Ibiza, sierpień 2017
Luiza obudziła się z niesamowitym kacem, nie tyle wynikającym z bólu głowy, ale moralnym. Przespała się z kimś pierwszy raz od rozstania, a co gorsza tym kimś był bezczelny dupek, który był sportowcem. Usiadła powoli na łóżku i rozejrzała się po pomieszczeniu. Zmarszczyła brwi, tego pokoju nie pamiętała i nie był to zapewne jej pokój hotelowy. Wyrzuty sumienia uderzyły ponownie. No tak przecież poszliśmy jeszcze do niego. Westchnęła ciężko i spojrzała na siebie. Była ubrana jedynie w błękitną męską koszulę. Poczuła dziwne ukłucie w podbrzuszu i wzięła jeszcze głębszy oddech. Muszę znaleźć łazienkę i swoje ubrania. Powinnam doprowadzić się do porządku i wyjść. W pokoju panowała cisza i to ją ucieszyło, przynajmniej miała względny spokój i Gregor się zmył. Chociaż to dziwne, bo to jego pokój, chyba jego. Ruszyła w stronę białych drzwi, które miała nadzieję prowadziły do łazienki, po drodze natrafiła na swoje spodenki i stanik. Super ciekawe gdzie reszta. Nigdy więcej nie piję. Tłumaczyła sobie swoje odważne zachowanie alkoholem, prawda jednak była taka, że ona chciała to zrobić. Słowa Gregora jeszcze sprzed wizyty w klubie zabolały ją. Wiedziała, że potrzebuje zabawy, miała w końcu tylko 26 lat, a podczas ostatnich miesięcy przeżyła taką karuzele emocjonalną, że mogła pozwolić sobie na rozrywkę. Jednak wciąż uderzały w nią myśli o nienarodzonym dziecku, o Włodarczyku zapomniała już dawno. Wciąż mdliło ją na myśl o nim, ale jego odejście przebolała. Jednak poronienia nie mogła od tak zapomnieć, wszyscy powtarzali jej, że musi odpuścić i żyć dalej. Ona nie umiała tego zrobić, czuła się odpowiedzialna za swoją fasolkę i to przez jej niedojrzałe zachowanie straciła ją. Wiedziała, że nie powinna się denerwować i brać żadnych tabletek w swoim stanie. Jednak miała tak zszargane nerwy, że sięgnęła po uspokajacze, które były za silne dla jej kruszynki. To wciąż bolało, a wczorajsza zabawa w klubie uświadomiła jej, że nadal jest nieodpowiedzialną gówniarą, która nie poradziłaby sobie w roli matki. Będąc w łazience i dochodząc powoli do siebie czuła się coraz gorzej. Obmyła twarz i ubrała swoje ubrania, których resztę znalazła na klamce w środku pomieszczenia. Nie pamiętała jak się tam znalazły i znowu poczuła dziwny ból w podbrzuszu. Może gdyby z nim porozmawiała to byłoby lepiej, a tak będąc sama w pokoju czuła się jak tania prostytutka. Wyszła z łazienki i pościeliła łóżku, sama nie wiedziała dlaczego to robi, ale sprzątanie zawsze ją uspokajało. Postanowiła wyjść z pokoju i już więcej się z nim nie spotykać. Otworzyła drzwi na hotelowy korytarz i wpadła na bruneta ze śmieszną fryzurą.
- Okeej, kim jesteś i co robiłaś w pokoju mojego kumpla? - Manuel zmarszczył brwi i przyjrzał się zdezorientowanej blondynce. Cudownie jeszcze trafiłam na jego przyjaciela.
- Błędem wczorajszej nocy i już stąd znikam - Kłos postanowiła obrócić sytuację w żart, kiedyś dzięki tej metodzie wszystko uchodziło jej płazem. Fettner uśmiechnął się pod nosem i uniemożliwił jej wyjścia z pokoju. Wiedział, że Gregor nie bez powodu zostawił ją samą w pokoju. Coś musiało być na rzeczy.
- Nie tak szybko moja droga. Wchodź do pokoju. Dopóki twój Romeo nie wróci zajmę się tobą - wskazał na pokój, a Luiza zaśmiała się głośno.
- Kim był niby mój Romeo? Wyjdę stąd czy ci się to podoba czy nie panie...
- Fettner, ale na imię mam Manuel - uśmiechnął się przyjaźnie i puścił uwagę o wyjściu mimo uszu.
- Nie mam zamiaru podawać ci swojego imienia, chcę stąd tylko wyjść - westchnęła ciężko widząc, że wciąż stoi w drzwiach i uśmiecha się głupio - jeśli podam ci swoje imię dasz mi przejść? - uniosła brew.
- Imię i numer telefonu. Wtedy będę mógł wypuścić cię bez wyrzutów sumienia - wyciągnął telefon w jej stronę. Manuel wiedział, że Gregor jest teraz w rozsypce i udaję dupka w końcu to była jego rola, a Schlierenzauer bezczelnie mu ją ukradł. Miał nadzieję, że znajomość z tą zadziorną blondynką naprawi jego dobrego kumpla.
- Dobra - Luiza prychnęła i wpisała przypadkowe cyferki w telefon skoczka, podpisując się imieniem Julia. Sam zasugerował, że Schlierenzauer to Romeo, więc niech ma Julie. Fettner uśmiechnął się i przepuścił dziewczynę w drzwiach, nie zostawił Gregora bez niczego, ma jej numer, więc na pewno łatwo nie odpuści. Luiza wyszła na korytarz i odetchnęła z ulgą, chwyciła telefon z torebki i zauważyła, że jest rozładowany. Cudownie, jeszcze tego mi brakowało. Ja nawet nie wiem gdzie dokładnie jestem. Gregor wchodził właśnie do lobby, był w hotelowej restauracji. Chciał zamówić specjalne śniadanie dla ich dwójki, a wiedział, że gdyby zrobił to przez telefon to nigdy by się nie doczekali. Wchodził właśnie do windy i zobaczył w niej Luizę, która właśnie wychodziła. Gregor liczył na to, że kobieta będzie jeszcze spała, a nie uciekała podczas jego nieobecności.
- A ty dokąd? - uniósł brew i wepchnął ją z powrotem do windy. Luiza przełknęła ślinę, zachowywała się jak gówniara? Prawdopodobnie tak, ale bała się konfrontacji z nim, chociaż wiedziała, że muszą porozmawiać.
- Ja dokąd? Gdzie ty byłeś?- oburzyła się i postanowiła obrócić sytuację przeciwko skoczkowi.
- W restauracji, zamówiłem śniadanie dla nas - Schlierenzauer spodziewał się wymiany zdań, dlatego zatrzymał windę na drugim poziomie. Mają jeszcze trzy takie powinny im wystarczyć.
- Co ty robisz? Zgłupiałeś, przecież za to grozi kara! - Luiza ruszyła w stronę konsoli z przyciskami, ale zatrzymało ją ramię Gregora. Kłos prychnęła i spojrzała na jego twarz. Dobra przynajmniej przespałam się z przystojnym kolesiem.
- Uspokój się - blondynka prychnęła i odsunęła się od mężczyzny.
- Gdzie masz niby to śniadanie? Zdążyłam się umyć i doprowadzić do porządku, więc? - uniosła brew i zaplotła ręce na piersi. Gregor uśmiechnął się patrząc na nią. Zadziora.
- Powinno być w moim pokoju za 10 minut. Twoja kolej. Dlaczego chciałaś uciec? - tym razem to mężczyzna uniósł brew i spojrzał oskarżycielsko na Luizę. Nie mógł uwierzyć w to, że kobieta postanowiła uciec. To on pierwszy uciekał, nie pozostawiając żadnych nadziei. Tym razem było jednak inaczej.
- To co wczoraj się działo..powinniśmy o tym zapomnieć, to nie powinno się zdarzyć.. i - Luiza nie wiedziała jak się wytłumaczyć. Nie powinnam wskoczyć ci do łóżka, sorry?
- Niby dlaczego nie? - Schlierenzauer prychnął, mógł się tego spodziewać. Poukładana i nudna blondynka wróciła, cudnie. - Nie wiem, czy wiesz, ale dorośli czasami ze sobą sypiają - uśmiechnął się kpiąco.
- Jesteś bezczelnym, zadufanym w sobie dupk... - Luiza chciała dokończyć wiązankę, ale usta Gregor skutecznie jej to uniemożliwiły. Schlierenzauer chwycił kobietę w biodrach i przyciągnął bliżej siebie pogłębiając pocałunek. Kłosówna nie mogła oprzeć się ustom skoczka i powoli topniała w jego ramionach. Cholerny, arogancki dupek! O cholera, jak on dobrze całuje.
________________________________________________________________
Ten gość to w kolejnym, obiecuję.
ps. Lubię ten gif i tutaj mi pasował, Holland nie ma nic wspólnego z tym ff, ale gif ładny.
CZYTASZ
First vacay, then love | G. Schlierenzauer|
Fanfiction„los znowu pcha nas ku sobie i chyba powinniśmy to wykorzystać" okładka stworzona przez : aewagash