Krążąc nocą po mieście

12 5 0
                                    

Ciemna moc wyrzuciła Anne na próg zamku. Dziewczyna zmusiła się do wstania z bruku i otrzepania zabłoconej sukni. W jednej chwili wspomnienia minionego wieczora uderzyły w nią, niczym potężny kamień. Maria wciąż jest w zamku... przypomniała sobie.

Anna podbiegła do potężnych drzwi wejściowych, przez które wychodzili już ostatni goście. Gdy ostatnia osoba opuściła pałac, drzwi zaczęły się powoli zamykać. Anna przyśpieszyła kroku. Szła coraz szybciej i szybciej. Wrota ukazywały już wyłącznie wąską szparę. Dziewczyna  wyciągnęła ręce w stronę klamki.
Drzwi trzasnęły z hukiem. Zamknęły się.
Przerażona dziewczyna szarpnęła za klamkę. Nic. Szarpnęła mocniej. Bez rezultatu.

- Błagam, wpuśćcie mnie! - wykrzyknęła łamiącym się głosem. Poczuła, jak łzy spływają po jej policzkach. Kiedy ostatnio płakała? 

- Błagam... muszę wejść do środka - szepnęła do głuchych na jej prośby drzwi. Nocny wiatr uderzał w mury budynku. 

Co powinnam zrobić?  Zastanawiała się. Oparła głowę o drewniane wrota i pozwoliła łzom płynąć.

Najpierw rodzice, a teraz... Maria. Straciła wszystkich.
Jak mam walczyć z tym czymś?  Przypomniała sobie moc Arkadiusza. Jak mam uratować siostrę?

Poczuła się bezradna. Zupełnie jak dwa lata temu...
Matka nie wracała do domu od paręnastu godzin. Na dworze robiło się ciemno, a szumowiny Miasta Tysiąca Życzeń opuszczały kryjówki. Wypatrywała się w zegar i z każdą mijającą minutą zaczynała coraz lepiej rozumieć. Nie... w gruncie rzeczy wiedziała od samego początku.

Matka odeszła... na zawsze... nie żyje... nie mogę nic zrobić
Znienawidziła ten stary zegar i znienawidziła to okropne uczucie. Bezradność. Znowu ją poczuła. Gdy płakała samotnie w ciemną noc i gdy waliła pięściami w pałacowe drzwi, aż z jej knykci popłynęła krew, poczuła ją. Poczuła się bezradna i szczerze tego nienawidziła. 

***

- Przepraszam, prosiłbym o opuszczenie terenu posesji. Bal się już skończył, a goście są nieproszeni -  dwoje ze strażników zbliżyło się do Anny. Dziewczyna powoli podniosła się z ziemi. Opuściła głowę, aby ukryć przed mężczyznami łzy. Strażniczy lustrowali każdy jej ruch z drapieżną nieufnością. Ania chwyciła za lampę Pawła i ruszyła w noc czując na plecach spojrzenia strażników.
Szła przed siebie. Bez celu. Nie wiedziała, gdzie się udać. Do domu? Nic tam na nią nie czeka.
Błąkała się między ciemnymi uliczkami Miasta Tysiąca Życzeń z lampą Dżina Dnia przy piersi. Dziewczyna miała nieodpartą ochotę wyrzucić to przeklęte naczynie. Byłoby to niezwykle rozsądne, ze względu na potencjalnych rabusiów.
Nie potrafiła.

To było jedyne co pozostało po Pawle, a Maria kochała Pawła. Anna usiadła na progu jednego z domów. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa, a powieki opadały ze zmęczenia. Zamknęła oczy i postanowiła poddać snu. 

- Anna? - usłyszała czyiś znajomy głos. Podniosła wzrok i zobaczyła Tomasza. Stał nad nią z lampą olejną o srebrnych zdobieniach. 

- Tomasz?! Czego tu szukasz? - dziewczyna błyskawicznie spuściła wzrok.

- Pomagam rycerzom zwalczać przestępczość. Co ważniejsze, co ty tu robisz? - Tomasz ukląkł przy niej.

- Arkadiusz... znaczy Dżin Nocy porwał moją siostrę - powiedziała nie patrząc mu w oczy. Tomasz milczał przez dłuższą chwile.

- Nie powinnaś siedzieć tu sama, wiesz co może się stać? - odparł w końcu.

- Mam to gdzieś - odburknęła dziewczyna.

- Choć ze mną... - Tomasz zdawał się nie zważać na jej słowa. Podniósł się na równe nogi i wyciągnął ku niej dłoń.
Dziewczyna uniosła wzrok. Anna miała nieodpartą ochotę odmówić, ale co jej pozostało? Przespać noc na zimnym bruku w tej obrzydliwej dzielnicy.
Niechętnie podniosła się z ziemi.



Usta ZdrajcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz