Rozdział 4. Nadal w Val Royeaux

53 9 0
                                    


– Inkwizytorko – zaczął Varrik poważnym tonem, stając przed biurkiem Sul z rękami założonymi za plecami – znamy się już jakiś czas. Chciałbym cię należycie uhonorować, ale nie do końca jestem pewien, co ci podarować.

– Nie musisz... – zaczęła Sul zdumiona, ale przerwał jej unosząc dłoń.

– Będę nalegał. Zasłużyłaś na prezent i chcę, żebyś go sobie wybrała. Tu w Val Royeaux jest mnóstwo sklepów.

– Ale ja...

– Zabieram cię na zakupy! – stanowczo oświadczył krasnolud, znacząco unosząc brew.

– Och, będę zaszczycona, Mistrzu Tethras – odparła Herold z niewinnym uśmiechem. Zrozumiała, że łotrzyk, z sobie tylko znanych powodów, chce ją zabrać poza ambasadę.

Pół godziny później wystrojona odpowiednio Inkwizytorka wsiadała w towarzystwie Varrika do powozu. Pojazd kilkukrotnie zatrzymywał się przy znanych sklepach i butikach, jednak w każdym krasnolud narzekał, że nie ma tu nic zdolnego wyrazić jego przyjacielskie uczucia do Łowczyni.

– Potrzebuję czegoś bardziej...

– Egzotycznego? – podsunęła Sul.

– Tak! Właśnie tak! – ucieszył się Varrik i nakazał woźnicy zawieźć ich w mniej ekskluzywne miejsca.

Po kolejnej godzinie powóz zatrzymał się w jednym z większych magazynów, gdzie grymaszącego krasnoluda i jego równie wybredną towarzyszkę obsługiwał sam właściciel. W końcu kupiec zaprosił klientów na obiad w salonie na zapleczu. Pół godziny później tylnym wyjściem wyszło ze sklepu dwóch robotników, może tragarzy, bo zbyt biednie wyglądali na dostawców. Jeden niski, z bujną brodą zasłaniającą połowę twarzy, drugi – obdarty chudzielec z obcowiska, o dziobatej, ziemistej cerze, w za dużym ubraniu i czapce opadającej na oczy.

– Przesadziłeś z tą brodą i peruką – pokpiwała Sul.

– Nie marudź. Dobrze, że udało nam się zakryć twój tatuaż. Czym wy je robicie?

– Zastanów się lepiej, jak ja zmyję ten makijaż? Będzie chyba trzeba zdrapać razem ze skórą – zastanawiała się elfka.

– Już myślałem, że się nie wymkniemy – zmienił temat Varrik.

– Ilu szło za nami? Ja namierzyłam dwoje.

– Co najmniej troje, licząc tego od Józefiny – skrzywił się krasnolud.

– Co jest tak ważne, że wymykamy się własnym szpiegom?

– Zobaczysz. – Łotrzyk nie chciał powiedzieć nic więcej.

Wkrótce dotarli do doków, a tam, na zapleczu kolejnego składu czekała na nich...

– Izzi! No wiecie co?! Nie mogłaś po prostu przyjść do nas? – dziwiła się elfka.

– Nie tym razem, dziewczyno. – Piratka rozłożyła ręce.

– A teraz wyjaśnijcie wreszcie, przed kim się ukrywamy – zażądała Sul.

– Tym razem przed Hawke. No... głównie przed Hawke – ze zbolałą miną wyjaśnił Varrik.

– Jak to? Co przeskrobaliście?! – Inkwizytorka szeroko otworzyła oczy.

– To nie my. – Machnął ręką krasnolud.

– Dadzą nam tu coś do picia? – Elfka rozsiadła się za prostym, stojącym w kącie stołem. Zanosiło się na dłuższą rozmowę.

VIR SHIVA - DROGA OBOWIĄZKU [DRAGON AGE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz