(Hikari)
Kolejni aktorzy wchodzili na scenę, kontynuując odgrywaną przed rodzicami tragiczną (w każdym znaczeniu tego słowa) historię. Od czasu do czasu przez salę przewijały się śmiechy widowni, oraz komentarze trzech Azjatów uciszanych przez sąsiadujące obok nich osoby, które na upartego starały się śledzić nasze poczynania. Jakby było na co patrzeć..
- Połowa przedstawienia za nami. Gdzie Alexy? Zaraz wchodzi na scenę!
Melania biegała wśród wymiennych dekoracji, co rusz napominając i informując wszystkich o znanych im już dobrze faktach takich jak wejście na scenę, czy dalsze powtarzanie scenariusza. Osobiście zaczynała mnie trochę męczyć swoimi ciągłymi uwagami oraz faktem, iż dodatkowo pilnowała nas przed robieniem głupot w trakcie gry pozostałych psując tym samym całą zabawę. W ciągu 5 minut zdążyła mi już skonfiskować 3 rurki, całą papierową amunicję i co najmniej 6 samolocików po tym jak jeden z nich trafił Amber w oko. Nie celowałam, szczęśliwy traf. Najwyraźniej wszechświat postanowił nieco poprawić mi humor widząc jaki męki muszę znosić.
- Psst!.. Hikari!
Po usłyszeniu znajomego szeptu odwróciłam wzrok od odgrywanej przez chłopaków sceny i zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu jego źródła. Za naszymi prowizorycznymi kulisami nie było nic poza porozrzucanym, wymiennym tłem do sztuki, walącymi się dookoła rekwizytami i resztą aktorów stojącymi obecnie po drugiej stronie kurtyny w oczekiwaniu na swoje wejście. Mimo to nie potrafiłam zlokalizować źródła dźwięku, który nawiasem mówiąc zniknął mi z oczu jakiś czas temu.
- Armin?
- Tutaj!
W końcu pośród materiałów udało mi się zlokalizować machającą do mnie rękę, a już po chwili i pozostałą jej zawartość.
- ..Co ty tam robisz? - Zapytałam, podchodząc bliżej sterty rekwizytów starając się nie zwracać na siebie zbytniej uwagi otoczenia.
- Ukrywam się przez idiotami. Wchodzisz?
Zerknąłem na niego podejrzliwie, jednak widząc nadchodzącą Melanię postanowiłam darować sobie kolejne powtórki i szybko zniknąć jej z oczu. Weszłam pod materiał, po chwili zdając sobie sprawę iż rzucona niby to niechlujnie tkanina była w rzeczywistości prowizorycznie skonstruowanym namiotem opierającym się na kilku krzesłach i większych rekwizytach z przedstawienia. Było tu na tle wysoko, żeby móc siedzieć wyprostowanym a miejsca by spokojnie pomieścić 2 osoby i nadal mieć możliwość ruchu. Zielony materiał był na tyle cienki i jasny, żeby przepuszczać do środka światło a jednocześnie chronił nas przed ciekawskimi spojrzeniami pozostałych. Zadowolony z siebie chłopak siedział pod "ścianą" swojego fortu i ostrożnie wyglądał na zewnątrz przez nachodzące na siebie warstwy tkaniny obserwując poczynania pozostałych.
- Nieźle. - Przyznałam, starając się usiąść w wygodny sposób i nie pomiąć przy tym sukienki. - Długo tu siedzisz?
- Dziękuję. Już jakiś czas. - Uśmiechnął się, wyjmując spod jednego z krzeseł paczkę ciastek. - Chcesz jedno?
- Jeszcze pytasz? - Uśmiech sam cisnął mi się na usta na widok podłużnych, czekoladowych ciastek które były najlepszym co dane mi było zjeść od rana. Byłam strasznie głodna, a obserwowanie stołu z przekąskami po drugiej stronie sali gimnastycznej w żadnym razie NIE POMAGAŁO. Zwłaszcza widok tych wszystkich babeczek z kremem, kruchych ciasteczek, ciasta z galaretką, placka jabłkowego, tarty jagodowej. - Kiedy to zrobiłeś? - Musiałam szybko zająć czymś myśli!
- Jeszcze w czasie prób. - Odparł, rozsiadając się wygodniej na przyniesionej macie do ćwiczeń. -Musiałem przez chwilę odetchnąć od pewnych osób, a poza tym "na próbach trzeba się skupić, a nie zajmować konsolą!" - Zaczął imitować głos pana Borysa, przez co z trudem stłumiłam śmiech. - Co się teraz dzieje na scenie?