Zach i jego skradzione serce

117 11 0
                                    

Mia

Will zaparkował przed moim domem. Kamyki znowu zabrzęczały a kiedy wyłączył silniki uśmiechnął się tak jak robił to wcześniej.

-Wall Street 21B. Wedle życzenia.

-Dziękuję.- Sięgam ręką po klamkę.- Za podwózkę.

-Zawsze do usług.- Przybija ze mną żółwika a kiedy wychodzę wychyla się jeszcze odrobinę.- Pamiętaj, co mi obiecałaś. Masz z nim pogadać.

-Jasne.- Zamykam drzwi i patrzę jeszcze chwilę jak samochód Willa odjeżdża spod mojego domu i skręca zaraz po wjechaniu na główną drogę.

Patrzę się tak jeszcze kilka sekund a później wzrokiem wracam do wejścia do domu. Po raz pierwszy w życiu nie mam ochoty się tu znaleźć. Jestem tak niechętna, jeśli chodzi o spotkanie z moim bratem, że może nawet zjem obiad w swoim pokoju. Ale nie uniknę go na schodach, w kuchni, w łazience, w sypialni... Nie da się unikać osoby, która mieszka w twoim domu chyba, że masz pałac wielkości Hogwartu i milion ludzi w nim mieszkających, ale to się raczej nigdy nie zdarza.

Otwieram drzwi i czuję jak pachnie świeżo zrobiony sos pomidorowy.

-Co na obiad?

Wchodzę do salonu i widzę jak tata rozkłada się na kanapie przed telewizorem i budzi się z lekka, kiedy zadaję mu to pytanie.

-Spaghetti, a głodna?

-Bardzo.- Podchodzę do niego i siadam na zapadającej się pode mną kanapie.

-Jak w szkole?- Wkładam tacie palce we włosy i całuję w czoło, bo wiem, że bardzo to lubi. Lubi jak robię mu, jak on to nazywa? ''Masaż mózgu''?

-Bardzo... ciekawie.

-Tak? Co się takiego dzieje?

Kiedy już mam mu odpowiedzieć ''a nic takiego tylko taki jeden mój kolega został oskarżony o gwałt i teraz próbujemy go uniewinnić'' do domu wchodzi Edmund. Przyjechał tutaj parę minut po mnie i kiedy widzi mnie i tatę siedzących na kanapie od razu się rozwesela, chociaż ja daję mu wyraźnie znać spojrzeniem, że między nami nie jest jeszcze tak kolorowo jak było kiedyś.

-Co robicie?- Odkłada swoją cienką bluzę na wieszak.

-Gadamy.- Tata wyłącza telewizor i wstaje z kanapy.

-A... o czym?- Edmund mruży oczy i kiedy tata przechodzi obok i widzimy tylko jego plecy patrzy się na mnie z lekkim przerażeniem.

Czyżby się bał, że powiem o tym ojcu? Nie jestem taka głupia, dostałabym szlaban na wieki za wtrącanie się w nieswoje sprawy i to jeszcze niebezpieczne sprawy. Przez słowo ''niebezpieczne'' tata ma na myśli coś, za co ktoś może mieć do mnie pretensje albo mogę przez to mieć gorsze oceny niż mam, podpaść nauczycielom czy dostać uwagę. W tym wieku nie dostajemy już uwag. Dostajemy pisma od dyrekcji o zawieszeniu kogoś w prawach ucznia. Natomiast ojciec jest bardzo... nadopiekuńczy. Najlepiej uczyłby naszą dwójkę w domu gdyby nie fakt, że nie potrafi tyle z nauki sam. No, bo, po co mi obliczanie swojej masy na Marsie? Tata jednak zachowuje się jakby się bał o wszystko. Na przykład, że jak wyjdziemy z domu to zaraz zza rogu wyskoczy zamaskowany terrorysta i postanowi wysadzić w powietrze akurat tą cześć chodnika i akurat tą część Londynu.

-A o niczym.- Mówię i również wstaję z kanapy żeby pójść do swojego pokoju i uniknąć kontaktu wzrokowego z Edmundem.

-Obiad za dziesięć minut!- Tata wstawia wodę do czajnika żeby nam wszystkim zrobić herbaty.

Dwa Czarne DmuchawceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz