Innsbruck, luty 2018Obserwowała Schlierenzauera krążącego po kuchni. Zdążyła się rozpakować i odświeżyć, mniej więcej poznała już dom, a teraz czekała na kolację. Obserwowała z uśmiechem Gregora, który starał się otworzyć wino. Różowe półsłodkie, które uwielbiała. Oczywiście gdy tylko zaproponowała pomoc, Gregor posłał jej karcące spojrzenie, więc spokojnie czekała. Dom bardzo jej się spodobał, może dlatego, że lubiła przestrzeń i prostotę. Willa była typową męską jaskinią, surową bez żadnych kobiecych dodatków. Sprawiała wrażenie zimnej przez kolorystykę, w końcu przeważała tutaj szarość i biel, ale Kłos lubiła takie połączenia. Schlierenzauer z salonu miał idealny widok na góry, co całkowicie urzekło kobietę. Oczywiście w głównej części domu znajdowały się najważniejsze trofea skoczka. Złoty orzeł i Kryształowe Kule. Był tutaj również kominek, który nadawał pomieszczeniu ciepła. Blondynka siedziała przy zastawiony już dużym stole w jadalni, która połączona była z salonem i kuchnią. Gregor postawił przy jej talerzu kieliszek z winem i uśmiechnął się lekko.
- Zaraz przyniosę zapiekankę - puścił jej oczko i wrócił za wyspę kuchenną.
- Zapiekankę? Czy ty czasem nie masz diety? - uniosła brew z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Mam, ale to nie jest bardzo kaloryczne, a poza tym raz nie zawsze - wyjął naczynie z piekarnika i postawił na stole przed Luizą - nałożę ci.
- Gregor daj spokój, siadaj. Jestem dużą dziewczynką poradzę sobie - Luiza uśmiechnęła się do niego uspokajająco. Widziała, że bardzo się stara i rozczuliło ją to. Schlierenzauer westchnął i usiadł na krześle obok niej. Kobieta nałożyła danie na talerze i wyniosła naczynie do piekarnika, chwytając z wyspy miskę z sałatką. Skoczek uśmiechnął się na ten widok. Cieszył się z tego, że Luiza czuje się swobodnie w jego mieszkaniu i co najważniejsze w jego towarzystwie. Blondynka wróciła na miejsce i nałożyła sobie sałaty odkładając miskę na stół. Gregor obserwował ją uważnie jedząc. Luiza spojrzała na niego.
- Co? - uniosła brew zdziwiona, przecież nie zrobiła nic nadzwyczajnego.
- Nic, smacznego - puścił jej oczko uśmiechając się tajemniczo i zabrał za jedzenie.
Luiza po kolacji uparła się, że pomoże mu posprzątać, dlatego właśnie wycierała naczynia, chowając je do wcześniej pokazanych jej szafek. Gregor chował pozostałości po kolacji do lodówki. Na wyspie kuchennej stały świeżo napełnione lampki wina.
- Pamiętałeś o winie - zagadnęła spoglądając na butelkę stojącą na blacie.
- Różowe półsłodkie, twoje ulubione - uśmiechnął się do niej lekko, pamiętał dużo takich szczegółów. Wiedział na przykład, że herbata z łyżeczką cukru, oczywiście z wyjątkiem zielonej, bo według Luizy picie zielonej herbaty z cukrem to profanacja, a kawa z mlekiem bez żadnych innych dodatków. Pamiętał, że przed snem jak i od razu po obudzeniu się Kłos pije szklankę wody, dlatego butelka mineralnej musi stać przy jej łóżku.
- Zgadza się, ale mogłeś załatwić sobie piwo. Wiem, że średnio przepadasz za winem - włożyła talerz do górnej szafki obok zlewu, wyciągając się przy tym i odsłaniając swój szczupły brzuch przed Schlierenzauerem.
- Dawno go nie piłem i dla ciebie mogę się poświęcić - podszedł do niej z uśmiechem, a ta spojrzała na niego niezrozumiale. Gregor poprawił jej podwinięty sweterek i objął ją ramionami w talii.
-Gregor...
- Shh.. chcę się tylko do ciebie przytulić. Tęskniłem za tym, a skoro tutaj jesteś to podejrzewam, że również za mną tęskniłaś - szepnął w jej włosy, a ona poczuła dreszcze w dole kręgosłupa. Luiza przymknęła powieki chłonąc jego bliskość, cholernie za tym tęskniła. W jego ramionach czuła się bezpiecznie. Tak jakby Schlierenzauer miał ochronić ją przed całym światem. Odsunęła się delikatnie i spojrzała na jego twarz. W oczach tańczyły te charakterystyczne iskierki, którym nie była w stanie się oprzeć. Uśmiechnęła się szeroko i pogładziła policzek skoczka, wiedziała, że przekracza barierę, że w tej chwili byłaby w stanie wybaczyć mu wszystko. Gregor również obserwował pannę Kłos i uśmiechnął się delikatnie pod wpływem jej spojrzenia, badała jego twarz wzrokiem, ale jemu to nie przeszkadzało. Lubił czuć jej spojrzenie na sobie, uwielbiał trzymać ją w swoich ramionach. Przeszedł go dreszcz gdy dotknęła jego policzka. To wszystko było magiczne, powietrze zgęstniało, a mury pomiędzy nimi runęły, długie miesiące bez kontaktu nie miały znaczenia. W tej schlierenzauerowskiej kuchni powrócili do swojej własnej Ibizy i nie tej hiszpańskiej. Powrócili do miejsca w którym liczy się tylko ich dwójka.
- Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłam - szepnęła Kłos, przerywając tą magiczną chwilę i wyswobadzając się z jego ramion. Gregor westchnął ciężko, nie chciał żeby znowu go odtrącała.
- Więc dlaczego cały czas mnie odsuwasz Lu? - Kłos spojrzała na niego zza blatu wyspy kuchennej i chwyciła lampkę z winem upijając łyk.
- Bo już raz wybaczyłam komuś, a on to perfidnie wykorzystał - spuściła wzrok na alkohol i zamieszała lampką. Schlierenzauer zacisnął szczękę. Nigdy nie mógłby jej zdradzić, czuł coś do niej. Zdał sobie sprawę, że ją kocha. Tutaj w Austrii gdy wrócił do domu po konkursach w Zakopanem. Zrozumiał, że pomimo kilku miesięcy bez kontaktu wciąż wzbudzała w nim tak silne emocje. Pluł sobie w brodę, że nie wpadł na nią wcześniej. Rozmawiał z Kamilem i wiedział, że jeździła na każdy konkurs tego sezonu, a on skakał już od GaPa. Gdyby jej nie kochał, spotkanie z nią nie wywarło by na nim takiego wrażenia.
- Nigdy nie mógłbym zrobić tego co on. Nie jestem nim - westchnął ciężko i chwycił swoją lampkę
- Nie powiedziałeś mi wszystkiego Gregor.
- Chciałem cię chronić i zamknąć to za sobą. Powiedziałbym ci o wszystkim, gdybym tylko był na to gotowy - Luiza prychnęła i ruszyła do salonu.
- Więc kiedy miałeś zamiar mi o niej powiedzieć? - odwróciła się gwałtownie w jego stronę, o mało co nie wylewając wina.
- Gdy będę na to gotowy- Schlierenzauer odetchnął głęboko. Wiedział, że musi się uspokoić inaczej rozpęta się między nimi kłótnia i wtedy wszystko legnie w gruzach.
- Czyli?
- Teraz Luiza, teraz mogę ci wszystko dokładnie wytłumaczyć - spojrzał na nią niepewnie i ruszył w stronę kanapy wskazując na nią. Kłos posłusznie usiadła obok niego.
____________________________________________________________________________
kto pierwszy napiszę bez błędu "schlierenzauerowskiej" jest fajny.
CZYTASZ
First vacay, then love | G. Schlierenzauer|
Fanfiction„los znowu pcha nas ku sobie i chyba powinniśmy to wykorzystać" okładka stworzona przez : aewagash