Dzieje się, dzieje ;)
__________________________
Michael napisał Alexandrze, że Teehle będzie siedział w pokoju jeszcze dzień albo dwa, więc dziewczyna nie próbowała się dobić do wampira jeszcze dwa dni. Nie uszło jej uwadze, że minął wtorek. Jednocześnie cieszyła się z tego, że ugryzienie się opóźnia, a jednocześnie wolałaby, żeby ją ugryzł zgodnie z ustaleniami. I nie chodziło tylko o to, że będzie potem głodny, więc bardziej niebezpieczny. Po prostu się o niego martwiła. Teraz nie była pewna, czy dobrze oceniła jego stan w kawiarni. Może jednak miał chłodniejsze słonie niż powinien?
W środę wieczorem do niego zapukała. Minęły dwa dni, odkąd rozmawiała z Michaelem, więc minął też czas, który wampir miał jeszcze siedzieć zamknięty.
– Teehle! - zapukała mocniej - Nie wiem, o co ci chodzi, ale-
Drzwi otworzyły się gwałtownie. Alexandra zanotowała, że nie usłyszała przekręcanego klucza - miał je otwarte cały czas? - a potem jej spojrzenie padło na wampira.
Teehle stał przy drzwiach z wyczerpaniem widocznym na twarzy tak bardzo, że aż zaniemówiła. Jeśli dobrze zapamiętała, wciąż miał na sobie koszulę, którą ubrał do kawiarni, ale teraz była pognieciona tak, że nie nadawała się do wyjścia.. Skórę miał bardzo bladą i zdecydowanie wyglądał tak, jakby potrzebował krwi.
– Co chcesz? - spytał ostro. Skrzyżowała ręce na piersiach.
– Żebyś stamtąd w końcu wyszedł - odparła, automatycznie przybierając podobny ton głosu - Siedzisz zamknięty od weekendu, a jest środa-
– I co cię to interesuje?
Zacisnęła zęby.
– Martwię się, Teehle! - warknęła.
– Martwisz się - powtórzył, a jego postawa drastycznie się zmieniła. Zgarbił się lekko, po agresji nie było śladu.
– No jak ktoś ucieka z kawiarni bez słowa wyjaśnienia, a potem siedzi cztery czy pięć dni zamknięty w pokoju, to chyba jest o co się martwić - odpowiedziała, lustrując go uważnym spojrzeniem. Bez trudności zrozumiała, że był zdziwiony, że się martwiła. Ona zresztą też się wcześniej dziwiła.
Spróbował odzyskać swoją postawę twardego wampira. Z powrotem się wyprostował, po czym przyjął nonszalancki wyraz twarzy. Widziała jednak, że pod tą maską jest zmęczony i prawdopodobnie głodny. Podejrzewała, że najchętniej zamknąłby się z powrotem w pokoju. Zaraz po ugryzieniu jej albo kogoś innego.
– Michael to nazwał kryzysem wieku starczego - powiedział - Żartem oczywiście, ale powiedzmy, że to było to.
Alexandra zmusiła się do wzruszenia ramionami, chociaż paliła ją ciekawość i potrzeba dowiedzenia się więcej. Nie będzie naciskać. A jeśli się dowie czegoś strasznego?
– Wolałabym, żebyś chociaż uprzedził. Nawet nie wiedziałam, czy na pewno tam jesteś, czy gdzieś nie pojechałeś - zauważyła, unosząc brew. W oczach Teehlego znowu mignęła niepewność. Alexandrę uderzyło to, że poczuła się jakby miała przed sobą bezbronną osobę.
Nie chciała tego widzieć więcej razy.
Skrzywiła się.
– W każdym razie ty wyglądasz marnie, a przegapiłeś wczorajszy dzień.
– Wczorajszy...? Ah - zamrugał - Dzisiaj jest środa.
– No jest.
Prawie się nie bała, gdy ją ugryzł.
CZYTASZ
Teehle (Widmowa Wojna #1)
مصاص دماءGdyby tylko nie wracała tego dnia motorem. Gdyby pojechała autobusem, nic by się nie wydarzyło. Wciąż by studiowała, rozmawiała ze znajomymi, żyła jak normalna dwudziestolatka. Zobaczyła tego dnia coś, czego nie powinna. Potem została uratowana i po...