Wstydliwi zakochani

85 9 0
                                    

Mia

-Jeszcze raz to zrobisz to przysięgam, że cię zabiję!- Pokazał na mnie palcem, kiedy ja siedziałam niewinnie za moim biurkiem.

Wyskoczyłby z tego ekranu i udusiłby mnie gdyby miał okazję. Trochę jest chyba nadopiekuńczy. Ale mi się to podoba. Nikt wcześniej się tak o mnie nie troszczył z przyjaciół a już szczególnie z chłopaków, więc to dla mnie nowość.

Przekręcam oczami.

-Tak wiem, no, ale zobacz, jakie mam informacje za to!

-Informacje nie są ważniejsze od twojego zdrowia dzieciaku.

-Nie nazywaj mnie dzieciakiem!

-Mia!- Edmund wchodzi do mojego pokoju i w ostatnie chwili udaje mi się przymknąć ekran komputera.

-Tak?

-Do kogo ty się tak drzesz?

Zrobiłam zakłopotaną minę.

-Sama do siebie.- Wzruszyłam ramionami.- Przycięłam sobie palec. Zobacz.- Pokazałam mój paluszek, na którym i tak nic nie było widać.

Edmund się tym jednak zbytnio nie zainteresował. Po raz pierwszy nie mam mu tego za złe.

-Obiad na stole.

-Jasne.- Westchnęłam.- Już idę.

Zamknął drzwi i znowu mogłam się odwrócić w stronę komputera. Will siedział cicho cały ten czas i kiedy znowu zobaczyłam jego twarz jakoś mi się poprawiło.

-Czyli... Amanda miała siostrę?- Upewnia się po raz kolejny.

-Na to wychodzi.

-Hmm...- zamyśla się.- Nie wiedziałem o tym.

-Wydaje mi się, że nikt poza Morrey'em o tym nie wiedział.- Przypomina mi się biedna Daria Shapiro.- Strasznie jej współczuję. Nie ma nikogo. I sama musi się utrzymywać.- Oparłam się łokciem o biurko.- Tak bardzo chciałabym jej pomóc.

Will kiwa głową.

-Pomożemy jej. Kiedy to wszystko się skończy.- Nastała cisza, w której panowało tylko nasze wzajemne wymienianie uśmiechów.- A i tak by the way...- poprawia się.- Myślałem o tych urodzinach i wiesz... tak sobie wykombinowałem, że może byśmy tak we dwójkę...- podrapał się po karku.- Upiekli tort. Nie kupowali mu niczego na siłę, bo to nie ma sensu. Zróbmy mu najlepszy tort urodzinowy, jaki widział świat.

To nie był taki zły pomysł. Właściwie to nie miałam lepszego. Chciałam sprawić Bennettowi przyjemność z tej jego osiemnastki a pomysł Willa tutaj wydawał się chyba najlepszy. Ma rację zrobimy mu ogromny tort urodzinowy.

-To jest nawet całkiem dobry pomysł.- Uśmiechnęłam się.- Co ja gadam? Genialny!

-To słuchaj, moi rodzice wyjeżdżają pojutrze na cały dzień poza Londyn, więc mam wolną chatę. Camilla zajmie się Leonem a my zrobimy mu to ciasto.

To był najlepszy pomysł, na jaki William Fields mógł wpaść, jeśli chodzi o imprezę urodzinową dla Charliego. Teraz to ja bym się na niego rzuciła gdybym miała jak. Jednak myślę, że mój uśmiech doskonale podkreślał to, co czuję w tym momencie.

-Mia!- Tata krzyczy z dołu.

Pewnie już mam nałożone parujące jedzenie na talerz. Dzisiaj moim pożywieniem jest głównie manna i co dziwne to ja wyszłam z tą inicjatywą. Przez najbliższe dwa miesiące do przyjazdu mamy zamierzam się żywić po wegetariańsku. Mój ojciec naprawdę nie umie gotować i nie zamierzam się znowu czymś zatruć. Ciekawe jak zamierza to wszystko przetrwać Edmund.

Dwa Czarne DmuchawceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz