Prolog

137 10 7
                                    


– To zabawne – powiedziała Sul, wyglądając przez okno.

– Co jest zabawne? – odruchowo spytał Anders, nalewając herbatę do cienkich, porcelanowych filiżanek. Ostatnimi czasy Łowczyni bywała taka... nieobecna, zamyślona.

– Przez cały ten czas rozpaczliwie chciałam się pozbyć Kotwicy. Nigdy do końca nie pogodziłam się z tym, że tkwi we mnie obca moc. A teraz, gdy jej nie ma... czuję żal.

– Może dlatego, że to była JEGO moc? – Uzdrowiciel ugryzł się w język, ale za późno – słowa już padły.

Z miną winowajcy spojrzał na drobną, białowłosą elfkę. Od kiedy ją poznał, z pozoru, fizycznie niewiele się zmieniła, oczywiście oprócz utraty lewego ramienia. Nadal była niewysoka, nawet jak na przedstawicielkę swojej rasy, szczupła, lecz z wyraźnie zarysowanymi mięśniami. Zielone oczy czujnie przypatrywały się rozmówcy. Wewnątrz jednak... głębia jej myśli, którą od zawsze wyczuwał, stała się teraz otchłanią, nieosiągalną niczym światło odległych gwiazd. Milczała też jeszcze więcej niż kiedyś, rzadko biorąc udział w życiu mieszkańców Podniebnej Twierdzy.

– Pewnie masz rację – odparła elfka po dłuższej chwili. – Czy nie jest tak, że doceniamy co nam dane dopiero wtedy, gdy to utracimy? On zabrał to, co nas łączyło... – Opuściła głowę. Już nie patrzyła na dziedziniec, a może nie widziała go, bo przed oczami duszy rysowały się inne sceny... szpiczasty podbródek, błysk w szafirowych tęczówkach, szelest przewracanych kart księgi, grymas niezadowolenia, gdy piła herbatę. Twierdził, że wtedy jej usta smakują inaczej...

Odwróciła się od okna i sięgnęła po filiżankę.

– Inkwizytorko... – Anders nie zareagował na pełen niechęci grymas elfki. Może Inkwizycja już nie istniała oficjalnie, ale ona na zawsze pozostanie jej przywódczynią – ...o ile się nie mylę... dał ci coś w zamian.

Przeklinał się za to, że musi spytać. Właściwie znał odpowiedź, ale chciał to usłyszeć od niej.

– To prawda. – Skinęła głową, kładąc dłoń na brzuchu.

– Szkoda, że się nie dowie.

– Jestem pewna, że się dowie. Ale nie spodziewaj się reakcji z jego strony.

– Przyjmujesz to bardzo spokojnie – zauważył z niedowierzaniem.

– Nie powinnam się denerwować. – Sięgnęła po filiżankę znów zapatrzona w okno.

Anders wyszedł cicho. Przyszła pora na wysłanie kilku listów.

Sul długo siedziała nieruchomo. Z pamięci, całkiem niechciane, wyłaniały się wspomnienia...

VIR SHIVA - DROGA OBOWIĄZKU [DRAGON AGE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz