Rozdział 17. Gród Kamiennego Niedźwiedzia

35 3 0
                                    


Mgła znad bagna Kulsdotten unosiła się wysoko ku górze, bez przeszkód omijając powykręcane gałęzie gigantycznych drzew rosnących w rozpadlinie. Z drugiej strony nadciągał równie gęsty opar znad rzeki Varsdotter. Mieszały się tuż nad szczytem wzniesienia, osiadając ciężkimi, zimnymi kroplami na liściach i skałach. Głębokiej ciszy nie zakłócał odgłos nocnych stworzonek, bo te już się pochowały do swoich kryjówek, podczas gdy ich „dzienni" sąsiedzi wciąż spali. Nadeszła najciemniejsza godzina przedświtu. Księżyc niedawno zaszedł, a chmury przysłoniły światło gwiazd. Schodzili ostrożnie stromą ścieżką nad przepaścią i tylko blade płomyki rozpalone przez magów rozjaśniały ciemności. Zrobiło się bardzo zimno, a może to tylko oni drżeli wyczerpani walką i brakiem snu.

– Musimy trochę odpocząć – stwierdziła Sul, patrząc na zgarbione plecy Kassandry. Anders, pomimo że i jemu brakowało energii, uleczył Poszukiwaczkę, ale zmęczenia wysiłkiem fizycznym i utratą krwi nie da się na dłuższą metę zniwelować magią.

Zbili się w ciasną gromadkę na szerszym fragmencie ścieżki, by omówić dalsze posunięcia. Skuleni, starali się dzielić ciepłem, którego żadne z nich nie miało na zbyciu.

– Nie powinniśmy zwlekać! – zaprotestowała wojowniczka.

– Kassandro, wiem, że jesteś ze stali, ale JA muszę się przespać! – ucięła jej protesty Łowczyni. – Hakkon nie odleci, zanim się z nami nie policzy. Rzuciliśmy mu wyzwanie i nie odpuści.

– Skąd wiesz? A jeśli...

Elfka przerwała jej, unosząc dłoń i nakazując ciszę. Wyczuła drgnienie Zasłony w pobliżu.

– Anders?

– Też to poczułem – potwierdził.

Dorian skinął głową, gdy zwróciła się do niego.

– Jednak nie odpoczniemy – westchnęła.

Szczelina rozwarła się wysoko na skałach. Na szczęście nie musieli się wspinać, bo demony rozpaczy same przyleciały do nich.

*****

– Jeśli już muszę wyruszyć na kraniec Thedas dla Drakona, to cieszę się, że przynajmniej mam ze sobą przyjaciół. Telana i Haron wciąż kłócą się o używanie przez Harona lyrium do walki z demonami. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią. Orina chce wypróbować nową alchemiczną sztuczkę. Jak smoła, tylko mocniejszą. Receptura prosto z Orzammaru. Kłócą się, wydziwiają, szydzą z siebie niemiłosiernie... ale zginąłbym bez nich. – Głęboki, spokojny głos Ameridana niósł się echem po jaskini. Kolejne podarowane wspomnienie.

Trafili tu przypadkiem, usiłując po walce z demonami i zamknięciu szczeliny dotrzeć do obozu nad rzeką Varsdotten. Zabłądzili jednak w ciemnościach, bo żaden z magów nie miał już dość siły, by przywołać światło. Nieugięta Kassandra ledwo powłóczyła nogami, pomagając iść Andersowi. Wciąż patrzyła na niego podejrzliwie po akcji przed świątynią, gdzie pozwolił zawładnąć sobą Zemście, ale nawet ona musiała przyznać, że uratował ich w ten sposób.

– Zdaje się, że staremu Inkwizytorowi przydałby się ktoś większy z przodu – skomentował Żelazny Byk, delikatnie kładąc na miękkim, piaszczystym podłożu niesionego przez siebie Doriana. Sul rozpaliła ognisko z naniesionego przez wodę drewna i qunari z ulgą zauważył, że choć Tevinterczyk leży nieruchomo, jego pierś unosi się w regularnym oddechu.

– Byli szczęśliwi. Teraz są martwi, ale to wciąż jest tutaj – enigmatycznie podsumował Cole. Chłopak krążył po jaskini z tajemniczą miną. – Będę pilnował waszego snu – zapewnił.

VIR SHIVA - DROGA OBOWIĄZKU [DRAGON AGE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz