Wszystkie drogi prowadzą do jadalni

6 1 1
                                    

Maria weszła do jadalni. Na końcu stołu siedział Arkadiusz rozparty na krześle. Po jego lewej stronie miejsce zajął Karol, a obok niego...siedziała Anna. Miała poważną minę. Ku swemu zdziwieniu, Maria stwierdziła, że jej siostra wygląda jakby dojrzalej.

Wszyscy troje przenieśli wzrok na Marię, a mina każdego była inna. Arkadiusz spoglądał na nią ciepło, mimo tego, że próbował to ukryć pod swoją zwyczajową maską. Karol miał na twarzy dziwny uśmieszek. Anna natomiast miała na twarzy całą burzę emocji. Od zdziwienia, przez radość, smutek i tęsknotę.

Młodsza siostra podbiegła do starszej i rzuciła się jej w ramiona.

- Mario, ja przepraszam... tak mi przykro.... - Anna spojrzała zaszklonymi oczyma na twarz starszej siostry. Maria przygarnęła ją do siebie.

- Nigdzie się nie wybieram Aniu, wszystko będzie dobrze. - powiedziała starsza siostra prosto we włosy tej młodszej.

- Zapraszam do stołu drogie panie. – powiedział Arkadiusz. – Anna jest z pewnością bardzo głodna.

Anna puściła Marię, ale usiadła koło niej przy stole. Spojrzała wyzywająco na Arkadiusza.

- Wytłumacz co tutaj się wyprawia – rozkazała.

Arkadiusz przeczesał swoje ułożone włosy i spojrzał na Marię.

- Co chcesz wiedzieć Anno? - spytał.

- Jaki masz problem? Co Ci odbiło, że zabiłeś Pawła? - wywarczała dziewczyna. - Jakim prawem przetrzymujesz tutaj moją siostrę, a do tego mnie wywaliłeś na bruk?!

Arkadiusz westchnął.

- Już zapomniałem jaki masz niewyparzony języczek.- rzekł - Śmierć Pawła była moją prywatną zemstą. Czekałem na to bardzo, bardzo długo.

Anna się najeżyła.

- Jesteś absolutnym idiotą - stwierdziła - Czy nie widzisz co zrobiłeś? Na dworze jest wieczna noc! Jest zimno, rośliny nie mogą rosnąć! Zaraz wszyscy umrzemy z głodu.

Arkadiusz spojrzał na dziewczynę znacząco.

- Wiem o tym, ale Paweł się nie nadawał. Nie robił nic dla tego miasta oprócz łowienia ryb i urządzania hucznych przyjęć. Czy nie zwróciłaś uwagi jak bardzo niebezpiecznie jest w mieście? Czy nie zauważyłaś jak słabo ochronił nasze miasto podczas wojny, dwa lata temu? Ten dżin generował więcej problemów niż pożytku.

Anna prychnęła.

- Chcesz żebyśmy wszyscy umrzeli z głodu! - stwierdziła.

Karol nawet nie tknął jedzenia, obserwując scenę ze słodkim uśmiechem.

- Jest rozwiązanie tego problemu. - stwierdził Arkadiusz patrząc z niesmakiem na Karola - W przyrodzie istnieje równowaga Dżinów. Jeżeli Dżin Nocy by umarł to kolejny dżin, który się pocznie byłby właśnie Dżinem Nocy. I analogicznie jeżeli umarłby Dżin Dnia, to kolejny dżin, który się pocznie będzie Dżinem Dnia.

Maria zachłysnęła się powietrzem.

- W jaki sposób stworzyć nowego Dżina Dnia...? - spytała niepewnie.

Arkadiusz spojrzał w przestrzeń i westchnął.

- Mój syn będzie nowych Dżinem Dnia.

Maria i Anna wciągnęły gwałtownie powietrze uświadomiając sobie co właśnie powiedział Arkadiusz.

- Ty poważnie mówisz? – spytała Anna.

Arkadiusz kiwnął głową.

Nagle drzwi do jadalni otworzyły się gwałtownie i buchnął z nich jasny blask.

- Arkadiuszu, nie ma potrzeby, żebyś musiał się starać o dziedzica. – powiedział mężczyzna w białej koszuli, w którym wszyscy bez najmniejszego problemu rozpoznali Pawła. - Wróciłem tutaj, żeby dalej piastować moje stanowisko.

Usta ZdrajcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz