- Przestań w końcu stukać tym długopisem! - Krzyknęła Delaney, zatrzaskując z hukiem dziennik który mało nie przyprawił mnie o zawał. Była wyraźnie zirytowana, a przecież to ja musiałam się tu męczyć by zdać ten jej cholerny sprawdzian co nie było łatwe zwłaszcza, że w głowie miałam totalny bajzel.
Szybko zapisałam ostatnie odpowiedzi, i odłożywszy kartkę na biurko wyszłam z klasy. Odetchnęłam z ulgą zadowolona z faktu, że mam to już za sobą. Sprawdziany i egzaminy to jednak stresująca rzecz.
- Jak ci poszło? - Zapytała Viola, gdy tylko weszłam do sali plastycznej - Sprawdzian był bardzo trudny?
- W sumie, nie najgorszy. Pomóc ci w czymś? Mam trochę czasu, i tak nic nie robię.
- Jeśli to dla ciebie nie problem, czy mogłabyś zanieść gotowe rzeczy na salę gimnastyczną? Iris zajmie się resztą..
- Pewnie, nie ma sprawy. Postaram się ich nie zniszczyć.
Ostrożnie wzięłam w ręce fragment zamku, bądź też muru i ruszyłam w drogę przez szkołę. Było już dosyć późno, i większość uczniów wróciła do domów jednak nasza klasa została by odbyć ostatnia próbę, oraz skończyć dekorowanie sali. Było więc cicho i spokojnie, co dobrze robiło na moje rozbiegane myśli które za nic nie mogły znaleźć punktu zaczepienia, a jak już to zwykle skupiały się na Arminie.
Nie wiedziałam co mam o tym myśleć, więc dla świętego spokoju, oraz żeby nie zwariować postanowiłam iść a jego radą i.. udawać, że nic się nie stało. Przynajmniej do czasu, aż tego wszystkiego nie przemyślę.
Nie ukrywałam, że ta sytuacja nieco, no dobra, BARDZO mnie przytłoczyła! Gdyby nie jego słowa, na pewno zwiałabym stamtąd szybciej niż Roza z Wf-u!
Jednak, nie mogłabym tego zrobić. Gdybym to zrobiła, chyba do końca życie nie byłabym w stanie spojrzeć mu w oczy! Nie mógł zachować tego dla siebie?! Nie mógł pozwolić mi żyć w niewiedzy?! Grr.. no dobra, to byłoby głupie. Poniekąd.
- Iris, gdzie to położyć?! - Zapytałam na wstępie, wchodząc na salę gimnastyczną.
- Hikari, nie krzycz proszę. Trwa próba. - Napomniał mnie Fraz.
- A mi zaraz odpadną ręce!
- Hikari, tutaj! - Zawołała ruda, wskazując mi miejsce na które miałam składować przyniesione rzeczy. Szybko odłożyłam przyniesione dekoracje, i zawróciłam by przynieść resztę.
- Armin, skup się trochę! - Poprosiła Peggy. - Chcę skończyć tą scenę i wreszcie wrócić do domu!
- Dobrze gada, co z tobą?! - Dodał Kastiel. - Ogarnij się w końcu jeśli łaska!
- Dajcie mi wreszcie spokój, o co wam dzisiaj chodzi?
Nie chcąc drążyć tematu pospiesznie wyszłam z sali, rzucając szybkie spojrzenie w stronę Armina który nie wyglądał w tej chwili najlepiej. Postanowiłam później z nim o tym pogadać, a w międzyczasie przenieść resztę rzeczy z sali plastycznej. Tym razem nie musiałam martwić się o pewnego debilnego blondyna, gdyż z tego co słyszałam od Peggy wrócił wreszcie do swojej krainy kangurów z której miałam nadzieję nie wróci przez dłuuuuuugi okres czasu. Oby się utopił czy coś.
Gdy skończyłam biegać w te i we w te między salami, zgarnęłam rzeczy z szafki i wyszłam ze szkoły. Chcąc skrócić sobie nieco drogę do domu chłopaków, postanowiłam przejść przez park i przy okazji obejrzeć pierwsze tegoroczne bałwany ulepione przez dzieciaki z okolicznej podstawówki.