Zbudujemy nowy dom

68 7 0
                                    

Mia

Dzwonek budzika nie był dla mnie zachęcający. Wystarczy mi, że muszę go słuchać codziennie rano od poniedziałku do piątku a teraz jeszcze w sobotę. Kiedy patrzę na godzinę robi mi się niedobrze. Jest dziewiąta! Dopiero dziewiąta! Mogłabym spać tak jeszcze do jedenastej trzydzieści.

Wczoraj nie byłam w stanie zasnąć. W głowie miałam cały czas oddalającego się ode mnie Willa. Dzisiaj poszłabym z nim do kina, na film. Byłoby tak pięknie.

Nie stop.

Muszę przestać narzekać. Muszę się szykować, przebrać w strój i skupić na zadaniu. Jeszcze wczoraj chciało mi się płakać. Z powodu Willa. Zraniłam go a przez to jak szybko zrezygnował z dalszej rozmowy nawet nie miałam czasu wytłumaczyć mu wszystkiego.

Wyjęłam z szafy czerwony strój Mikołajki, który wypożyczyłam ze sklepu ze strojami. Był krótki, sięgał mi do kolan, zrobiony z bardzo miękkiego materiału. Na końcówkach rękawków i dołu był wszyty biały puch, a na biodrach miałam owinięty brązowy pasek. Rozpuściłam włosy i pomalowałam się. Byłam strasznie blada i przy okazji pomalowałam sobie usta na lekki czerwień.

Wróciłam jeszcze na chwilę po brązową torebkę z frędzelkami, po czym wyszłam z domu w stronę Hay's Galerii.

*****

Will

Leżałem na łóżku, kiedy do mojego pokoju tak po prostu wtargnęła mama z wyrazem twarzy, który ewidentnie świadczył o złości na moją skromną osobę.

Ciekawe, o co znowu?

-Błagam cię Will ogarnij się!

Nie mam ochoty. Chcę zostać w tym łóżku już do końca moich dni. W tym piekle. Może piekło jest mi przeznaczone. Będę siedzieć tak wieczność i cierpieć, codziennie wypominać ten sam przeklęty błąd, a najgorsze będzie to, że ten ból nigdy się nie skończy. Nawet się dzisiaj nie umyłem. A jest już jedenasta. Kiedy jednak staram się wstać, mobilizuję się żeby zrobić ten pierwszy krok od razu rezygnuję. Po co? Kto tam na dole na mnie czeka? Na pewno nie Mia.

Mama chodzi po moim pokoju.

-Jezu, jaki ty tutaj masz bajzel.

-Maryjo nie miałem, kiedy posprzątać.

Odwraca się w moją stronę.

-Przestań Will.- Skrzyżowała ręce.- Co się z tobą dzieje?

-Życie mnie dobiło.- Walnąłem czołem o kołdrę.

Aurelia otwiera okna żeby wpuścić do mojego pokoju trochę świeżego powietrza.

-Jak tu gorąco. Jak ty możesz siedzieć w takim zaduchu?

-W moim przypadku zaduch jest normalny.- Jęczę.- Niech mnie to powietrze udusi. Co mi szkodzi?

Mama podchodzi do mojego biurka i ściąga z oparcia krzesła moją bluzkę, którą miałem dwa dni temu włożyć do prania. Niby bym mógł... ale mi się nie chce. W końcu po coś są te krzesła w sypialniach. To czyściec dla ubrań które są zbyt czyste żeby je włożyć do prania i równocześnie zbyt brudne żeby je założyć.

-Masz tu posprzątać, słyszysz?

-Po co?- Odkryłem sobie stopy, bo zrobiło mi się za gorąco.

-Za pięć minut widzę cię na dole.- Nawet nie zamknęła drzwi.

Wolno postawiłem lewą nogę na podłogę, później prawą, podniosłem się zupełnie tak jakbym był pacynką, którą właśnie ktoś pociągnął za sznurki. Wstałem z łóżka. Wyczyn numer jeden dzisiejszego dnia można odhaczyć. Zrobiłem pierwszy krok, później drugi. Z zaspanymi oczami wszedłem do łazienki. Popatrzyłem na swoje odbicie w lustrze. Było tragiczne. Moje włosy wyglądały jak włosy Alberta, moje oczy – tragicznie zmęczone, moja skóra blada jak u trupa. Wyglądałem sto razy gorzej niż gdybym był chory.

Dwa Czarne DmuchawceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz