodzę do niego i łapię go od tyłu za pas.

-Podwieziesz mnie, prawda?

-A mam wybór?- Uśmiechnął się i pocałował mnie w usta.

-Jeszcze miesiąc temu gdybym nie miał dziewczyny poczułby się dziwnie.- Odparł Charlie patrząc się na nas z boku.

-Co ja?- Camilla rzuciła w Bennetta poduszką wychodząc z łazienki.

-Słuchajcie, głodna jestem.- Przerwałam nim zaczną mówić sobie mega słodkie słówka.- Idziemy jeść?

*****

Will zatrzymuje się przed moim domem około godziny dwunastej tak żebym zdążyła jeszcze w miarę się ogarnąć na poniedziałek do szkoły. Żegnamy się jak zwykle tylko tym razem dłużej i może bardziej wyjątkowo. Najpierw on mnie pocałował, później ja jego i tak mogłam nigdy nie wychodzić z tego samochodu. W końcu zamknęłam drzwi i zaczęłam kierować się w stronę domu.

Otworzyłam drzwi kluczem, bo w zasadzie nikogo nie powinno być w domu. Ojciec mówił mi, że dzisiejszy niedzielny dzień spędzi w towarzystwie swoich dwóch znajomych, a Edmunda podejrzewałam o bycie na treningu.

Otwieram drzwi i od razu do moich uszu dochodzi dźwięk słodkiego śmiechu. Śmiechu dwóch osób. Jeden z nich jest dziewczęcy. Gdyby nie ten fakt może bym zrozumiała, że ojciec został w domu a bratu nie chciało się nigdzie iść.

Ale kiedy wchodzę do kuchni widzę coś zupełnie innego niż to, o czym myślałam. Edmund siedzi wyluzowany na krześle a przed nim siedzi...

Daria?

Oboje przestają się śmiać i patrzą na mnie z lekkim zdziwieniem. Jednak ja opieram się o framugę drzwi, krzyżuję ręce i staram się zachowywać normalnie.

-Heej...- przeciągam.

-Cześć.- Daria klepie dłonią w stół.- To ja chyba... będę się zbierać.

-Jasne.- Edmund wstał tak samo jak ona.- Odprowadzę cię.

Daria wzięła torebkę i zawiesiła ją na ramię.

Dwa Czarne DmuchawceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz