Ponieważ dawno nie było rozdziału szybkie podsumowanie: Przedstawienie w końcu dobiegło końca. (ALLELUJA ZA TO!) Hikari spotkała swojego ojca który opowiedział jej nieco o przeszłości jej matki co pozwoliło im na nowo się pogodzić w czasie gdy Roza i Alexy niczym amerykańscy ninja opuszczali mieszkanie po opróżnieniu lodówki ze świeżo upieczonego ciasta. A o co się pokłóciły to nawet najstarsi górale nie pamiętają (ja pamiętam XD)
**********
(Hikari)
- ..Więc mówisz, że "ten" osobnik jest tutaj. - Podsumowała mama, zapadając się głębiej w fotelu i biorąc łyka ziołowej herbaty którą zaparzyłam jej na chwilę przed naszą rozmową. W końcu i tak by się dowiedziała o jego obecności, dlatego wolałam sama ją o tym powiadomić niż gdyby miała na niego "niechcący" natknąć się na mieście po powrocie z pracy. Już miałam przed oczami wizję, jak wpadają na siebie na ulicy lub w jakimś spożywczaku a tata rzuca tekst typu: "O, ty tutaj? Co za spotkanie! Wydaje mi się, czy lekko przytyłaś?" . Wolałam zaoszczędzić jej tego typu niespodzianki i późniejszej pogadanki zaczynającej się od słów: "Czemu nic nie mówiłaś?!". Obu nam wyjdzie to na zdrowie. Oczywiście nie wspomniałam o naszej małej rozmowie, którą wolałam zachować dla siebie. Napomknęłam jedynie, że pojawił się na przedstawieniu.
Nadal ciężko było mi przetrawić nowo nabyte informacje. Że niby Nataniel to mój daleki krewny? Bo skoro jego matka to kuzynka mojej mamy, to nie możemy być aż tak bliską rodziną jak dajmy na to normalni kuzyni. Chyba. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Wściec się? Tak by było najłatwiej, ale przecież Nat to Nat. Gdyby o tym wiedział, raczej nie zataiłby czegoś takiego przede mną. Poza tym, kilka razy zdarzyło nam się pomóc sobie nawzajem i to byłoby trochę nie fair wobec niego. Nie mogę od tak teraz na niego nawrzeszczeć zwłaszcza, że nie mam ku temu powodu. Będę musiała z nim o tym po prostu pogadać. Możliwe, że on też będzie miał kilka pytań odnośnie całej tej sytuacji. A jak najdzie mnie ochota na awantury, zawsze mam Amber. W końcu się do czegoś przyda.
- ..Więc, postarasz się jakoś znieść jego kilkudniową obecność? - Zapytałam, mając nadzieję iż uda mi się załatwić tę sprawę w miarę pokojowo. Nie chciałam między nimi żadnych awantur, ani kolejnego rzucania talerzami jak to miało miejsce jeszcze w czasach gdy mieszkaliśmy razem w Japonii. Poszedł wtedy cały zastaw porcelany, o który późnej wybuchła kolejna afera tym razem o to, kto go odkupuje. Oczywiście, padło na ojca.
Mama westchnęła głośno, biorąc kilka sporych łyków herbaty nim kubek wylądował na szklanym stoliku. Widziałam, że jest zmęczona tą sytuacją choć jeszcze nie widzieli się nawet na oczy. W ciszy obserwowałam jak rozmasowuje palcami skronie starając się zebrać szumiące jej teraz zapewne w głowie myśli.
- Kilka dni, tak?
W odpowiedzi jedynie przytaknęłam głową, choć szczerze powiedziawszy określenie "kilka dni" nie było wcale takie pewne. Sam do końca nie uwzględnił jak długo zamierza zostać, jednak wolałam jej tego nie mówić.
- ..niech będzie. - Momentalnie wydałam z siebie westchnienie ulgi, czując jak uchodzi ze mnie połowa napięcia. - ALE. Nie będę tolerować jego obecności w tym domu. Jak chce tu zostać, niech sam sobie załatwia zakwaterowanie bo ja nie mam zamiaru utrzymywać tego darmozjada z własnych pieniędzy.
- Dzięki, jesteś kochana! - Poderwałam się z kanapy by móc ją ze szczęścia przytulić.
- Tak, tak, wiem. A teraz zrób cos dla mnie i pozbądź się tej farby z włosów bo naprawdę nie mogę cię w tej wersji przeboleć.
- Pfff... gadasz jak ojciec.
- Hikari!
Widząc jej wyraz twarzy ze śmiechem wybiegłam z salonu i przeskakując po dwa stpnie na raz wbiegłam do pokoju mało nie zabijając się na bluzie którą rzuciłam na podłogę dziś rano. Jednak zamiast zachować się jak cywilizowany człowiek i zrobić z nią jakiś porządek zwyczajnie odkopałam ją w inny kąt pokoju obiecując sobie, że zajmę się nią później. Nie mogąc dłużej czekać zgarnęłam rzuconą na fotel kamizelkę i otworzyłam okno z nadzieją, że Armin jeszcze nie śpi. Ku mojemu rozczarowaniu światło było zgaszone, jednak nie miałam zamiaru tak łatwo się poddawać i po zgarnięciu śniegu z parapetu rzuciłam śnieżny pocisk prosto w szybę sąsiada. Odczekałam tak ze pół minuty, zanim rzuciłam kolejną a za nią jeszcze jedną a gdy kończyłam formowanie czwartej wreszcie usłyszałam charakterystyczny odgłos otwieranego okna.