Alexandrze było wstyd za swoje zachowanie poprzedniego wieczora. Uniosła opatrzone ręce. Nie przed Teehlem, ale przed sobą. Wczoraj coś w niej pękło, rozsypała się. Gdy przypominała sobie swoją uległość wobec niego, w jej głowie pojawiała się złość na siebie. Jak mogła być tak słaba? Jak mogła pokazać Teehlemu, jak bardzo jest rozbita? Teraz wampir już na pewno wie, że jest na skraju wytrzymania i wystarczy niewiele, by złamać ją całkiem.
A ona nie zamierzała pozwolić się złamać. Powiedziała Teehlemu, że się nie podda. I tak będzie. Walka do końca, nawet jeśli to sprawiało, że musiała znosić jego obecność przez cały dzień, a potem zasypiać w nocy ze świadomością, że siedzi w fotelu obok.
Podniosła wzrok znad książki, nad którą w ogóle się nie skupiała, by spojrzeć na wampira. Natychmiast pobladła i wbiła go z powrotem w litery, gdy ich spojrzenia się spotkały. Obserwował ją. Mniej więcej co trzecie zerknięcie na niego utwierdzało ją w przekonaniu, że pilnuje jej i próbuje się dowiedzieć, co myśli, gdy napotykała szare oczy. Czuła się nieswojo, ale nie zamierzała narzekać, by nie uznał tego za małe zwycięstwo.
Poza tym zastanawiało ją jeszcze jedno. Powiedział, że teraz będzie jeszcze gorzej, ale od poprzedniego wieczora nie zrobił dosłownie nic, co celowo miałoby wywołać jej strach, niepokój, cokolwiek. Poprzedniego wieczora zagrzał jej jedzenie i czekał z nią w kuchni, aż zje. Zaprowadził do salonu, gdzie bez słowa naszykował jej kanapę. Długo starała się nie zasnąć, bo wiedziała, że siedzi obok i pewnie wie, czy śpi, czy nie, ale po wzięciu tabletek przeciwbólowych, ostatecznie zmogło ją gdzieś po północy mimo jego obecności. Jej ciało nie wytrzymało wydarzeń całego dnia.
Gdy się obudziła, znowu - albo wciąż - był przy niej, ale spał. Skrzypnięcie kanapy, gdy usiadła, obudziło go i chwilę później poruszył się, sprawiając, że podskoczyła na swoim miejscu.
- Mówiłeś poważnie, że zamierzasz mi towarzyszyć dwadzieścia cztery na dobę? - spytała wtedy, rzucając zdenerwowane spojrzenie. Odpowiedział delikatnym, chłodnym uśmiechem, ale nic nie powiedział.
- Co z myciem się? Nie zgadzam się, byś stał i patrzył, jak się myję.
- Przemyślę.
Wciąż nie poznała odpowiedzi na to pytanie, ale nie zamierzała się przy nim rozbierać. To byłoby zbyt upokarzające.
Zastanawiało ją raczej to, czy jego poważniejsze metody to wywoływanie presji ciągłą obecnością, czy może na coś czeka, a to tylko wstęp. Nie miała żadnego pomysłu, co może zrobić, by go powstrzymać przed tym, co planuje.
- Alekso.
Wzdrygnęła się przestraszona nagłym dźwiękiem i podniosła wzrok na wampira, spoglądając zachmurzona.
- Nie mów do mnie "Alekso".
- Rozmawiałem z Michaelem.
Zanim zdążyła nad sobą zapanować, w jej oczach pojawiła się ekscytacja i nachyliła się do Teehlego wyczekująco.
- Jutro z rana lecisz do Rumunii - powiedział po chwili, patrząc uważnie - Prywatny samolot przyleci na pobliskie lotnisko. Mam nadzieję, że zdążysz się spakować. Na jakiś tydzień może?
Na zmianę czuła radość i niepokój. Jedzie do Michaela! Ale tylko na tydzień, czy to nie za mało? Mimo wszystko wciąż pewien okres, w którym będzie mogła poszukaj ochrony. Musi jej się udać...
Próbowała zachować kamienny wyraz twarzy, ale po niechęci na twarzy wampira, domyślała się, że całkowicie jej to nie wychodzi.
- O której mam być gotowa?
CZYTASZ
Teehle (Widmowa Wojna #1)
WampiryGdyby tylko nie wracała tego dnia motorem. Gdyby pojechała autobusem, nic by się nie wydarzyło. Wciąż by studiowała, rozmawiała ze znajomymi, żyła jak normalna dwudziestolatka. Zobaczyła tego dnia coś, czego nie powinna. Potem została uratowana i po...