Okruch lodu

26 5 1
                                    

Arkadiusz szedł przed siebie w stronę kawiarni i nie patrzył w kierunku Marii. Jego wzrok był nieprzenikniony. Budynek ku któremu zmierzali był nieduży z okrągłą kopułą pokrytą śniegiem. Mężczyzna przepuścił ją w drzwiach. 

Kiedy znaleźli się w środku Maria uniosła brwi ze zdumienia. Miejsce było bardzo klimatyczne. Bar podzielono na dwie części. Jedna utrzymana była w stylu letnim. Żółć i złoto przeplatały się ze sobą. Nad stolikami wisiały okrągłe lampy do złudzenia przypominały słońca. Na ziemi leżał zielony puszty dywan imitujący trawę.To wszystko przy akompaniamencie świerszczy i innych ptaków. To ewidentnie była sala dnia. Życia.

Arkadiusz natomiast wskazał Marii stolik po drugiej stronie sali. Ta część utrzymana była z kolei w ciemnym klimacie. Zamiast słońc, widać było półksiężyce, które ledwo cokolwiek oświetlały. Na granatowych ścianach znajdowały się połyskujące gwiazdy, a podłoga...pod szklaną podłogą znajdowała się tafla wody, w której odbijał się gwieździsty sufit i ściany. Maria aż pisnęła z zachwytu.

Usiedli przy stoliku, a dziewczyna nie mogła oderwać oczu od podłogi. Od czasu do czasu przepływały pod jej stopami drobne połyskujące rybki.

- W czym mogę służyć, Wielki Dżinie? - spytała kelnerka Arkadiusza.

- Co byś zjadła? Chcesz się napić kawy? - mężczyzna zwrócił się do Marii.

-Hmm... - zadumała się dziewczyna - W sumie to bym zjadła jakąś rybę - spojrzała wyzywająco na Arkadiusza, na co ten prawie parsknął śmiechem. - Ciekawe masz poczucie humoru! - warknęła.

Mężczyzna wzruszył ramionami.

- W takim razie poprosimy dwa porządne kieliszki wina.

Maria zaczerwieniła się nie mogąc uwierzyć w bezczelność Arkadiusza. Jakiego znowu wina?!

Po kilku minutach kelnerka wróciła wraz z zamówionym alkoholem.

Arkadiusz nie zastanawiając się długo wziął kieliszek i wychylił go do dna, a następnie zamówił następny.

- Mario, Mario - powiedział tym razem patrząc jej prosto w oczy. Jego źrenice zaczęły się wwiercać w nią tak intensywnie, że dziewczyna odwróciła wzrok. - Opowiedz mi o co tutaj chodzi?

Dziewczyna ze zdziwienie znów na niego spojrzała i stwierdziła że nie odwrócił od niej wzroku.

- Jak to o co chodzi? - spytała.

Mężczyzna przeczesał włosy tak, że jego przylizane czarne włosy rozpierzchły się w lekkim nieładzie. Odwrócił wzrok wpatrując się w sufit.

-Powiedz mi proszę, jak to możliwe, że uwiodłaś Pawła?

Maria osłupiała.

- No cóż, wydaje mi się, że nie jesteś w żaden sposób wyjątkowa. Średnio miła, średnio dowcipna, wesoła, ani specjalnie inteligentna. Jest jednak...

Maria wstała.

- Jeżeli zamierzasz mnie dalej obrażać, to ja wracam do pałacu! - powiedziała bez ogródek.

- Siadaj! - zagrzmiał Dżin nocy na tyle głośno, że kilku gości kawiarni odwróciło się w ich stronę.

Dziewczyna się wzdrygnęła i usiadła.

- Jest jednak jedna rzecz, którą uważam za wyjątkową. Jesteś bardzo, ale to bardzo podobna do jednej wyjątkowej kobiety.

Maria uniosła ze zdziwieniem brew, a Arkadiusz wychylił drugi kieliszek wina, który przyniosła kelnerka.

- Sto i jeden zim temu żyła kobieta o imieniu dokładnie takim samym jak twoje. Maria miała takie same czarne włosy jak twoje, oraz identyczne...usta. To były czasy...- Dżinowi Nocy wzrok zaczął mętnieć od wina - Byłem dużo młodszy i miałem zupełnie inne uprawnienia. Ale pomińmy mnie. Chcę ci wyjaśnić co Paweł widział w tobie. Owa Maria była ukochaną Pawła. Bardzo o niego dbała, kochała go ponad życie.

Maria mogłaby przysiąc, że Arkadiusz patrzy na nią wzrokiem pełnym bólu.

- Czemu...czemu mi to mówisz? - spytała niepewnie.

Arkadiusz skupił na niej zbolały wzrok.

- Żebyś przestała tak opiewać swojego idealnego Pawełka! Twój książę na białym koniu nie jest takim ideałem. Kiedy zaczęło im się gorzej układać, a Maria poszła do szpitala ten prostak znalazł sobie inną kochankę na boku nie mówiąc nic o tym Marii! 

Dziewczyna osłupiała. Miała wrażenie, że na chwilę przestała oddychać. To niemożliwe. Niemożliwe. Paweł nigdy by...a może?

-Kiedy dziewczyna się o tym dowiedziała - kontynuował Arkadiusz - wpadała w czarną rozpacz. Czuła się odrzucona i niechciana, niepotrzebna. W akcie rozpaczy zaklęła magię Pawła w lampie. Tyle ile była w stanie. Ale ten czyn przypłaciła życiem...

Po policzku mężczyzny spadła jedna całkiem srebrna łza i rozbiła się o stół. Mężczyzna otarł oczy i wstał...

- Chodźmy już. - powiedział i ruszył w kierunku drzwi zostawiając na stole kilka septimów.

Usta ZdrajcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz