Teehle wjechał do garażu. Jego dom nie leżał blisko żadnego innego, był też oddalony od miast o co najmniej kilka kilometrów. Graniczył z lasem, który – przeciwnie do samej działki mieszkaniowej – nie należał do oddziału Tessy. Chociaż nie, jedni sąsiedzi mieszkali prawie pół kilometra dalej. Nigdy nie próbował się z nimi skontaktować.
Miał tutaj spokój, jakiego nie mógł mieć w posiadłości Elerain. Tam Tessa mogła chcieć od niego więcej, bo był bliżej. Dodatkowo włóczący się łowcy byli irytujący i hałaśliwi. Teehle wolał mieć własny dom, nawet jeśli to wymagało ciągłej możliwości kontaktu z Tessą i przymusu przyjeżdżania na każde jej wezwanie. To wciąż było lepsze, niż mieszkanie pod tym samym dachem. Tylko trochę samotne. Zerknął w lusterko, ale nie dojrzał leżącej dziewczyny. Głupi pomysł. Skupił się z powrotem na aucie.
Działka była otoczona prostym, ale ładnym ogrodzeniem, chociaż furtka i brama zawsze były otwarte. Wjechać mógł każdy. Wyjechać niekoniecznie.
Zgasił silnik i oparł się z westchnieniem o fotel. Ta jedna misja była bardziej męcząca niż dwie poprzednie, ze względu na niespodziewaną przeszkodę w postaci Alexandry. Obrócił się i spojrzał na tylne siedzenia. Dziewczyna wyglądała na martwą, bo trucizna już działała, i musiał pilnować, by naprawdę nie umarła. Wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer swojej przełożonej.
– Teehle! – rozległ się kobiecy głos w słuchawce. Mężczyzna skrzywił się i odsunął telefon od ucha.
– Ciszej, Boże, Tesso – mruknął – Jestem zmęczony.
– Co tak długo? Miałeś skończyć po południu, jest dziewiąta-
– Jestem już u siebie, ale tak, miałem opóźnienie. Skończyłbym o dobrej porze, gdyby nie pewne... nieprzewidziane okoliczności – znowu zerknął na nieprzytomną.
– Jakie okoliczności? – usłyszał niebezpieczną nutę w głosie przełożonej – Watykan? Rosja?
– Nie, nic z tych rzeczy – skrzywił się i wysiadł z auta – Jakaś dziewczyna mi wpadła pod koła, bo ją wampir próbował zaatakować.
– Powinieneś zadzwonić! Co z nią! Wie, że to był wampir? Gdzie jest?
– Spokojnie, mam wszystko pod kontrolą. Alexandra przez chwilę będzie u mnie, aż się obudzi i wyzdrowieje. Przyjedziemy do ciebie, żebyś ją poznała. Potrzebuję tylko pomocy-
– Zamierzasz ją u siebie zatrzymać?
– Zastanawiam się. Ale nie mów tak, jakby miała być moim zwierzątkiem – zmarszczył brwi – Pogadamy, gdy przyjadę, na razie muszę się ogarnąć... No i zdrzemnąłbym się, nie powiem. Muszę jeszcze zszyć ranę Alexandry-
– Co żeś zrobił? – syknęła kobieta – Jeśli skrzywdziłeś niewinną dziewczynę bez powodu, zamorduję cię własnymi rękoma.
– Wszystko wyjaśnię, Tesso, ale nie przez telefon. Nie bez powodu – westchnął Teehle, zamykając garaż pilotem przy kluczykach – To skomplikowane... ah, i potrzebuję, żebyś pociągnęła za kilka sznurków w związku z nią.
– Mianowicie? – Tessa była co najmniej zdenerwowana zachowaniem Teehlego.
– Załatw jej pogrzeb.
– Co?
– Ofiara śmiertelna wypadku drogowego. Wpadła w poślizg albo coś. Obojętnie, byleby była martwa dla świata i jedynym świadkiem byłem ja, ale przyjechałem, gdy już to się stało. Macie jej motor, jeśli byłby potrzebny. A przynajmniej powinniście mieć, zgłaszałem, że jest do sprzątnięcia. Ale oddajcie go, gdy będzie po wszystkim.
![](https://img.wattpad.com/cover/135122287-288-k160269.jpg)
CZYTASZ
Teehle (Widmowa Wojna #1)
VampireGdyby tylko nie wracała tego dnia motorem. Gdyby pojechała autobusem, nic by się nie wydarzyło. Wciąż by studiowała, rozmawiała ze znajomymi, żyła jak normalna dwudziestolatka. Zobaczyła tego dnia coś, czego nie powinna. Potem została uratowana i po...