Rozdział III - Wampiry to nie legenda

4.7K 225 67
                                    

– Gdzie jest mój telefon? – spytała, gdy zobaczyła Teehlego w salonie. Siedział rozwalony na kanapie i pisał coś na swojej komórce.

– Po co ci? – spytał, upijając łyk wina z kieliszka i nie odrywając oczu od ekranu.

– Chcę zadzwonić.

Mężczyzna natychmiast skupił się na niej, stawiając kieliszek na stole.

Zadzwonić? – powtórzył z niedowierzaniem, siadając prosto – Chcesz zadzwonić?

W tym momencie Alexa skojarzyła fakty, o których wcześniej nie pomyślała. Jej numer już nie istniał. Telefon pewnie był w domu jej rodziców albo zniszczony w trakcie rzekomego wypadku. Ona sama nie istniała. Nie mogła do nikogo zadzwonić, bo była dla świata martwa. Pomijając nawet, że dlaczego miałby dać porwanej dziewczynie telefon?

Opuściła wzrok, gdy sobie to uświadomiła.

– Mogę ci kupić nowy telefon i nawet komputer, ale za żadne skarby nie wchodź na którekolwiek z twoich dotychczasowych kont – powiedział po chwili. Kupić jej telefon? Porywacz? – Mogę ci dać stos gier lub jakichkolwiek innych programów, jakich tylko będziesz chciała, ale na litość boską, Alexo, pamiętaj, że nie żyjesz. Nie możesz tak po prostu zadzwonić do kogoś. Nie masz jeszcze nowych papierów, które pozwolą ci istnieć i nie być związaną z motocyklistką, która zginęła w wypadku.

Alexandra milczała, nie wiedząc, co może mu odpowiedzieć. Porywacz od siedmiu boleści. Pozwolił mieć jej telefon... poczuła, że zbiera jej się na płacz. Nie przez telefon, oczywiście, tylko przez tą drugą część. Jest martwa. Zamrugała, powstrzymując łzy. Jej rodzice myślą, że nie żyje. Nie może do nich zadzwonić i powiedzieć, że wszystko w porządku, mniej więcej.

" Zamierzasz płakać? - Teehle podniósł się ze swojego miejsca, a na jego pytanie po policzku Alexandra spłynęła łza. Zaraz potem kolejna.

– Nie-

– Zamknij się - odparła, przyciskając dłoń do ust. Teehle zatrzymał się, a na twarzy pojawiło się zdumienie. Cofnęła się o krok, powstrzymując szloch - Nie płacz? Naprawdę?

– Alexan-

– Próbujesz mnie pocieszyć? Ty? Daj mi spokój.

Obróciła się na pięcie i poszła na górę, nie oglądając się za siebie. Zatrzasnęła drzwi pokoju trochę głośniej niż zamierzała, po czym przekręciła zamek w drzwiach łazienki i wróciła pod drzwi. Osunęła się po nich na ziemię, chowając twarz w dłoniach ze szlochem. Wczoraj się trzymała. Przedwczoraj się trzymała. W końcu musiał jej obronny mur runąć. Wytarła twarz rękawem, ale to nie pomogło, gdy kolejne łzy spłynęły po policzkach.

Prawie dostała zawału, gdy rozległo się pukanie do drzwi, o które się opierała.

– Wpuść mnie, proszę – usłyszała Teehlego. Bojąc się, że głos jej się załamie, nie odezwała się, kręcąc tylko lekko głową, mimo że Teehle nie mógł tego zobaczyć.

Straciła życie. Jej rodzice myślą, że nie żyje. Wszyscy znajomi z uczelni i szkoły...

Z jej ust znowu wyrwał się szloch. Nie potrafiła nawet sobie wyobrazić reakcji rodziców na to, że ich córka zginęła w wypadku samochodowym.

– Alexo-

– Idź! Powiedziałam– powiedziałam, żebyś dał mi spokój. T-to znaczy, że masz mnie zostawić samą! – starała się, by głos jej się zadrżał, ale wyszło beznadziejnie.

– Wiem, że to moja wina, ale nie było innego wyjścia-

– I nie nazywaj mnie Alexą! – zignorowała jego słowa, by nie wywołać potoku łez. Tak mówiła do niej mama.

Teehle (Widmowa Wojna #1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz