Game Nineteen

1.9K 240 50
                                    

Eren Pov

Jego głęboki i szorstki głos odbił się echem po całym pomieszczeniu. Świdrujące tęczówki przeszyły moją postać, tak jakby czekał na wypowiedzenie tego zdania z utęsknieniem. Nie muszę się pytać kogo miał na myśli mówiąc 'intruz'.

Nie mam pojęcia dlaczego widzi w Levim zagrożenie dla gry, przecież on jest słaby. Nie ma żadnej zdolności, więc zbyt wiele nie narozrabia a co najgorsze, on nie jest gotowy na to by zabić kogokolwiek. Gdybym był na miejscu mojego  brata, nie martwiłbym się tak bardzo, bo co może zrobić ktoś kto ma totalny brak kompetencji w tej dziedzinie. A prędzej czy później, Levi i tak zniknie. 

Ale jednak w tym samym czasie gdy mój rozmówca próbuje zachować groźny wyraz twarzy i niezwyciężoną postawę, w jego oczach widzę strach. Nie taki strach który towarzyszy większości graczy w grze przed śmiercią. To panika przed tym że może starci to wszystko co do tej pory stworzył. Obawa przed Levim, ponieważ on naprawdę wierzy w to że ten słaby chłopak może mu to wszystko zabrać.

Coś tu mi nie pasuje.

Chętnie bym się go zapytał w jakim sensie ten, drobny, czarnowłosy gracz stwarza to 'wielkie' zagrożenie, ale tego nie zrobię ponieważ jest jeszcze tak wiele innych pytań które chcę mu zadać zanim znów zniknie bez słowa a ja ponownie będę musiał go szukać, tym razem może i latami.

''A co będzie z tobą?'' Oto właśnie jedno z tych dręczących mnie pytań. To pytanie często wkradało mi się do myśli gdy analizowałem zachowanie mojego brata. A teraz jeszcze do tego wyskoczył z tą dziwną propozycją chociaż dobrze wie że odmówię. Nie mogę opuścić tej gry, nie bez niego obiecałem to naszym rodzicom. Powiedziałem im że przyprowadzę go z powrotem, nawet jeśli nie będą już wierzyć w to że on nadal żyje.

''Ja zostaję.'' 

Mężczyzna wzrusza tylko ramionami tak jakby nie obchodziło go to, że przez ten cały czas się o niego zamartwiam. Nie bierze mnie na poważnie.

Niemal zaczynam się śmiać na głos jak można być aż tak wielkim debilem? ''I co mi ma to dać? Zacząłem grać tylko po to by cię uratować, bez ciebie nigdzie się stąd nie ruszam!''

''Ale nie będziesz miał innego wyjścia.'' Odpowiada i podchodzi bliżej. ''Nie mogę i nie chcę z tego rezygnować. Ja jestem tą grą i od niej zależy moje istnienie. Więc musisz się zdecydować czy chcesz odzyskać swoje dawne życie czy zostać w tej grze  do końca twoich dni i dalej zabijać.''

Błysk w jego oku nie jest już dla mnie tylko cichym ostrzeżeniem, uświadamia mi to w jak bardzo wielkim niebezpieczeństwie się aktualnie znajduję. Jesteśmy braćmi ale nie cofnie się przed tym by mnie w każdej chwili zdradzić i zabić, oczywiście jeśli będzie to koniecznością. Dokładnie tak jak powiedział Jean.

Powinienem być tego świadomy i też jestem, ale jak mam się tak po prostu poddać i zrezygnować z próby uratowania rodzonego brata? Ilekroć przypominam sobie że on sam się w to wplątał, myślę o tych wszystkich rzeczach które on dla mnie zrobił i przez co dla mnie musiał przejść. Obaj nie mieliśmy łatwo w naszym dzieciństwie. Często byliśmy źle traktowani przez rówieśników, poniżani,  ponieważ pochodząc z bogatego domu odróżnialiśmy się od innych dzieciaków, ale on wtedy zawsze był przy mnie i mnie chronił. Mała cząstka mnie nadal chce wierzyć w to że jest on nadal tym samym chłopakiem.

Może to głupie by trzymać się tego jak ostatniej deski ratunku, może rzeczywiście nie ma już nic co bym mógł dla niego zrobić, w końcu takie jest życie. Nie można pomóc komuś kto nie chce tej pomocy otrzymać, więc może naprawdę powinienem spróbować uratować się, z tego tonącego okrętu, sam.

''Dlaczego ja?'' Pytam się a dłonie zaciskam w pięści by  nie uciec stąd w popłochu i się nie wycofać. Co mi to da gdy będę się trzymać kurczowo czegoś, a raczej kogoś, kto wciągnie mnie tylko w zepsucie?

Sam już nie wiem co mam zrobić...

''Dobrze wiesz że nie mogę ingerować w grę zmieniając jej zasady. Ona mi na to nie pozwoli. Ten układ byłby dla ciebie ostatnią szansą.'' Patrzy na mnie wyczekując odpowiedzi.

Tak, to akurat wiem. Bo gdyby mógł coś z tym zrobić, już dawno by mnie tu nie było. Nawet trochę żałuję że nie da się cofnąć czasu, wtedy przeżycie wielu niemiłych wydarzeń zostałoby mi oszczędzone.

''A co stanie się z Levim?'' Tym razem zadając pytanie, patrzę mu prosto w oczy. Gdy będzie próbował mnie okłamać, od razu się zorientuję. Jeśli naprawdę chce żebym coś dla niego zrobił, musi być wobec mnie szczery. Przynajmniej ten jeden raz i rzeczywiście nie widzę nawet śladu kłamstwa gdy odwzajemnia moje spojrzenie odpowiadając.

''Ten chłopak to tak zwany 'bug', błąd w oprogramowaniu i tak samo jak w innych grach zostanie on 'naprawiony' lub usunięty.''

I znów mam ochotę roześmiać się na głos. Błąd  którego trzeba usunąć . On naprawdę już nie jest tą osobą którą kiedyś znałem. Nawet nie mam pewności czy  nadal jest człowiekiem, czy może już bezduszną maszyną.

''To znaczy że go zabijesz.'' To nie jest pytanie a raczej stwierdzenie.

''Jeśli nie będzie chciał współpracować to tak.'' Odpowiada beztrosko, nie okazując ani grama skruchy.

Potwierdził to tak po prostu bez żadnych skrupułów. ''To wszystko?'' Pytam nie dowierzając. W odpowiedzi dostaję tylko wzruszenie ramionami.

''I tak żyje tylko dzięki tobie, bez ciebie już dawno byłby martwy. Więc, idziesz na ten układ czy nie?''

Najchętniej to wykrzyczałbym mu teraz prosto w twarz, że nie jestem tu po to by za niego odwalać brudną robotę. On jest powodem dla którego zacząłem  grę, którą on sam stworzył. Walczyłem o przetrwanie i zabijałem, ponieważ myślałem że dotrzymam obietnicy którą złożyłem naszym rodzicom. Przysiągłem że  przyprowadzę go z powrotem, ale on nie chce wrócić i wszystko to co dla niego poświęciłem było daremne.

Przekazanie Levia temu człowiekowi, oznaczałoby posłanie go na pewną śmierć i pomimo tego że nie znam go jeszcze zbyt dobrze, nie życzył bym mu tego. To prawda że beze mnie  by już dawno nie żył, jest zbyt delikatny by należeć do tego świata, ale czy jest to powód by wymienić go, jak towar, za moje własne życie?

Teoretycznie nie, ale praktycznie jednego jestem pewien na sto procent, Zeke nie akceptuje żadnego NIE i jeśli ja nie przyprowadzę do niego tego chłopaka, to zrobi to za mnie ktoś inny. A moja szansa na normalne życie zwieje mi sprzed nosa. 

''Propozycja przyjęta.'' Odpowiadam. 


Ta deszczowa pogoda tak jakoś mnie dołuje :( a was? 

Virtual Reality ᴱᴿᴱᴿᴵOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz