Alexandra zatrzymała się na dole schodów, wiedziona przeczuciem, że coś zdecydowanie jest nie tak. Z kuchni nie słyszała żadnego stukania naczyń, a jedyne przyciszony głos Sonyi.
Od razu się domyśliła, o czym mówi Teehlemu, chociaż nie rozumiała słów.
– Do sekty? Co masz na myśli?
To był głos wampira. Nie Teehlego, o którego tak niedawno się martwiła. To był głos drapieżnika, którego poznała na początku. Spóźniła się.
– Bo- bo podobno skręciła sobie nadgarstek, stąd ten bandaż… ale dzisiaj rano zobaczyłam na nim rany.
Alexandra zakradła się bliżej drzwi kuchni, doskonale zdając sobie sprawę, że Teehle wie o jej obecności.
– Powiedz jej, że dobrze mówi – szepnęła.
– Sądzisz, że to sekta? – spytał wampir, nie dając żadnego znaku, że usłyszał Alexandrę.
– Błagam, Teehle, powiedz jej, że ma rację! To sekta, należę do niej i mnie omamili – znowu szepnęła – Nie rób jej krzywdy?
– Mówiłem, że to niebezpieczne – stwierdził cicho i Alexandrze serce podeszło do gardła. Mówił do niej czy o niej?
– Wiedziałeś?! – syknęła Sonya.
– Oczywiście, że wiedziałem – parsknął Teehle i iskierka nadziei, która pojawiła się wcześniej, zniknęła. To nie był ton głosu, który sugerował, że zamierza ciągnąć historyjkę o sekcie.
– Chodź tu.
Przełknęła ślinę przerażona. Teehle nie złamie obietnicy, jak zawsze… i- i Sonyi stanie się krzywda. Musi coś zrobić.
Na miękkich nogach Alexandra wkroczyła do kuchni, zerkając na Sonyę, ale potem wbijając wzrok w wampira. W oczach Sonyi zobaczyła zaskoczenie i strach o przyjaciółkę. W oczach Teehlego zmęczenie, rezygnację… ale głównie gniew.
– Ostrzegałem, ale nie posłuchałaś – powiedział chłodno, zaciskając zęby.
– Nie krzywdź jej – wydusiła Alexandra – To moja wina, powinnam była bardziej uważać, żeby się nie dowiedziała o sekcie-
– O sekcie! – parsknął znowu, po czym wyminął ją – Powiedz jej, ile chcesz – rzucił jeszcze i wyszedł z kuchni.
– Mogłeś w tym tygodniu odpuścić – krzyknęła w stronę przedpokoju łamiącym się głosem – Wtedy nic by się nie stało!
– Co się dzieje? Dlaczego miałby mnie skrzywdzić? – Sonyą była przestraszona i zdezorientowana. Alexandra zacisnęła pięści. Nie powstrzyma go. Oboje o tym wiedzą. Cokolwiek Teehle zamierza zrobić, Alexandra nie będzie miała sił, by go powstrzymać.
Westchnęła ciężko. To nie znaczy, że ma jej powiedzieć wszystko i jeszcze bardziej przerazić.
– Nie należę do sekty – powiedziała zrezygnowana, starając się nie popłakać. To jej wina – Aleks nie jest prawdziwym imieniem tego mężczyzny, a do tego on nie jest moim bratem. Pomysł, by przyjść z tym do niego, był najgorszą opcją!
– O czym mówisz? Boisz się go? Robi ci krzywdę?
To nie strach w głosie przyjaciółki zabolał. Usłyszała w nim gniew na Teehlego, który ugodził ją do żywego. Sonya martwiła się i to, że jej coś robił…
– Te ślady na ręce – zmusiła się do mówienia i wskazała zabandażowany nadgarstek – to jego dzieło.
Sonya pobladła jeszcze bardziej.
CZYTASZ
Teehle (Widmowa Wojna #1)
VampireGdyby tylko nie wracała tego dnia motorem. Gdyby pojechała autobusem, nic by się nie wydarzyło. Wciąż by studiowała, rozmawiała ze znajomymi, żyła jak normalna dwudziestolatka. Zobaczyła tego dnia coś, czego nie powinna. Potem została uratowana i po...