Rozpoczynam maratonik! I zapraszam na czat z poprzedniego posta ;)
______________________
Następnego dnia Alexandrę obudził dzwoniący telefon. Sonya poruszyła się i głośnym jękiem wyraziła sprzeciw przeciwko obudzeniu się. Alexandra oślepiona światłem słonecznym po omacku znalazła telefon i odebrała go, nie patrząc, kto dzwoni. Jej kontakty ograniczały się do kilku osób i nietrudno było zgadnąć, kto prawdopodobnie czegoś od niej chciał. Sonya była tutaj, Siergieja nawet nie brała pod uwagę, a Michael nie dzwonił bez uprzedniego upewnienia się pisemnie, czy Alexandra może rozmawiać. Zostawał Teehle i Vasil.
– Hmm? – mruknęła do telefonu
– Obudziłem cię? – w głosie Teehlego pobrzmiewało zaskoczenie i rozbawienie. Alexandra odsunęła telefon od ucha, by spojrzeć na godzinę. Była czternasta. Siedziały z Sonyą do szóstej, oglądając filmy, które im wpadły do głowy.
– Poszłyśmy późno spać – powiedziała do słuchawki, przecierając oczy – Czy raczej wcześnie rano. Po co dzwonisz?
– Chciałem spytać, czy po ciebie przyjechać. Poza tym mam z tobą do załatwienia jedną... sprawę.
– Jaką sprawę? – momentalnie oprzytomniała. Pomyślała o ugryzieniu, ale po to przeniosła to na wtorek by dzisiaj, w niedzielę, móc spokojnie siedzieć u Sonyi bez martwienia się o swoją krew.
– Bez obaw – wyczuł jej nastrój – To nic strasznego i nie ma związku z ugry- z tym, co myślisz – poprawił się nie wiedząc, czy ktoś nie podsłuchuje. Alexandra spojrzała na Sonyę, która leżała zawinięta w kołdrę tyłem do niej, ale nie wiedziała, czy przyjaciółka śpi.
– Jaką sprawę? – powtórzyła ostrzej. Nie chciałam jego niespodzianek.
– Cierpliwości. Powinno ci się nawet spodobać – zaśmiał się. Zrozumiała, że nie wyciągnie z niego nic więcej. Więc przemilczała ripostę, a gdy Teehle się zorientował, że nie odpowie, dodał:
– Może być szesnasta?
– Mhm.
– Świetnie. Do zobaczenia.
I rozłączył się, nie czekając na odpowiedź. Cholerny wampir. Myśli, że jak powie, że to nic strasznego, to Alexandra od razu mu uwierzy?
– Kto to? – wymamrotała Sonya po chwili.
– Brat. Przyjedzie za dwie godziny.
– Mało czasu – skwitowała przyjaciółka, siadając na łóżku – Trzeba wstać. Która godzina?
– Czternasta.
– Wow. No dobra, lepiej wstać. Jeszcze Collin pomyśli, że umarłyśmy tu.
Alexandra roześmiała się.
– Hmm – Sonya zmarszczyła brwi – Zaproponowałabym normalny obiad, ale gdyby było trochę wcześniej. Lubisz zupki chińskie?
***
Dwie godziny później Alexandra opadła na miejsce pasażera.
– Powiesz z łaski swojej, co to za niespodzianka? – spytała, krzyżując ręce na piersiach. Teehle uśmiechnął się i ruszył, nie odpowiadając.
– Halo, nie ignoruj mnie.
– A może poczekasz, aż dojedziemy? – spytał, dalej się uśmiechając. To nie był złośliwy uśmiech, ani też zwykle rozbawienie. Teehle się po prostu... cieszył?
CZYTASZ
Teehle (Widmowa Wojna #1)
VampireGdyby tylko nie wracała tego dnia motorem. Gdyby pojechała autobusem, nic by się nie wydarzyło. Wciąż by studiowała, rozmawiała ze znajomymi, żyła jak normalna dwudziestolatka. Zobaczyła tego dnia coś, czego nie powinna. Potem została uratowana i po...