Rozdział XII - Panno Alexandro

2.7K 172 59
                                    

Suzanne okazała się być starszą kobietą - przy czym “starszą- znaczyło około pięćdziesięciu lat. Średnia wieku w zamku była dość niska i Alexandra nie chciała snuć podejrzeń, dlaczego tak jest.

Gdy weszła do pokoju kobiety, łowczyni siedziała przy biurku, wpatrując się w kartkę uważnie. Rude włosy, przeplatane siwizną, zwisały z niedokładnie spiętego koka. Suzanne podniosła na nią pogodne spojrzenie i ciemnoniebieskie oczy uśmiechnęły się na jej widok.

- Domyślam się, że mam przyjemność poznać Alexandrę? - spytała, prostując się i podchodząc do niej z uśmiechem. Dziewczyna kiwnęła głową niepewnie.

- Tak. Vasil powiedział, że mam tutaj przyjść…

- Tak, tak, potrzebujesz pięknej sukni - przytaknęła, zapraszając do środka i zamykając drzwi - Myślę, że ciemnoczerwona sukienka może wyglądać olśniewająco - powiedziała, podchodząc z powrotem do biurka. Otworzyła szufladę i wyjęła coś z niej - Albo niebieski?

Przekrzywiła głowę, lustrując ją oceniającym spojrzeniem.

- Niebieski będzie lepszy. Mam taki materiał, który powinien się dobrze zgrać. Teraz wezmę z ciebie miarę, a po obiedzie przyjdę do ciebie albo przyśle samą sukienkę. Ale raczej przyjdę, te włosy nie mogą być w tak zwyczajnej fryzurze. Trzeba będzie coś pokombinować.

- Lubię moją fryzurę… - zaprotestowała Alexandra bez przekonania, gdy kobieta podniosła jej rękę, by zmierzyć długość. Suzanne była bardzo zamieszana i energiczna, ale równocześnie Alexandra od razu poczuła sympatię.

- A teraz stój spokojnie, muszę pomierzyć wszystko.

***

Sukienka, którą wieczorem przyniosła Suzanne, była przepiękna. I skromna, ku uldze Alexandry. Delikatny, błękitny materiał sięgał do kostek, układając się prosto, bez żadnych koronek i falbanek. Alexandra nie wiedziała, czy to Michael zasugerował, czy to był pomysł Suzanne, ale… podobała jej się. A niewiele sukienek dostawało jej akceptację.

Tylko że nawet taka sukienka na nic się nie zda, jeśli Alexandra będzie się ukrywać w pokoju.

Bal był na dziewiętnastą. Teraz dochodziła dziewiętnasta trzydzieści, a ona stała przy oknie z pięściami zaciśniętymi na wąskim parapecie. Na myśl, że miałaby iść do tylu ludzi, robiło jej się słabo. A jeśli wśród gości balu trafi się więcej wampirów? A jeśli któryś będzie próbował ją ugryźć? Skoro Teehlemu smakuje jej krew, musi być dość kusząca dla któregokolwiek wampira. Sukienka dość mocno eksponowała jej szyję i dekolt, a włosy upięte w piękny kok w żaden sposób jej nie osłaniały. Czuła się bardziej bezbronna niż przy Teehlem.

Poza tym była też druga sprawa. Mogła się na balu po prostu rozsypać.

Podniosła rękę i spojrzała na bandaż, który wciąż osłaniał jej lewą dłoń. Nikt poza Michaelem nie spytał, skąd się wziął - a on i tak wiedział wcześniej. To może oznaczać, że łowcy wiedzą, co się dzieje w Elerain albo po prostu się nie przejmują ranami. To chyba normalne w organizacji łowców, że ktoś jest czasem ranny. Vasil zapewniał, że łowcy nie wiedzą nic poza tym, że jest z Elerain. Więc powinni sądzić, że to konsekwencja niepowodzenia jakiejś misji.

Ktoś zapukał w cicho w drzwi, wyrywając ją z zamyślenia. Wyprostowała się i przełknęła ślinę, mając nadzieję, że wygląda normalnie.

- Proszę! - zawołała. Drzwi uchyliły się lekko, a w progu pokazała się znajoma postać… i jednocześnie nieznajoma. Alexandra zamrugała, na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie.

Teehle (Widmowa Wojna #1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz