Innsbruck, luty 2018
Dla pary zakochanych Igrzyska Olimpijskie w Pjongczang były dobrym testem, po serii błogich spędzonych razem chwili, musieli zmierzyć się z przeszkodami. Luiza z wybuchowym charakterem Gregora, który nie najlepiej radził sobie z odrzuceniem jego osoby przez trenera, a Schlierenzauer z upartą stronę panny Kłos, która chciała pomóc mu za wszelką cenę. Gregora to irytowało, bo jedyna rzecz, której potrzebował to spokój i wyciszenie, wyłączenie się od świata, a Luiza była natrętna jak mucha i wciąż starała się go naprawić. Nie chciał tego, chciał sam to sobie poukładać w głowie. Wracając do Austrii po najgorszych igrzyska w jego wykonaniu, czuł się jak wtedy gdy zatracił całą radość ze skakania w 2014 roku. Stoch był dla niego ogromną inspiracją, po tak bardzo nieudanym konkursie na skoczni małej, nie wspominając już o dwóch sezonach dołku, Kamil zdobył kolejny złoty medal olimpijski. To motywowało, ale i bolało Gregora, bo Stoch pozbierał się w szybkich czasie, a on od wielu lat nie mógł tego zrobić i miał wrażenie, że gdy robi krok naprzód to po chwili robi trzy do tyłu. Tego miał cholernie dosyć, bo ileż można być cierpliwym. Luiza wróciła do Warszawy po kilku dniach spędzonych z nim w Austrii i Gregorowi bardzo to odpowiadało, bo chciał od niej odpocząć. Obecnie znajdował się na siłowni razem ze swoim największym przyjacielem.
- Kuttin to kutas i nie powinieneś brać jego słów do siebie - przerwał jego rozmyślania Morgenstern, bo wiedział, że kiedyś trzeba będzie z nim o tym porozmawiać.
- Może i kutas, ale też i trener. Pewnie miał trochę racji, zawaliłem te igrzyska - Schlierenzauer otarł pot z czoła i wziął łyk wody.
- Nie pierwsze i nie ostatnie w twoim wykonaniu, Gregor jesteś wciąż młody. Nie będę mówił spójrz na Noriakiego, ale spójrz na Noriakiego - rozłożył ręce Thomas uśmiechając się szeroko, a skoczek zaśmiał się cicho.
- Odesłałem ją do domu, ja nie chcę żeby oglądała mnie w takim stanie i ona jest tak...
- Dobroduszna? - wyszczerzył się Thomas, a Gregor zgromił go wzrokiem.
- Irytująca.
- Przesadzasz, stara się pomóc. Kocha cię to się martwi, nie ma co dziwić - emerytowany skoczek wrócił do ćwiczeń, a Schlierenzauer westchnął głośno. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Nie był przyzwyczajony do takiej troski, Sandra zostawiła sprawę skoków jemu, ona była tylko tą od jedzenia, sama tak zresztą o sobie mówiła. W tej chwili żałował, że Luiza nie obraca się dłużej w świecie skoków, wtedy może wiedziałaby jak z nim rozmawiać, a teraz obydwoje milczą i ona jest ponad tysiąc kilometrów od niego. Westchnął ciężko wchodząc do domu i wyjął telefon, po chwili schował go jednak, bo wpadł na genialny plan. Chwycił laptopa ze stołu by zabukować bilet. Zamówił bilet do Warszawy w jedną stronę i uśmiechnął się dumny z siebie. Chwycił telefon i wybrał numer do Kamila, który jako jedyny mógł mu teraz pomóc.
- Cześć, masz może adres Luizy? - zaatakował blondyn na wstępie.
- Jesteście razem i ty nadal nie znasz jej adresu, co z tobą nie tak? - zaśmiał się Kamil, a Austriakowi zrobiło się głupio, bo Stoch trafił w punkt.
- No tak się składa, że jeszcze nigdy u niej nie byłem, ona była w Austrii. To co masz?- Stoch był jego ostatnią nadzieją, bo przecież nie napisze do Matyldy, która od razu by go zjadła słysząc jego plan.
- Zaraz wyślę ci SMS - mruknął znudzony Stoch, cieszył się, że on i Ewa mają już za sobą takie wyskoki.
- Dzięki Kamil, ratujesz mi życie.
- Powodzenia stary - rozłączył się, a po pięciu minutach wysłał mu adres. Schlierenzauer gdy dostał wiadomość wstał i biegiem ruszył do łazienki. Wziął szybki prysznic i włożył kilka potrzebnych rzeczy do torby. Chwycił kluczyki z szafki i zamknął dom. Teraz wystarczyło tylko dostać się na lotnisko i nie zginąć w tej przeklętej Warszawie, której w ogóle nie znał, a którą kochała jego kobieta.
______________________________________
Jeszcze parę rozdziałów i koniec misie. Fanfiction z Hemmingsem ruszyło jakby co.
CZYTASZ
First vacay, then love | G. Schlierenzauer|
Fanfic„los znowu pcha nas ku sobie i chyba powinniśmy to wykorzystać" okładka stworzona przez : aewagash