Dwa kroki do piekła

86 11 0
                                    


Will

Zaczęliśmy iść w stronę domu Caleba Millera. Charlie wysłał nam jego adres na telefon i pół godziny po skończeniu wszystkich lekcji postanowiłem z Mią spróbować szczęścia. Bennett miał rację – Caleb nie pojawiał się w szkole od tygodnia. Coś go powstrzymywało? Był chory?

Dochodzimy do jego domu. Jest duży, ma wielki gródek, ale brama jest zamknięta. Przy skrzynce na listy, która jest wbudowana w mur stoją przyciski do gabinetu pana Millera i do domu państwa Miller. Zaczyna mnie ciekawić to, kim jest jego ojciec. Mia bez wahania naciska drugi przycisk do ich domu i po krótkim sygnale czekamy aż drzwi się otworzą. Jednak nic. Wiemy, że Caleb jest w domu, bo jak nie w szkole to gdzie? Nigdzie nie wyjechał, bo byśmy to wiedzieli. 

Korzystając z lekkiej ciszy między nami chrząknąłem żeby następnie zadać pytanie.

-Więc...- zacząłem.- O czym gadałaś z Camillą?

Popatrzyła się na mnie teatralnym zdziwieniem.

-Ja?- Uniosła brew.- O niczym konkretnym.

Powstrzymywałem się żeby się nie zaśmiać. Wiedziałem o czym gadały. Mam na myśli ten poranek, w którym moja matka pomyślała, że co najmniej się całowaliśmy w łóżku jak nie uprawialiśmy seksu.

Mia naciska po raz kolejny dzwonek tym razem dwa razy.

-Zachwycała się tylko Benem. Później opowiedziałam jej taką ciekawą anegdotę z życia.

-Aha.- Prychnąłem lekko. ''Anegdotę'' już ja widzę, co to była za anegdota.- Opowiesz mi ją później?

-Jak będzie czas.

Patrzy się cały czas przed siebie. I nic. Caleb nie odpowiada. Może naprawdę ich nie ma. Ale w takim razie gdzie są?

-Zachwycała się Benem?- Powtarzam.

-Dokładnie tak.

Przegryzam wargę.

-Charlie nie będzie z tego zadowolony.

-Charlie miał ją gdzieś przez większość czasu.

-Nie miał jej gdzieś!- Odwracam się do niej.

Bronię swojego najlepszego przyjaciela. Będę to robił, jeśli chodzi o Camillę. Wychodzi na to, że nie miała ona o niczym bladego pojęcia.

-Chciał po prostu znaleźć odpowiedni czas żeby powiedzieć jej, co do niej czuje.

-No i się przeliczył. Nie była doceniania, więc nareszcie znalazła kogoś jej wartego.

-Charlie jest jej wart!- Krzyżuję ręce.- No weź, oni do siebie tak pasują, sama to przyznałaś. Czy wy dziewczyny jesteście ślepe? Przecież to widać, że Camilla mu się podoba.

-A czy wy jesteście ślepi? Od początku było wiadomo, że Camilla się rumieni na jego widok.

-Było widać?

-Tak, było widać!

Mia sięga po dzwonek i po raz kolejny dzwoni. Trochę się na nim wyżywa. Zapomnieliśmy nawet, po co tu przyszliśmy. Cały czas stoimy przed furtką i nic.

Czemu on nam to robi? Unika nas?

Mia rozgląda się dookoła. Może znajdzie jakiś sposób na wejście do środka. Parę osób przechodzi chodnikiem a poza tym nie ma za dużo świadków. 

-Will, patrz!- wali mnie w ramię.

Nagle podążam za jej wzrokiem i patrzę na okno, które było częściowo odsłonięte. Widzę w nim postać chłopaka, który patrzy na nas z góry, po czym jak widzi, że go dostrzegłem od razu zakrywa okno firanką i znika tak szybko jak się pojawił.

Dwa Czarne DmuchawceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz