Rozdział 25. Halamshiral, rok później.

44 3 0
                                    


– No i znów tu jesteśmy – krzywiąc się, zauważył Cullen. Już sama podróż wprawiła go w koszmarny nastrój, jej powód wywoływał ból głowy. – Czy wiesz, że to właśnie w Halamshiral twoja pupilka, Cesarzowa Celene, nakazała zlikwidować całe obcowisko? –zwrócił się do Łowczyni, której odświętnie wystrojony wierzchowiec poprzedzał jego własnego. – Nie przeszkadza ci to, kiedy tak zapamiętale popierasz jej decyzje? Ilu właściwie elfów zginęło, Josie?

– Wielu – szeptem odparła Antivanka, chyląc głowę.

Sul odniosła wrażenie, że uwaga Komendanta nie była do końca przeznaczona dla niej. Podejrzewała, że dostała się po prostu w sam środek kłótni kochanków, której powodów nie znała. Tak czy inaczej, zachowanie Cullena było niedopuszczalne. Wobec Świętej Rady mogą prezentować tylko jedną postawę – zwarty front, pełną zgodność i posłuszeństwo przywódcy.

– Wciąż błędnie zakładasz, Komendancie, że jestem elfem, może nawet Dalijką. – Postanowiła sprowadzić templariusza na ziemię. Dość brutalnie, to prawda, ale tak należało z nim postępować. – Tymczasem ja jestem Inkwizytorką, Herold Andrasty, przywódczynią Inkwizycji. Dlatego zaproszono nas na rozmowy, zamiast po cichu zdecydować o naszym losie i przekazać rozkaz. Liczą się z nami, bo muszą. Trzymam w garści Orlais, a Orlais trzyma w garści pozostałych, nawet jeśli nigdy głośno tego nie przyznają. – Odwróciła się do tyłu i spojrzała na zagniewaną twarz mężczyzny. – Celene... jest użyteczna. Tak jak i twój ulubieniec, Wielki Książę, który gdyby spotkał mnie prywatnie, miałby dla mojej pustej główki tylko jedno zastosowanie.

Z rumieńca na jego twarzy wyczytała, że Cullen dobrze sobie zdaje sprawę z opinii Gasparda o elfach, elfkach w szczególności.

– Proszę, nie teraz – szepnęła bliska łez Józefina, jednak w chwilę później uśmiechnęła się promiennie do przybliżającego się tłumu. – Będzie jeszcze okazja do wymiany poglądów. Teraz przynajmniej starajmy się zachować pozory.

Sul również obdarzyła zebranych łaskawym uśmiechem. W głębi duszy pomyślała, że teatr stracił wielce utalentowaną aktorkę w osobie Pani Montilyet.

– Będziemy grzeczni, Józefino – obiecała.

W rzeczywistości doskonale znali wzajemnie swoje poglądy. Współpracowali już od dawna i niejeden problem omawiali wspólnie. Jednak od czasu mianowania Inkwizytorki, to jej pozostawiano ostateczną decyzję. Mogli się z nią nie zgadzać, mogli uważać, że się myli, ale decyzja była jej. Na tym polega przywództwo.

– Przepraszam – mruknął Cullen. Odetchnął głęboko. Nie powinien pozwalać, by jego negatywne nastawienie do polityki miało wpływ na przebieg rozmów. Sam nie będzie miał w nich wielkiego udziału, ale powinien okazać wsparcie tym dwóm, szczególnie dla niego ważnym kobietom.

– Jeśli masz ochotę kogoś pookładać mieczem, to służę wieczorem – zaproponowała Sul, unosząc jednocześnie rękę i machając do przedstawiciela Orlais, który wraz ze swoją świtą czekał w pewnym oddaleniu od wiwatującego tłumu.

Po przeciwnej stronie stał fereldeński negocjator. Jego skwaszona mina nie nastrajała optymistycznie. Inkwizytorka ograniczyła się tylko do krótkiego, wręcz żołnierskiego skinięcia. Wygląda, jakby chciał mnie opluć, albo ugryźć – pomyślała.


Po krótkim powitaniu na dziedzińcu odprowadzono ich do komnat. Obrady miały się zacząć dopiero pojutrze. To dość czasu, by spróbować przeciągnąć na swoją stronę niektórych oponentów.

Sul z ulgą rozsiadła się w wannie wypełnionej ciepłą wodą i pachnącą pianą. Dzięki przebudowie Twierdzy mogła sobie pozwolić na taki luksus również w domu, ale kąpiel w Pałacu Zimowym miała jakiś szczególny posmak... dekadencji. Przywoływała też wspomnienia, ale te elfka stanowczo odrzuciła. Musi być silna, stabilna psychicznie, skoro własne ciało odmawiało jej posłuszeństwa. Wyciągnęła prze siebie lewe ramię. Jadowita zieleń rozlała się już wysoko powyżej nadgarstka. Nawet gruba rękawica ze smoczej skóry, którą Inkwizytorka zwykła nosić publicznie, ledwo tłumiła rozbłysk Kotwicy. Do Halamshiral nie mogła zabrać ze sobą Andersa, ale i on nie potrafił jej już pomóc. Moc znamienia powoli ją zabijała.

VIR SHIVA - DROGA OBOWIĄZKU [DRAGON AGE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz