- Gdzie jedziemy?
- To niespodzianka...
- Powiedz przynajmniej czy daleko - absurdalne wyobrażenia, że nagle Igor mógłby wpaść na pomysł uprowadzenia mnie, zrobienia jakiejkolwiek krzywdy, prześladowały mnie odkąd wróciłyśmy wczoraj przed północą z Zoraya do domu. Musiałam brnąć w tą relację dla interesu innych, a jednocześnie chciałam wszystko rozwiązać w najprostszy sposób. A mianowicie zapytać wprost. Bo w gruncie rzeczy co mógłby mi faktycznie wtedy zrobić, o co mieć żal?
- Wiem jak zwykłe rzeczy robią na tobie niezwykłe wrażenie i mam nadzieję, że tego jeszcze nie widziałaś.
- To za duże miasto, żeby zajrzeć wszędzie.
- To zaledwie pół godziny drogi z Brooklyn'u, więc za jakieś pięć minut będziemy na miejscu - spojrzał na zegarek. - Co ważniejsze... Pięknie wyglądasz. Wiem, że mówiłem to już kilkukrotnie, ale dziś... - kręcił dla potwierdzenia znacząco głową. Czyli zabieg omamienia Aristowa moim wysiłkiem włożonym w ogólny dzisiejszy wizerunek przynosił pożądany efekt. Wprawdzie początkowo zakładałam włożyć zwyczajną sportową sukienkę, ale Zoraya poradziła żebym była bardziej wiarygodna i pokazała zaangażowanie. Zgodziłam się na lazurową szmizjerkę bez rękawów ze złotymi guzikami i przepasaną szerokim wiązanym pasem. Szare sznurowane botki i prosta torebka Chanell nie odciągały spojrzeń, a proste włosy z niewidzialnym niemal makijażem mogły mylić co do mojego wieku. Nie włożyłam tylko Piageta... Dziś wyjątkowo mi ciążył. Aristow wyglądał nienagannie. Ciemna niebieska koszula zestawiona z eleganckimi w tym samym kolorze spodniami i czarnymi mokasynami faktycznie mogła sugerować, że jest to ktoś z Vogue. Tyle pewności ile miał ten człowiek w każdym geście, słowie, można by rozdzielić na połowę Manhattanu. Jego władczość przebijająca się w każdym ruchu tak bardzo nie pasowała do kochającego syna, troskliwego brata i ojca, który przez słomkę podaje napój dwulatkowi, oraz do kogoś kto ociera krew z mojego kącika ust. Wszystkie te elementy ładujące mi się teraz do mojej głowy zwiesiły mi nastrój. Chciałabym żeby zwyczajnie okazał się pierwszym facetem, na którym nie musiałabym się zawieść.
- Chodzź zamyślona dziewczyno...- wychwycił moje wycofanie. Wysiedliśmy z jego auta i kierowca odjechał. - Byłaś tu?
- Pierwszy raz widzę to miejsce... - Weszliśmy głównym wejściem, które poza ładnym otoczeniem nie oznajmiało czegoś szczególnego. Kiedy jednak idąc za Igorem przeszłam na taras, zobaczyłam kolejny ukryty przede mną cud w tym mieście...
Penthouse 808 Rooftop to miejsce dla wszystkich, ale turyści nie trafiają tu zbyt szybko. I to właśnie przemawiało za tym, że wśród gromadzących się ludzi, nadal czuło się wyjątkową kameralność i anonimowość.
- Masz monopol na urzekające widoki... - stałam wpatrzona w most z czarnymi cartierami na nosie. Nie spieszyło mi się żeby zajmować miejsce.
- Marzę żeby mieć monopol na ciebie... - to zdanie wyrwało mnie z nostalgii.
CZYTASZ
Miłość po rosyjsku / Część II
RomanceMałgorzata wraca po burzliwym romansie i w ciąży do Polski. Chce całkowicie odciąć się od spraw pozostawionych w NY. Martin jednak nie odpuszcza jej i nie daje świętego spokoju. Początkowo wysyłane tylko smsy, maile zamienia w osobiste poszukiwania...