Levi Pov
To nie pierwszy raz, gdy całkowicie oszołomiony wpatruję się w pustkę, widząc coś czego właściwie nie ma, ale teraz sytuacja jest zupełnie inna. Nie gapię się, w półciemne już niebo, ponieważ rozmyślam nad czymś ważnym lub po prostu nie wiem co mam zrobić. Moje ciało odmawia mi posłuszeństwa. Podniesienie powiek wydało się być tak bardzo trudne, że teraz musi zregenerować swoje siły i wypocząć.Nawet gdy Eren bierze moją twarz w swoje dłonie i wahając się wypowiada cicho: ''Levi'', nie dam rady zareagować i odpowiedzieć. Sytuację tą, śmiało mogę porównać do odpalenia starego stacjonarnego komputera, niby jest włączony, ale musi potrwać chwilę zanim całkowicie zaskoczy. Tylko z tą różnicą, że uruchomienie komputera nie powoduje takiego przeszywającego bólu.
Marzę o tym, by tylko moja klatka piersiowa tonęła w tej boleści, omijając moje serce, ale tak nie jest. Czuję jak tkanki mojego serca niemiłosierne się ściągają, tak jakby chciały wypluć pocisk który sobie wstrzeliłem, sprawiając że odczuwam ogromną boleść, która rozprzestrzenia się po całym moim ciele. To tak jakbym znów ponownie umierał. Mam wrażenie jakby ktoś połamał każdą kość znajdującą się w moich rekach, a w nogach nie mam w ogóle czucia.
Po upływie, chyba wieczności, pierwszą rzeczą którą mogę zrobić, to poruszyć ustami i rzeczywiście udaje mi się nawet coś powiedzieć. ''Czy ja żyję?'' Mój głos jest strasznie szorstki, sam go nie rozpoznaję. Eren w ogóle nie zauważa że coś powiedziałem, albo po prostu to ignoruje.
Próbuję zamrugać i po ponownym otwarciu powiek kieruję swój wzrok w stronę szatyna. Gdy tak na niego spokojnie patrzę, w jego oczach dostrzegam strach i panikę. A na jego twarzy widzę krew zmieszaną z łzami. Nie jest żadną zagadką, że to moja krew, ale to że płakał jest dla mnie totalnym zaskoczeniem. On płakał z mojego powodu i ta myśl zaczyna mnie dręczyć, ponieważ nigdy nie chciałem widzieć jego łez i smutku, ale równocześnie czuję powoli napełniające moje ciało, ciepło.
Nadal łkając, ociera szybko ręką kilka łez spływających po jego policzkach, po czym kiwa głową. ''Tak.'' Odpowiada na moje pytanie patrząc prosto w moje oczy. Widocznie również nie może tego pojąć, przynajmniej tyle mogę wyczyta z jego niedowierzającego spojrzenia.
Kiedy moje czucie w większej części ciała wraca do normy, zginam nogi w kolanach i z pomocą Erena próbuję usiąść. Okropne doznanie, to tak jakby przez dwa tygodni, bez przerwy, uprawiałeś trening wysiłkowy, a teraz musisz walczyć z potwornymi zakwasami. Całe moje ciało odmawia mi jakiejkolwiek pomocy, nawet jakby się jeszcze broni przed tym, bym zaczął się normalnie poruszać. Próbuję coś z tym zrobić, ale moje próby drastyczniejszych ruchów nie dają efektu.
Pod czujnym okiem Erena powoli zaczynam rozpinać guziki swojej koszuli, aż do momentu kiedy możemy zobaczyć miejsce, na moim torsie, gdzie powinien wbić się pocisk. Właśnie... powinien... ale nie ma tam absolutnie nic do zobaczenia. Krew znajduje się na mojej koszuli, na rękach i ubraniach Erena, jest wszędzie, ale nie ma rany z której mogłaby wypłynąć. Moja klatka piersiowa jest całkowicie nietknięta.
''Dlaczego?'' Pytam cicho, nie licząc nawet na jakąkolwiek odpowiedz. Przecież to niema żadnego sensu, powinienem umrzeć, nawet przez jeden moment byłem martwy. Doskonale pamiętam ciemność, która przez kilka sekund trzymała mnie w swojej niewoli i to zimno, które nie jest porównywalne nawet do syberyjskiego mrozu. Ale nawet nie zdążyłem jeszcze tam dotrzeć, gdy już zrobiło się jasno, a ja otworzyłem oczy. Tutaj musiało minąć kilkanaście minut, dla mnie było to tylko kilka sekund spędzonych w mrocznej otchłani.
''Jesteś błędem, Levi.'' Nagle słyszę głos zielonooki, który radośnie się do mnie uśmiecha, tak jakby było to najlepszą wiadomością na świecie, którą można było usłyszeć.
Teraz to ja patrzę na niego zdezorientowany. Dlaczego wiadomość ta ma być naprawdę zajebiście pozytywna? W moich uszach brzmi to bardziej na obelgę 'Jesteś błędem Levi' , ale nic nie mogę mu na to dopowiedzieć, ponieważ nawet nie dochodzę do tego momentu, Eren chwyta mnie mocno za barki i znów świdruje moją postać wzrokiem.
''Tak kiedyś nazwał cię Zeke, powiedział że jesteś błędem, którego trzeba albo naprawić albo całkowicie zniwelować i teraz wszystko zaczyna nabierać sensu. To właśnie jest powodem dlaczego chciał cię mieć żywego, dlaczego chciał mieć twoją duszę, ty nie umiesz umrzeć, przynajmniej nie z ręki jakiegokolwiek gracza WOF. Jesteś czymś w rodzaju wirusa komputerowego.''
Z każdym wypowiedzianym przez niego słowem, jego głos staje się bardziej cichy. Dopiero teraz zauważyłem, że szatyn położył dłoń na moim policzku i delikatnie gładzi go kciukiem. Pochyla głowę w moją stronę zbliżając swoją twarz do mojej, jestem prawie pewien tego że chce mnie pocałować, a ja próbuję przygotować moje ciało do uniku, bezskutecznie.
Nie jestem na niego zły tak jak przedtem i było by kłamstwem gdybym próbował sobie wmówić, że go nienawidzę. Prawda jest taka, że gdzieś w środku dałbym mu zezwolenie na ten pocałunek ponieważ w jego obecności staję się słaby. W takim momencie nie mógłbym go odepchnąć, ale do tego momentu nie dochodzi.
Eren mnie nie całuje, obejmuje mnie swoimi ramionami, a twarz wtula w moje zagłębienie szyi. Czuję jak jego paznokcie wbijają się mi w plecy, ale ten ból nie jest aż tak paraliżujący. W jego zachowaniu wyczuwam rozpacz, strach i ulgę, to te same uczucia które ja odczuwam i chociaż już podniosłem ramiona by odwzajemnić uścisk i również go przytulić, natychmiast je opuszczam.
Nie mogę pozwolić na to, by on, kolejny raz roztrzaskał moje serce na kawałki, ponieważ tego, to już na pewno nie przeżyję.
CZYTASZ
Virtual Reality ᴱᴿᴱᴿᴵ
Fanfic''Uruchomiłeś grę, której nigdy nie uda ci się wygrać.'' ''I jak mam ją zakończyć?'' ''Nie możesz tego zrobić. Sekunda, w której spróbujesz ją przerwać, będzie twoją ostatnią sekundą. Przyniesie ci to tylko twój własny koniec.'' Levi nigdy nie...