Zawsze możesz na mnie liczyć

29 4 1
                                    

- Co Ty wyprawiasz Mario?! - wykrzyknął swoim tubalnym głosem gruby Albert, na tyle głośno,że aż głowy podniosły się sponad kilku stolików. 

Dziewczyna zaczerwieniła się i pozbierała szybko resztki talerza, który właśnie zbiła.

- To się już więcej nie powtórzy - obiecała i spojrzała na szefa przepraszającym wzrokiem. Mężczyzna łypnął na nią z ostrzeżeniem w oczach.

- Mam nadzieję - warknął już ciszej, żeby nie wzbudzać zamieszania na sali - A teraz wynoś się. Starczy już twojej pomocy na dzisiaj. Zapomnij o dzisiejszej wypłacie. Będzie rekompensatą, za to, że jesteś taką niezdarą.

Maria spuściła głowę. Miała nadzieję , że Annie udało się coś złowić, bo w przeciwnym wypadku, głód będzie doskwierał im jeszcze bardziej. Od kilku dni chodziła rozkojarzona nie mając pojęcia co się z nią dzieje. Myśli wciąż uciekały do balu, na który zaprosił ją tajemniczy Paweł.

Maria w pośpiechu zebrała swoje rzeczy i wyszła tylnymi drzwiami dla personelu. Powoli zbliżał się wieczór, do zachodu słońca nie zostało więcej niż godzina.

- Hej, zaczekaj! - usłyszała za sobą melodyjny głos.

Odwróciła się i dostrzegła, że w jej kierunku biegnie kucharka, Helena, którą w myślach nazywała nawet swoją przyjaciółką. Była niewysoka, o brąz włosach i równie brązowych oczach. Do tego miała w posiadaniu parę niezwykle zgrabnych nóg, przez co mężczyźni wciąż się za nią oglądali.

- Na prawdę nie jestem w nastroju... - zaczęła Maria.

- Och daj już spokój. Musisz mi w końcu powiedzieć co cię dręczy od tygodnia! - odparła jej Helena i wyciągnęła z kieszeni kurtki buteleczkę brandy oraz dwa małe kubeczki.

Maria tylko się skrzywiła, ale wiedziała, że przyjaciółka ma rację. Kiwnęła więc tylko głową.

Dziewczyny ruszyły deptakiem, a po niedługim czasie udało im się znaleźć ustronne miejsce z widokiem na zachód słońca, ale jednocześnie na tyle odsłonięte, aby nie musieć się bać o okolicznych zbirów.

- No to opowiedz mi co tam Ci w duszy gra - rzekła Helena odkręcając butelkę.

Maria nie była jakoś wyjątkowo chętna do uzewnętrzniania się przed kimkolwiek, ale dla Heleny zawsze robiła wyjątek. Z jakichś przyczyn przyjaciółka za każdym razem ją rozumiała. Mimo, ze nie miała zbyt wiele czasu (udało jej się założyć rodzinę i rok wcześniej urodziła śliczne malutkie dziecko) , to jednak dla Marii zawsze znalazła pół godziny. Już przed wojną były przyjaciółkami, a ich relacji udało się przetrwać aż do tej pory. To właśnie Helena załatwiła Marii posadę kelnerki w portowej karczmie.

- Sama nie wiem... - zaczęła Maria, pociągając łyk brandy z kubeczka - ...w moim życiu pojawił się ktoś, kto jest w stanie zakończyć naszą biedę.

Helena łypnęła na przyjaciółkę podejrzliwie.

- Czy to aby nie jakiś mężczyzna? - zapytała.

Maria wzięła kolejny łyk i pokiwała głową.

 - Nazywa się Paweł - powiedziała - i wierz mi albo nie, ale to najprzystojniejszy człowiek jakiego widziałam.

Helena prychnęła i pokręciła głową.

-  Niestety nie wierzę Ci - powiedziała - Jestem przekonana, że nie dorasta do pięt mojemu mężowi.

Maria uśmiechnęła się. Jan, mąż Heleny nie był specjalnym bóstwem. Jego nos wykrzywiał się odrobinę ku dołowi, a w czasie wojny nabawił się ogromnej szramy idącej od uch aż do podbródka.

- Paweł ma cudowne blond włosy i błękitne oczy - westchnęła Maria rozluźniając się, poczuła że brandy musiała już zacząć działać - Wiesz, Helenko, jest mi bardzo ciężko od kiedy rodzice nie żyją. Czuję na moich barkach ogromną odpowiedzialność. Chciałabym, żeby ktoś pomógł mi ją dźwigać.

- To nie powinien być powód, dla którego się z nim zwiążesz - powiedziała Helena patrząc w przestrzeń - Jak się poznaliście?

- Uratował mnie przed jakimś ciemnym typem, który prawie mnie dopadł w ciemnej alejce - oczy Heleny błysnęły uznaniem.

- Niezły podryw - stwierdziła.

Maria zachichotała, a dobry humor sprawił, że palnęła:

- Zaprosił mnie na Bal Przesilenia Letniego.

Helena spojrzała na nią z mieszanką przerażenia, zdziwienia i ekscytacji.

- Musisz na niego koniecznie iść! - wykrzyknęła.

- Słucham? - zdziwiła się Maria i odchyliła do tyłu. - Spodziewałam się jakiejś mądrej rady w stylu: "Zerwij z nim kontakt", albo chociaż "Zdecydowanie musisz powiedzieć nie".

- Kobieto, jak ty z nim nie pójdziesz, to ja to zrobię, obiecuję Ci! - prawie wykrzyknęła Helena - Nie znam nikogo kto tam był, ale ludzie opowiadają niesamowite historie - Maria nadstawiła uszu. Jej przyjaciółka była ewidentnie lepiej poinformowana. - O dżinach, kobietach poprzebieranych w piękne suknie, tajemniczych potrawach, występach jakich świat nie widział. Taka okazja się nie powtórzy!

Maria westchnęła i zaśmiała się lekko. Spojrzała na horyzont i zdała sobie sprawę, że musi już wracać, ponieważ Anna będzie się denerwować.

- Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.  - powiedziała - Dam Ci znać jaką decyzję podjęłam. I jak coś to powiem, że mam przyjaciółkę, która chce zobaczyć prawdziwego dżina.

Helenie wstąpiły wypieki na policzki.

- One na prawdę istnieją! - wykrzyknęła. - Ojciec mi zawsze opowiadał...

- Przepraszam Cię kochana, ale siostra wyjdzie mnie szukać jak zaraz nie wrócę, a tego bym bardzo nie chciała. Opowiesz mi o dżinach innego dnia!

Usta ZdrajcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz