Obudziło ją ciche, ale stanowcze pukanie do drzwi. Natychmiast się ocknęła, przez chwilę nie wiedząc, gdzie się znajduje. Usiadła gwałtownie, przecierając oczy i powstrzymując ziewnięcie.
- Proszę! - zawołała, z niepokojem patrząc na drzwi. Uczucie rozwiało się, gdy zobaczyła znajomą twarz za otwartymi drzwiami. Michael zlustrował pomieszczenie pobieżnie i skupił wzrok na dziewczynie. Gdy zobaczył, że leży na łóżku i powstrzymuje kolejne ziewnięcie, zmarszczył brwi.
- Obudziłem cię? Wybacz.
- Nie, nie! - zaprzeczyła szybko - Nie spałam.
- Więc - przekroczył próg i zamknął za sobą drzwi - na pewno wiesz, kto przyniósł ci herbatę - wskazał na szafkę nocną, na której stał kubek herbaty. Zaczerwieniła się.
- Ja- nie wiem- ugh.
Michael zaśmiał się i machnął ręką.
- Nie próbuj mnie okłamać, bo w większości przypadków będę wiedzieć, że to robisz. Ale gdy się pierwszy raz spotkaliśmy, przyznam się, że grałaś całkiem przekonująco.
- Wiedziałeś, że Teehlego...?
- Wiedziałem, że coś nie gra - usiadł na skraju łóżka, uprzednio zerkając pytająco - Ale spokojnie, nie gniewam się na ciebie ani nic podobnego. W gruncie rzeczy rozumiem i na twoim miejscu zrobiłbym pewnie to samo - wzruszył ramionami.
Alexandra przez chwilę nic nie mówiła, a potem spytała nieśmiało:
- Jak długo tu będę?
- Tydzień - odparł, jakby spodziewał się pytania - Za długo, za krótko? - uniósł brwi, patrząc pytająco.
- Za krótko - nie wahała się mu tego powiedzieć - Nie mogłabym... trochę dłużej? Konkretniej - jak najdłużej?
Na jego twarzy pojawiło się zamyślenie pomieszane ze zmartwieniem.
- Chodzi o to, żeby być jak najdłużej daleko od Teehlego?
Kiwnęła lekko głową i odwróciła wzrok, podciągając nogi do klatki piersiowej. Michael westchnął i siadł głębiej, patrząc na nią.
- Nie ode mnie zależy, ile tu będziesz. Ani nie od Vlada. Jeśli bym mógł, pozwoliłbym ci tu zostać tak długo, jak potrzebujesz, ale to Teehle decyduje.
Zacisnęła wargi.
- Zamierza mnie gryźć.
- Wiem - skrzywił się - Ale, jeśli mam być szczery, dziwię się, że wciąż się nie dogadaliście. Spodziewałam się, że po wyjściu ze szpitala pogadacie.
- Nie będę z nim dyskutować - skrzyżowała ręce na ramionach - Nie zamierzam pozwolić, by mnie gryzł.
- Alexandro... - urwał, widząc jej zdeterminowane, ale przerażone spojrzenie. Westchnął, kładąc dłonie na jej ramionach - Alexandro, Teehlemu na początku nie przeszkadza droczenie się z... uh, z ofiarą - powiedział poważnie, przytrzymując jej spojrzenie - Czasem robi to specjalnie, dla własnej zabawy, tak. Ale gdy z nim ostatnio rozmawiałem, był wściekły. Nie zamierza być dla ciebie ulgowy, gdy wrócisz. Proszę, Alexandro, dla własnego bezpieczeństwa przestań się z nim kłócić i dogadaj, kiedy się znowu zobaczycie.
Patrzyła na niego buntowniczo.
- Jeśli się nie poddasz, po prostu zniszczy cię. Na pewno ci groził, ale nie wiesz, jak bardzo groźbą podłączenia do kroplówki jest lekka w porównaniu do tego, co może zrobić.
Dalej nie odpowiadała. Nagle do drzwi rozległo się gwałtowne pukanie i podskoczyła, natychmiast tracąc determinację w oczach na rzecz przestrachu.
CZYTASZ
Teehle (Widmowa Wojna #1)
VampireGdyby tylko nie wracała tego dnia motorem. Gdyby pojechała autobusem, nic by się nie wydarzyło. Wciąż by studiowała, rozmawiała ze znajomymi, żyła jak normalna dwudziestolatka. Zobaczyła tego dnia coś, czego nie powinna. Potem została uratowana i po...