-Na co masz ochotę?
- Cokolwiek... smaki naszych krajów są podobne - nietrudno było wyczytać moja obojętność, brak zainteresowania, a może faktycznie złość.
- Dąsasz się za to co powtórzyłem?
- Dąsają się dzieci, ja mam trochę więcej centymetrów wzrostu.
- Posłuchaj... moim znajomym chodziło tylko o to, że wszystkie kobiety które do tej pory widzieli w moim towarzystwie pochodziły z Rublówki. Po prostu zdziwieni byli twoją zwyczajnością... Wiesz co to Rublówka?
- Tak, najbogatsza dzielnica Moskwy. I co to zmienia? Zresztą chyba jestem nazbyt dzisiaj drażliwa, żeby dotarły do mnie twoje argumenty.
- Co takiego dokładnie zrobił ci Ismach?
- Musimy o nim rozmawiać?
- Tak, jeśli ten temat ma psuć nam każdą rozmowę.
- Jestem chyba zbyt zmęczona na takie dyskusje, zbyt głodna i mało cię to zainteresuje - mężczyzna przerwał wskazującym palcem mój wywód kierując się do kelnera, który właśnie podszedł, i któremu szybko podyktował zamówienie w swoim ojczystym języku. Zauważył moje lekkie rozbawienie.
- Z czego się śmiejesz?
- Język... nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że pasuje tylko waszemu prezydentowi i ewentualnie generałom... no i mafii.
- Razi cię rosyjski? - zapytał zaciekawiony.
- Obawiam się odpowiadać na to pytanie...
- Nalegam...
- Tak. Nie lubię tego języka.
- Polski uwierz też nie brzmi dla nas jak muzyka. Mamy remis. Zatem... jakie winy ponosi Martin?
- Mówienie o tym byłoby lekko niewłaściwe. Macie wspólne interesy.
- Nie interesuję się tym żeby wykorzystać to przeciw niemu, ale żeby bardziej zrozumieć ciebie. Nie zamierzam z nim żyć, żeby miało to zaszkodzić naszym relacjom.
- W dużym skrócie...
- Mam czas...
- Nie masz żadnych obowiązków, do których musisz gnać? Nie wiem... psa którego trzeba wyprowadzić, kanarków które trzeba nakarmić, albo nie musisz wybrać krawata na jutro? - nadal próbowałam odwlec odpowiedź.
- Nic z tych rzeczy. Nie mam też żony, dzieci które płaczą, a matka przebywa w Sankt Petersburgu. Mam też młodszego o rok brata, który mieszka w Moskwie, ale ma żonę i dwójkę dzieci, więc moje towarzystwo jest mu zbyteczne.
- A ojciec?
- Nie żyje...
- Przepraszam...nie wiedziałam - zrobiło mi się nagle głupio.
- Nie masz za co przepraszać. Nie twoja wina.
- Ja też nie mam ojca... zmarł jak miałam osiemnaście lat.
- Ja swojego nie pamiętam. Właściwie kilka krótkich wspomnień, fleszy. Zbyt mało, żeby rozpaczać.
- Co mu się stało?
- Był dowódcą wojsk w '94. Zginął niemal na samym końcu wojny. Miałem wtedy siedem lat.
- Przykro mi.
- Matka była córką wojskowego i miała męża wojskowego. Udało jej się nas wychować na porządnych Rosjan. Dała nam mnóstwo miłości, ale w równowadze z dyscypliną.
CZYTASZ
Miłość po rosyjsku / Część II
RomanceMałgorzata wraca po burzliwym romansie i w ciąży do Polski. Chce całkowicie odciąć się od spraw pozostawionych w NY. Martin jednak nie odpuszcza jej i nie daje świętego spokoju. Początkowo wysyłane tylko smsy, maile zamienia w osobiste poszukiwania...