Bez pracy nie ma kołaczy

63 7 4
                                    

Maria krzątała się po niewielkiej tawernie, w której pracowała jako barmanka, podając ludziom różnego rodzaju trunki oraz jedzenie. Mieszkańcy miasta Tysiąca Życzeń przychodzili tutaj na śniadania, obiady i kolacje, a także zdarzało im się odwiedzać to miejsce, aby napić się wraz z kolegami. 

Lokal znajdował się w jednej z portowych kamienic, stąd część stolików, które znajdowały się na ganku miała dobry widok na wpływające i wypływające z miasta statki. Mimo wielkiego kryzysu, który panował w kraju, miasto Tysiąca Życzeń wciąż nie podupadło gospodarczo. Zapotrzebowanie na alkohol, cygara oraz na inne nielegalne substancje wciąż kwitło na czarnym rynku w każdym szanującym się mieście. Stąd pozostałości szlachty wcale nie żyły w biedzie.

Od chwili, kiedy Maria śledził jakiś podejrzany czarny mężczyzna i wpadła na niejakiego Pawła minęło kilka dni. Jej życie wiodło się normalnym trybem. 

- Ocknij się - wyrwał ją z zamyślenia szef, którego nie bez przyczyny zwali grubym Albertem - Drzemki możesz sobie robić po pracy dziewucho - warknął na nią.

Maria nie przepadała za nim, ale była mu wdzięczna, że dał jej pracę. Szybko więc podeszła do zlewozmywaka i zaczęła szorować naczynia po gościach. 

Tego dnia tawerna była od rana zapełniona i goście przekrzykiwali się jedne przez drugiego, żeby się słyszeć nawzajem. Powoli nadchodził wieczór, a większość z nich była już nieźle podchmielona. Kobieta oderwała wzrok od zebranych i skoncentrowała się na myciu talerzy. Za godzinę będzie mogła się udać do domu. Jej dzień pracy trwał dwanaście godzin, co wcale jak na standardy miasta Tysiąca Życzeń nie było taką dużą liczbą.

- Przepraszam - usłyszała głos, który skądś pamiętała - Czy mógłbym zamówić obiad?

Maria podniosła głowę i dostrzegła blondwłosego Pawła, który uśmiechał się do niej promiennie.

- Eeee - czuła się zbita z tropu, ale po chwili przypomniała sobie, że jest w pracy i powinna go traktować jak zwykłego klienta - Oczywiście, co by pan zjadł? - spytała.

- Oh, to jesteśmy teraz na pan - mrugnął do niej - wystarczy Paweł.

Maria się zaczerwieniła i kiwnęła głową.

- Co ci podać?

- A co polecasz? - mężczyzna ewidentnie nie dawał za wygraną i próbował dziewczynę wciągać w niezobowiązującą rozmowę. Maria spojrzała na niego podejrzliwie.

- Danie szefa kuchni jest niczego sobie - rzekła.

- A więc poproszę. - odparł Paweł i ruszył w kierunku stolika. Usiadł w kącie z dala od wszystkich, ale tak, żeby cały czas widzieć bar. Maria z przerażeniem stwierdziła, że cały czas się na nią patrzy. Przełknęła ślinę i wróciła do zmywania naczyń. Kiedy podniosła głowę zauważyła, że mężczyzna czyta gazetę i przestał się nią interesować. Powtórzyła sobie w myślach, że jest głupia i to wszystko jej się tylko zdawało. Paweł przyszedł się tylko najeść. 

Ostatnia godzina pracy Marii przebiegła spokojnie. Blondwłosy mężczyzna, o nieprzeciętnie pięknych rysach zjadł w spokoju obiad i nie zwracał na nią więcej uwagi. 

Kiedy zbierała się do wyjścia jednak do niej podszedł.

- Czy pozwolisz mi się odprowadzić? - spytał - po tym co wydarzyło się kilka dni temu martwię się, że mogłoby Ci się coś stać. Obiecuje, że jak tylko poprosisz to sobie pójdę. 

- To bardzo miło z twojej strony - rzekła Maria - ale ja i tak każdego dnia muszę iść tą drogą i umiem o siebie zadbać. - Dziewczyna uśmiechnęła się do niego widząc prawdziwe rozczarowanie na jego pięknej twarzy. - Chociaż... w sumie nie zaszkodzi mi eskorta ten jeden raz. - powiedziała.

Paweł rozpromienił się i kiwnął głową. Na jego twarzy nie dało się dostrzec żadnej zmarszczki, a w swoim zachowaniu był taki poczciwy i radosny. Biła od niego swoista świeżość, której nie można było doświadczyć w mieście Tysiąca Życzeń. Być może właśnie to było powodem, dla którego Maria się zgodziła na jego eskortę.

Usta ZdrajcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz