Rodzinne więzi w albumie

115 11 0
                                    

Will

Z pięknego krajobrazu morza i błękitnego nieba przenoszę się na nowo pod szkołę. Jednak jest ciemno, lekka mgła unosi się nad ulicami Londynu a ja siedzę i czekam. Na co ja czekam? Charlie mi coś mówił, że mam coś zrobić, ale zapomniałem co. Jestem podejrzanie sam, nie ma nikogo na ulicy, mgła nie przestaje znikać. Nagle widzę kogoś, kto wychodzi z budynku. Płaszcz i buty na koturnie świadczą o tym, że to Mia. Podnoszę się, więc z ławki i idę za nią, ale nie mogę jej dogonić, więc wsiadam w samochód, przejeżdżam parę metrów, po czym dostrzegam, że zaczyna uciekać. Widzę cień jakiegoś mężczyzny, który za nią idzie, krok w krok a kiedy ona przyśpiesza on również. To nie może się dobrze skończyć. Chwytam mocniej za kierownicę i podjeżdżam pod Mię. Kiedy wychodzę z samochodu natychmiast widzę jej ciemne oczy.

-Wsiadaj!- Krzyczę, ale ona się nie rusza.- Powiedziałem wsiadaj!

Czemu ja na nią krzyczę? Przecież nic mi nie zrobiła. To pewnie zdenerwowanie. Zdenerwowanie robi swoje. Ona nawet nie drgnęła. Nie rusza ją nawet to, że na nią krzyczę. Czemu ona się nie rusza? Nagle za nią pojawia się ten mężczyzna, który ją śledził. Nie wiem, dlaczego ale nie widzę twarzy, chociaż stoi do mnie przodem i powinienem ją widzieć. Jest zamazana a wszystko inne ostre i wyraźne.

Widzę przerażenie w jej oczach i łzę, która spływa jej po policzku. Czemu ona płacze? Jestem z nią. Nie dam jej skrzywdzić. Zaraz potem mężczyzna kładzie jej dłoń na biodrze a drugą łapie ją za szyję i ciągnie w swoją stronę. Próbuję postawić krok do przodu żeby jej pomóc, ale nie jestem w stanie. Co się dzieje? Czemu nie mogę iść? Zaklinowałem się. Moje stopy są przyklejone do podłoża. Widzę jak postać jest coraz dalej i nagle zatrzymuje się. Nie za blisko żebym mógł jej pomóc, nie za daleko żebym nie mógł jej dostrzec.

To pułapka.

-Teraz będziesz oglądał jak cierpi.- Mówi głosem, który nie mówi mi nic.

Jest to jakby głos ducha. Muszę się nawet zastanawiać nad tym czy przede mną, aby na pewno stoi mężczyzna. Człowiek patrzy się na mnie, po czym z boku wyciąga coś ostrego. Czy to jest... żyletka? Nie wiem skąd ona się tu wziął, tak po prostu się pojawiła. Dlaczego? Przejeżdża Mii jej końcem po dłoniach, po rękach lekko się ze mną bawiąc, prowokując żebym zaatakował i ją obronił. Bardzo chciałbym to zrobić. Nie kaleczy jej, nie krzywdzi, ale mimo tego chce ją zranić.

-Mia!- Wrzeszczę.

-Will!- Panicznie się szarpie, ale to nic nie daje.- Will zrób coś!

Teraz to ja się wyrywam. Co ten facet mi zrobił? Czemu nie mogę się ruszyć?

-Zostaw ją!- Wrzeszczę.

-Wedle życzenia.- Uśmiecha się mężczyzna i przekręca głowę żeby ustami dotknąć jej ucha.- Wiesz, co zrobić.- Puszcza ją a następnie jak był tak go nie ma.

Rozpływa się i sceneria się zmienia. Widzę jak leży w wannie. Cały czas jestem ubrany w to samo i przede mną stoi ta sama postać – Mia, ale tym razem trzyma w ręku żyletkę. Siedzi i nic nie robi tylko monotonnie patrzy się w przestrzeń. Nie zostaje tak jednak na długo. Ubrana jest w białą koszulę, tak białą jak wczesne chmury na niebie. Siedzi w niej w wodzie, która została już zakręcona i nie cieknie z kranu. Oparta o ścianę patrzy się w moją stronę, ale jakby mnie nie widzi. Jest jak duch. Wygląda jakby przeszła tortury, jej włosy są suche i przypominają siano, oczy podkrążone od braku snu a usta sine jak u trupa. Szybko podnosi prawą rękę i prostuje lewą. Najgorsze jest to, że widzę, co robi potem.

-Mia, nie!- Wrzeszczę, ale ona cały czas się na mnie gapi i nie przestaje.

Próbuję ją złapać za rękę, ale moja dłoń przechodzi przez jej ciało jak powietrze.

Dwa Czarne DmuchawceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz