Rozdział VIII - Inny powód

3.3K 197 34
                                    

Była w szpitalu dwa tygodnie. Nie odwiedził jej ani razu - i dobrze - ale zgodnie z obietnicą przyniósł następnego dnia ebooka. Wtedy, kiedy była na badaniach. Gdy wróciła do swojej sali, urządzenie leżało niewinnie na stoliku. Nie ruszyła go jeszcze do wieczora, ale ostatecznie wzięła go, czując, jakby w ten sposób pozbawiała się godności.
Lekarze informowali ją tylko częściowo o wynikach badań i całej reszcie, zapewne wszystkie informacje przekazując bezpośrednio Teehlemu. Wiedziała tylko, że ma wyjść ze szpitala za dwa tygodnie.
Minęły szybko i monotonnie. Nie dopuszczała do siebie jakiejkolwiek myśli o wampirze, na zmianę śpiąc, czytając i jedząc.
Gdy nadszedł dzień jej wypisu, Teehle w końcu pojawił się w jej sali. Dziewczynie od razu przyspieszyło tętno, ale udała, że wszystko jest w porządku.
- Nie przychodziłeś - zauważyła bezbarwnie, gdy stanął przy łóżku.
- Sądzę, że ci to nie przeszkadzało.
- Dobrze sądzisz.
- Wiesz, że dzisiaj wychodzisz?
- Wiem - pobladła lekko, wyłączając ebooka. Dwa tygodnie bała się tego dnia. Michael wrócił do siebie. Teressa nie przejmowała się nią. Teehle miał wolną drogę do zrobienia, co tylko chce.
Wampir zauważył jej reakcję i uśmiechnął się chłodno, ale nic więcej nie odpowiedział. Wziął ebooka i wrzucił do plecaka, gdzie wciąż były nietknięte książki i laptop, po czym zarzucił go na ramię.
- Jak twoje nadgarstki? - spytał zwyczajnym tonem.
– Nie dowiedziałeś się przy wypisie? – spytała kąśliwie.
– Pytam ciebie. Zawsze najlepiej pytać bezpośrednio... poszkodowanej.
Zmierzyła go podejrzliwym spojrzeniem, gdy wzruszył ramionami.
– Wczoraj zdjęli szwy – odparła ostrożnie. Jeśli chce od niej wiedzieć, to i tak w końcu mu powie. Zmusi ją, wiedziała o tym doskonale – Jeśli chcę mieć małe i niewidoczne blizny, powinnam smarować je specjalną maścią.
– Lekarz dał mi receptę – przytaknął wampir.
– Ale to jutro, po zdjęciu plastrów ściągających – zignorowała go – Jestem w stanie ruszać rękoma… no, jedną, ale nie powinnam, bo jak blizny się rozejdą, to będą okropne.
– Świetnie. Masz kilka tygodni luzu – powiedział to normalnym tonem, ale nie była pewna, co jego słowa oznaczają. To normalne stwierdzenie czy zapowiedź, co będzie, jak się wyleczy?
Gdy na niego spojrzała, znowu zobaczyła chłodny uśmiech i już nie miała wątpliwości.
– Wstawaj. Idziemy.
– Kiedy Michael wróci? – wymknęło jej się. Wbił w nią zaskoczony wzrok.
– Nie wiem, kiedy przyjedzie do Anglii, ale zaprosił cię do Rumunii – odparł po chwili. Serce podeszło mi do gardła, ale nie ze strachu, tylko ekscytacji.
– Kiedy?
– Tak ci spieszno? - zmierzył ją złośliwym spojrzeniem - Nie wcześniej niż za miesiąc.
Czyli zbyt późno. Miała nadzieję, że może zanim Teehle będzie chciał ją ugryźć... wtedy mogłaby próbować wybłagać u Michaela ochronę. A tak nie miała szans, w ciągu miesiąca, to zdąży wyzdrowieć i spróbować jeszcze raz…

***

Jechali w ciszy. Alexandra uparcie patrzyła przez okno, ani razu nie obracając głowy do kierowcy. Gdy dotarli do garażu, Teehle bez słowa poczekał aż wyjdzie, by zamknąć auto, po czym zniknął w salonie, zostawiając jej plecak.
Dziewczyna wzięła go ostrożnie i poszła do swojego pokoju. Zmierzyła zmęczonym wzrokiem znajome  pomieszczenie, po czym odłożyła plecak na ziemię. Wyciągnęła z niego laptop i siadła na łóżku, zakopując nogi pod kołdrę. Musiała uciec od myśli, które w domu dopadły ją mocniej, niż w szpitalu.
Włączyła jakiś śmieszny filmik, mając nadzieję, że chociaż raz się zaśmieje, ale prawie pół godziny patrzyła bezmyślnie w ekran, myślami będąc daleko.
Teehle powiedział, że ma kilka tygodni luzu. Nie wiedziała, co znaczy kilka tygodni, ani na którym etapie leczenia stwierdzi, że już czas. Na razie miała jak najdłużej smarować tą specjalną maścią i starać się używać rąk, ale jednocześnie ich nie nadwyrężać. Za niedługo jej lewa ręka powinna funkcjonować lepiej, a prawa prawie idealnie. Pewnie wtedy wróci do tematu ugryzień.
Zorientowała się, że ani razu nie rozmawiała z Teehlem na temat jego ukrywanego wampiryzmu - odkąd się dowiedziała nie było ani jednej chwili, gdzie rozmowa trwałaby dłużej niż kilka przypadkowych zdań. Nic nie wiedziała. Nie wiedziała, dlaczego to ukrył… znaczy - wiedziała. Żeby mu zaufała i mógł ją ugryźć. Ale czuła, że jeszcze coś będzie chciał jej powiedzieć - zapewne o ugryzieniach, te “dogadanie się", które wspominał w szpitalu.
Jaka jest szansa, że zanim ją ugryzie, ona odwiedzi Michaela? To teoretycznie przyjaciel Teehlego, ale zachowuje się tak, jakby Alexandra wcale nie była próbowała zabić jego ani Teehlego. I wzbudzał zaufanie. Wiedziała, że nie powinna się poddawać takiemu zaufaniu względem przyjaciela Teehlego, ale Michael po prostu… po prostu czuła się przy nim bezpieczniejsza. Jeśli kiedykolwiek po spotkaniu Teehlego czuła się bezpieczna, to z Michaelem przed próbą samobójczą.
Z rozmyślań wyrwał ją trzask drzwi frontowych. Wzdrygnęła się i zmarszczyła brwi, gdy usłyszała wzburzone kroki na schodach. Odłożyła laptop na szafkę nocną, by wstać, ale w tym momencie do pokoju wpadła Tessa.
“Co-?
Sięgnęła ręką za plecy i nagle Alexandra zobaczyła wycelowaną w siebie broń. Pobladła.
- Próbowałaś popełnić samobójstwo - stwierdziła.
- T-tak, ale dlacze-
Teehle nagle wszedł do pokoju równie niespokojnym krokiem i ruszył w stronę kobiety.
- Tesso, wytłumaczę ci wszystko, tylko odłóż-
- Ty siedź cicho. Rozmawiam z Alexandrą.
Obróciła się do niego i strzeliła, zostawiając czerwony ślad na białej koszuli wampira. Mężczyzna zachwiał się zaskoczony.
- To za to, że nie rozegrałeś tego lepiej. A to - znowu nacisnęła spust - za spowodowanie próby samobójczej. A teraz zamknij się.
- Tesso-
- Mogę cię zabić, jeśli chcesz, a Teehle mnie nie powstrzyma - powiedziała, zwracając się znowu do Alexandry - Wiem, że cię uratował, ale jeśli chcesz umrzeć, mogę spełnić twoje-
- Tesso, nasza umowa.
To uciszyło kobietę. Obróciła się gwałtownie do wampira.
- Chcesz ją?
Dziewczynę przeszły ciarki, gdy usłyszała te słowa. Blada przeniosła wzrok na Teehlego i pełna złych obaw czekała, co odpowie. Wampir kilka sekund stał w bezruchu, a potem westchnął ciężko.
- Tak. Prawie od początku tak zamierzałem, ale nie byłem pewny, więc ci nie powiedziałem wcześniej.
Kobieta schowała broń i ruszyła do drzwi.
- Świetnie. Znajdę wyjście.
Teehle nie drgnął, gdy minęła go. Wcisnął ręce do kieszeni i wbił wzrok w podłogę jakby zamyślony. Alexandra przełknęła ślinę i otworzyła usta, by zapytać, ale wtedy mężczyzna podniósł głowę i spojrzał na nią tak beznamiętnie, że głos utknął jej w gardle.
- Wyglądasz na przestraszoną - stwierdził po chwili. Nie poruszyła się, wpatrując w niego. Tak, była przestraszona. Nawet nie było sensu tego ukrywać, więc znowu przełknęła ślinę i odezwała się zachrypniętym głosem.
- Ta umowa…?
- Dotyczy tego, że pracuję dla niej - odparł, spodziewając się tego pytania - Na samym początku zgodziła się na nią. Polega na tym, że raz na dziesięć lat mogę wybrać sobie kogoś, kto będzie po prostu mój.
- Co znaczy “mój"? - pobladła i serce podeszło jej do gardła.
- To - spojrzał twardo - że ani Tessa, ani nikt z Elerain nie mają wpływu na to, co z tym człowiekiem zrobię.
- I wybrałeś mnie.
- A kogo innego?
- Co chcesz zrobić?
- Przecież już wiesz - uśmiechnął się zimno.
- A ty wiesz, że ci nie pozwolę - odparła od razu - Wolę umrzeć, niż dać się znowu ugryźć. Jeśli znowu mnie ugryźć, wytrzymam, a potem znowu spróbuję się zabić.
- Nie zdążysz. Przypilnuje cię tak, że nie będziesz miała możliwości.
- Coś wymyślę! - odparła ostro, tłumiąc panikę, gdy podszedł bliżej łóżka i zaplótł ręce na piersi, spoglądając z wyższością - Umrę, gdy będziesz mnie gryzł. Pozwolę ci mnie zabić.
- To tak nie działa.
- A słyszałeś o sile woli u ludzi bardzo chorych którzy potem zdrowieją? - spytała złośliwie - To działa też w drugą stronę.
Przez chwilę milczał a potem nagle zwęził niebezpiecznie oczy.
- Ah tak? - powiedział ledwie słyszalnie i natychmiast pożałowała swoich słów. Zaraz potem silne palce chwyciły ją za szczękę i odchyliły głowę, dając lepszy dostęp do szyi.
Alexandra szarpnęła się gwałtownie zaskoczona, ale chwilę później ból w szyi ją sparaliżował. Zacisnęła zęby z cichym jękiem.
- Przestań-!
- I co? Zamierzasz umrzeć? - wycedził, odrywając się na chwilę. Zacisnęła zęby z bólu, niezdolna do składnej odpowiedzi. Gdy ją gryzł, siła woli rosła, zamiast słabnąć. Włączał się tryb obrony ciała, który kazał się opierać zagrożeniu, a nie poddać. Wiedziała to dobrze, ale chciała choć raz skutecznie go uciszyć - i dodatkowo zapewnić sobie spokój. Zamiast tego znowu ją ugryzł.

Teehle (Widmowa Wojna #1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz