Rozdział 3

7.1K 393 7
                                    

-Na co masz ochotę?

- Cokolwiek... smaki naszych krajów są podobne - nietrudno było wyczytać moja obojętność, brak zainteresowania, a może faktycznie złość.

- Dąsasz się za to co powtórzyłem?

- Dąsają się dzieci, ja mam trochę więcej centymetrów wzrostu.

- Posłuchaj... moim znajomym chodziło tylko o to, że wszystkie kobiety które do tej pory widzieli w moim towarzystwie pochodziły z Rublówki. Po prostu zdziwieni byli twoją zwyczajnością... Wiesz co to Rublówka?

- Tak, najbogatsza dzielnica Moskwy. I co to zmienia? Zresztą chyba jestem nazbyt dzisiaj drażliwa, żeby dotarły do mnie twoje argumenty.

- Co takiego dokładnie zrobił ci Ismach?

- Musimy o nim rozmawiać?

- Tak, jeśli ten temat ma psuć nam każdą rozmowę.

- Jestem chyba zbyt zmęczona na takie dyskusje, zbyt głodna i mało cię to zainteresuje - mężczyzna przerwał wskazującym palcem mój wywód kierując się do kelnera, który właśnie podszedł, i któremu szybko podyktował zamówienie w swoim ojczystym języku. Zauważył moje lekkie rozbawienie.

- Z czego się śmiejesz?

- Język... nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że pasuje tylko waszemu prezydentowi i ewentualnie generałom... no i mafii.

- Razi cię rosyjski? - zapytał zaciekawiony.

- Obawiam się odpowiadać na to pytanie...

- Nalegam...

- Tak. Nie lubię tego języka.

- Polski uwierz też nie brzmi dla nas jak muzyka. Mamy remis. Zatem... jakie winy ponosi Martin?

- Mówienie o tym byłoby lekko niewłaściwe. Macie wspólne interesy.

- Nie interesuję się tym żeby wykorzystać to przeciw niemu, ale żeby bardziej zrozumieć ciebie. Nie zamierzam z nim żyć, żeby miało to zaszkodzić naszym relacjom.

- W dużym skrócie...

- Mam czas...

- Nie masz żadnych obowiązków, do których musisz gnać? Nie wiem... psa którego trzeba wyprowadzić, kanarków które trzeba nakarmić, albo nie musisz wybrać krawata na jutro? - nadal próbowałam odwlec odpowiedź.

- Nic z tych rzeczy. Nie mam też żony, dzieci które płaczą, a matka przebywa w Sankt Petersburgu. Mam też młodszego o rok brata, który mieszka  w Moskwie, ale ma żonę i dwójkę dzieci, więc moje towarzystwo jest mu zbyteczne.

- A ojciec?

- Nie żyje...

- Przepraszam...nie wiedziałam - zrobiło mi się nagle głupio.

- Nie masz za co przepraszać. Nie twoja wina.

- Ja też nie mam ojca... zmarł jak miałam osiemnaście lat.

- Ja swojego nie pamiętam. Właściwie kilka krótkich wspomnień, fleszy. Zbyt mało, żeby rozpaczać.

- Co mu się stało?

- Był dowódcą wojsk w '94. Zginął niemal na samym końcu wojny. Miałem wtedy siedem lat.

- Przykro mi.

- Matka była córką wojskowego i miała męża wojskowego. Udało jej się nas wychować na porządnych Rosjan. Dała nam mnóstwo miłości, ale w równowadze z dyscypliną.

Miłość po rosyjsku / Część IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz