Cykanie owadów wypełniało duszne, wilgotne powietrze. Od czasu do czasu rozlegał się ptasi krzyk lub krótki, urywany pisk ofiary jakiegoś drapieżnika. Jednak najgroźniejszy drapieżnik w puszczy właśnie odpoczywał po udanym polowaniu. Ruchome plamy światła i cienia przesuwały się po okrwawionej sylwetce niewysokiej kobiety. Wciąż ciepła krew pokrywająca jej białą skórę mogła zwabić inne drapieżniki, jednak te, posłuszne instynktowi samozachowawczemu, przezornie trzymały się z daleka. Kobieta siedziała nieruchomo, obojętnym wzrokiem kontrolując stan nieprzytomnego mężczyzny leżącego na mchu. Czekała. Po kilku minutach zadrżała lekko i wypuściła powoli zatrzymane w płucach powietrze.
– Wyspałeś się już – mruknęła, podnosząc się z paproci, na których odpoczywała. – Pora nam wracać.
Delikatna Pieśń wsączyła się wprost do świadomości Andersa, pobudzając zmysły i pamięć. Otworzył oczy. Początkowo groza odebrała mu zdolność samodzielnego myślenia, jednak Łowczyni włączyła w melodię nową nutę i mężczyzna uspokoił się.
– Więc to jednak nie był demon? – spytał, usiłując się podnieść.
– Nie wstawaj przez chwilę. Justynian sięgnął głęboko do zasobów twojej energii. Możesz mieć zawroty głowy.
– Bierze tylko to, co dobrowolnie mu ofiarowałem! – zaprotestował, choć w jej słowach nie było oskarżenia.
– Ja tylko mówię, że miał sporo pracy...
Apostata rozejrzał się uważnie po polance, na której skraju odpoczywali. Trzy zwęglone ciała po przeciwnej stronie potwierdzały słowa Inkwizytorki.
– Niczego nie pamiętam...
Skulił się gwałtownie, gdy wiatr zmienił kierunek i poniósł w ich stronę woń spalenizny. Poczuł szarpnięcie żołądka. Bardzo nie chciał zwymiotować przy elfce, ale z trudem panował nad osłabionym organizmem.
– Widzisz... przegapiłam jednego – przyznała się Sul. – Dziękuję za pomoc.
Jakby nigdy nic, podeszła do maga i podała mu rękę, pomagając wstać. Starał się za wszelką cenę nie gapić na jej nagie ciało, bo choć było pokryte zasychającą krwią...
– Lepiej wracajmy – odpowiedział schrypniętym szeptem. Miał całkiem zaschnięte gardło.
– Muszę się umyć. Lepiej żeby i strażnicy nie wzięli mnie za demona. – Zaśmiała się krótko.
Woda pod wodospadem była rwąca i zimna, ale Sul cieszyła się, że przestanie straszyć wyglądem. Całkiem skostniała wyszła na brzeg, gdzie siedział Anders. Apostata udawał, że się nie gapi, ale szybko zdjął z siebie wierzchnią bluzę i podał zmarzniętej elfce.
– Przeziębisz się – mruknął.
– A wiesz, że nie udało mi się to przez dziesięć lat? Nie chorowałam, a rany goiły się błyskawicznie. Dopiero od kiedy mam to – wyciągnęła przed siebie lewą dłoń, na której połyskiwało znamię – nie mogę się pozbyć zwykłych zadrapań i siniaków.
– Hm...
Anders delikatnie ujął dłoń Inkwizytorki i zaczął uważnie oglądać w zimnym, księżycowym świetle. Wraz z Dorianem robili to tak często, jak tylko pozwalała im nosicielka Kotwicy, ale nigdy przedtem nie przyglądał się znamieniu nocą. Zdumiał się i zaniepokoił, bo na białej skórze wyraźnie rysowała się drobniutka siateczka zielonkawych linii. Na razie tylko na środku dłoni, ale apostata przeczuwał, że zmiany są częścią dłuższego procesu.
CZYTASZ
VIR SHIVA - DROGA OBOWIĄZKU [DRAGON AGE]
FanfictionNie ma odpoczynku dla tych, co pilnują spokoju innych. Inkwizycja w ciągu dwóch lat urosła do rangi potęgi, z którą muszą się liczyć wszyscy. Cesarzowa Celene zawdzięcza jej zachowanie władzy, Imperium Tevinter - posprzątanie bałaganu po Koryfeuszu...