Od kilku tygodni Anders miał wrażenie, że jest pogrążony w przedziwnym śnie. Jego umysł nie potrafił objąć rzeczywistości, w której z najbardziej poszukiwanego przestępcy w Thedas zmienił się w członka szanowanej organizacji, jaką była Inkwizycja. Nie znaczy to, że jego grzechy zostały wybaczone czy choćby zapomniane. Tylko najbliżsi towarzysze i doradcy Inkwizytorki wiedzieli, kim jest wychudzony, zarośnięty mag o długich włosach, który przybył wraz z Herold, by zamieszkać w Twierdzy i służyć swoimi umiejętnościami uzdrowicielskimi. Nawet byli przyjaciele – Varrik, Izabela i Fenris, z trudem rozpoznawali w nim dawnego kompana. Ich rozczarowanie było jednak nieporównywalne z reakcją Hawke. Czempionka przebywała w Podniebnej Twierdzy, gdy Inkwizytorka powróciła z podróży. Marica rozpoznała Andersa na pierwszy rzut oka, od razu pojęła też, dlaczego piratka, a tym bardziej krasnolud, nie wrócili z Sul. Rozmowa była długa, szczera i bolesna, okupiona łzami. Zaraz potem Hawke wyjechała w towarzystwie Merrill, a mag został w zamku, ponownie zobowiązując się do bezwzględnego posłuszeństwa wobec Inkwizytorki.
– Masz szczęście, że możesz podziwiać konsekwencje swoich działań – powiedziała Marica, żegnając się z Andersem. Nie wyjaśniła, co ma na myśli.
Długo się nad tym zastanawiał podczas bezsennej nocy po jej wyjeździe. W końcu wyszedł ze swojej kwatery, by spacerując po murach, ochłodzić rozpaloną głowę. Nie spodziewał się towarzystwa.
– Inkwizytorko. – Skłonił głowę przed białowłosą elfką stojącą samotnie na blankach. Połówka księżyca dobrze oświetlała jej drobną sylwetkę.
– Strażniku. – Odkłoniła się.
Skrzywił się słysząc, jak go nazwała. Uparcie starał się zapomnieć o kolejnej przysiędze, którą złamał.
– Nie spodziewałem się spotkać kogokolwiek o tak późnej porze – usprawiedliwił się. Spędzili razem kilka tygodni, ale wciąż jej nie rozumiał. Onieśmielał go chłód i małomówność kobiety.
– To jedyne miejsce w Twierdzy, gdzie można pobyć samemu. – Delikatnie uśmiechnęła się, nie chcąc, by potraktował jej słowa jak przyganę.
– Więc nie przeszkadzam...
– Nie, zostań. Ty mi nie przeszkadzasz. Choć twój towarzysz... bywa głośny.
– Justynian? – Od razu pojął, kogo ma na myśli. – On i ja jesteśmy już jednym, więc jeśli hałasuje, to najpewniej moja sprawka.
– Nie – potrząsnęła głową – wciąż mogę was rozróżnić, choć jesteście sobie bardzo bliscy.
– Ja nie potrafię – przyznał szczerze.
Nie chciała ciągnąć tematu. Zamiast tego wypytywała go o wrażenia z odbytej podróży i jak znajduje Twierdzę. Tak zręcznie prowadziła rozmowę, że zapomniał o przykrej konfrontacji z Hawke. Dopiero kiedy życzył elfce dobrej nocy, odprowadzając ją pod drzwi jej apartamentów, uświadomił sobie, że ani razu nie zapytała go o reakcję Czempionki, a przecież musiała wiedzieć, że ich spotkanie było trudne. Czuł wdzięczność za okazaną delikatność i zrozumienie.
Przez kilka dni snuł się po zamczysku, usiłując zapamiętać, gdzie co jest. Nie było to łatwe, bo Inkwizycja zaadoptowała zrujnowaną budowlę do własnych potrzeb, często nie zważając na pierwotne przeznaczenie pomieszczeń i w efekcie całość zdawała się bardzo chaotyczna. Był to jednak chaos kontrolowany drobnymi dłońmi Ambasador Józefiny Montilyet i silnym ramieniem Komendanta Cullena Rutheforda. Ten zgrany duet radził sobie znakomicie z zarządzaniem siedzibą Inkwizycji i jej sprawami.
CZYTASZ
VIR SHIVA - DROGA OBOWIĄZKU [DRAGON AGE]
FanfictionNie ma odpoczynku dla tych, co pilnują spokoju innych. Inkwizycja w ciągu dwóch lat urosła do rangi potęgi, z którą muszą się liczyć wszyscy. Cesarzowa Celene zawdzięcza jej zachowanie władzy, Imperium Tevinter - posprzątanie bałaganu po Koryfeuszu...