Bestia ujarzmiona

91 13 1
                                    

Mia

Słyszę krzyki. Nie, nie krzyki. Donośne głosy. I... dźwięk czyichś kroków. I... dźwięk kół. Unoszę lekko powieki. Światło razi mnie w oczy.

-Ciśnienie wzrasta. Tętno sto siedemdziesiąt na sto dziesięć.- Jakaś kobieta zapala mi lampkę przed oczami, co razi mnie jeszcze bardziej. Jakbym miała mało światła w oczach.- Saturacja spada.

-Dziewięćdziesiąt jeden.- Odpowiada kolejna osoba.- Badania na CITO.

Słyszę jakieś dziwne pykania w głowie. Czuję jak ktoś dotyka mi dłoni i wbija do niej igłę. Ktoś zakłada mi maskę, przez którą lepiej mi się oddycha. Znowu czuję światło na oku.

-Słyszysz mnie?

Co się...

Czemu wszyscy...

-Czy ona nas słyszy?

-Nic nie widzi.

-Niedotlenienie.

-Słyszysz nas?

Słyszysz...

Słyszysz...

Mia!

*****

Will

-Ała!- Odsuwam się.

Pielęgniarka odkłada na bok kolejny odłamek stłuczonego szkła z mojej skroni i zaszywa mi kolejny centymetr. Co z tego, że ze znieczuleniem? I tak boli jak cholera. Zaciskam palce i słyszę syknięcia Edmunda, który stoi w drzwiach z założonymi rękoma i obserwuje jak dokładnie blondynka wyciąga z mojej skóry igłę.

-Już kończę.- Odkłada przybory i bierze się za opatrunek.

*****

Sprzątaczka po raz kolejny szlifuje tą część podłogi. Szpital w takich porach z sekundy na sekundę wydaje się być coraz to bardziej pusty. Utkwiłem z Edmundem na korytarzu tylko od czasu do czasu łapiąc się za obolałe miejsce przy skroni.

Modlę się o to żeby szybko ktoś wyszedł i powiedział mi, co z Mią jest nie tak. Widziałem jak wieźli ją do sali, widziałem jak otworzyła oczy i była zdezorientowana a później mi ją zabrali i nie pozwolili nigdzie wejść. Jednak nie tylko, dlatego błagam o jakieś informacje. Nie mam z Edmundem za dużo wspólnych tematów a że też nienawidziliśmy się przez większość czasu i groziliśmy sobie wzajemnie trochę dziwnie się z nim siedzi. Największą część czasu oczywiście milczymy i nerwowo albo pstrykamy palcami albo ruszamy kolanami albo nawet wstajemy i krążymy w tą i z powrotem. Ale to ostatnie to bardziej ja.

Kolejna osoba wychodzi z pokoju, pod którym siedzimy. Wstajemy żeby móc uzyskać jakieś informacje i kiedy już mamy nadzieję ona gaśnie. Kobieta nawet nas nie zauważa i idzie dalej nie patrząc nam w oczy. Kolejna osoba, która nic nam nie mówi.

Kiedy siadam z powrotem na krzesło czuję borowanie w kieszeni i wyciągam telefon.

-Tak?- Nawet nie patrzę, kto zadzwonił.

-I jak ona?- Słyszę głos Camilli.

Westchnąłem.

-Żebym to ja wiedział.

-Nie wpuszczają was?- Wtrącił się Charlie.

-Nie wpuszczają, nic nie mówią...- zacząłem i wstałem pośpiesznie.- Charlie, nic nie wiem! Nic nie chcą mi powiedzieć! Ja...- zachłysnąłem się powietrzem.

-Spokojnie, ochłoń.- Poleca Camilla.- Który to szpital?

-Edwarda Siódmego.

-Jedziemy tam.- Charlie się wyłączył.

Dwa Czarne DmuchawceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz