Game Twentysix

1.7K 224 115
                                    

Levi Pov

Wzdrygam się i dociskam swoje plecy do otynkowanej białej ściany, gdy drzwi prowadzące na dach otwierają się z rozmachem. Głośny huk wypełnia przestrzeń, po tym jak metalowe wrota uderzają w otynkowaną elewację. Trzask, który uświadamia mi co może nastąpić po nim. Myślałem że już  uspokoiłem  swoje nerwy opuszczając windę, dostając się tutaj na świeże powietrze. Ale wraz z pojawieniem się tej osoby, panika i strach znów dały o sobie znać.

Przyciskam się do ściany na ile jest to możliwe i zamykam oczy. Wyraźnie słyszę odgłos kroków człowieka, który kieruje się wprost na mnie. Dopada mnie, pożerające od środka uczucie, gdy do głowy przychodzi mi myśl, iż wraz z tymi krokami zbliża się do mnie moja śmierć.

Tu w górze nie ma nic czego mógłbym użyć do obrony. Z każdym krokiem, z każdą sekundą i z każdym metrem, którego pokonuje między nami ta nieznajoma osoba, wzrasta we mnie histeria i dopadają mdłości. Nie miałem go posłuchać, powinienem schować się w kiblu na obojętnie którym piętrze albo nawet na dole za ladą w recepcji , ponieważ dach nie był dobrą decyzją.

Chcę szybko wyskoczyć z ukrycia i zacząć uciekać, gdy ktoś staje przede mną zasłaniając słońce. Padający na mnie cień postaci oznacza tylko jedno.

Znalazł mnie.

I tak nie dam rady zwiać, gdy tylko robię jeden krok w przód czuję na moim nadgarstku mocny uścisk. Od razu zaczynam się szarpać i kopać w wszystkie strony mając nadzieję, że poprzez ten desperacki i żałosny akt uda mi się jakoś uwolnić, ale chwyt jest zbyt silny, tak silny że nie mam nawet szansy na oswobodzenie się. 

''Levi, przestań już!'' Nakazuje mi głos tejże postaci i rzeczywiście przestaję się szamotać. Moje całe ciało zastyga w bezruchu zapominając nawet o tym jak się oddycha. Powoli uwalniam się od tego stanu oszołomienia, zmieszanego z ulgą, i odwracam się w stronę rozmówcy.

Przez sekundę naprawdę się nad tym zastanawiam, by nie skoczyć prosto w jego ramiona i podziękować siłom wyższym za jego pojawienie się, ale na szczęście udaje mi się ograniczyć moje szalejące emocje do jednego prostego, cichego, westchnięcia. Sposób w jaki rozstaliśmy się po ostatniej rozmowie nie należał do najlepszych, dlatego pojawienie się szatyna, sprawia że czuję wobec niego jeszcze większą wdzięczność. Pomimo tej napiętej atmosfery która panowała między nami, przyszedł tu by mi pomóc.

Znowu.

''Nie mamy zbyt wiele czasu, sam nie wiem ile, więc musimy się spieszyć.'' Mówiąc to , ciągnie mnie za nadgarstek, który nadal trzyma mocno, wlekąc mnie za sobą na skraj dachu. Moja początkowa radość z jego przybycia ulatnia się całkowicie. Ponownie próbuję wyrwać się z jego chwytu.

Nagle zielonooki zatrzymuje się i patrzy na mnie niepewnym wzrokiem, ale ja nadal próbuję się od niego uwolnić. ''Może byś mi tak łaskawie powiedział, co planujesz Eren?''

Poirytowany przewraca oczami i rzuca krótkie spojrzenie na drzwi. ''Ufasz mi?'' Pytając całkiem poważnie, uniósł obie brwi do góry tak jakby odpowiedz na to pytanie była oczywista, ale ja nie mogę zrobić nic innego jak zaprzeczyć.

''Oczywiście że nie!'' Odpowiadam.

''Więc to w końcu zrób do cholery!''

Wlepiałem w niego wzrok,  jak na jakiegoś pomylonego wariata, bo widocznie w tym krótkim czasie kiedy się nie widzieliśmy, owym szaleńcem się stał. Prawdą jest to że już kilka razy uratował mi życie a to już coś oznacza, miło z jego strony, ale pełne zaufanie to już całkiem inna historia. ''Chcesz żebym ci zaufał? Od tak sobie?''

''Tak.''

''Do końca nawet nie wiem kim tak naprawdę jesteś , więc jak mam ci zaufać? O niczym mi nie mówisz.''

Jego wzrok znów wędruje w stronę drzwi, przez które w każdej chwili może przejść mój przeciwnik. Można wyraźnie wyczuć jego poddenerwowanie, ale spojrzenie szatyna się nie zmienia, nadal jest pełne powagi i spokoju. ''Dobra.'' Zaczyna. ''Nazywam się Eren Jaeger, mam 18 lat, moja grupa krwi to AB''

Słysząc to przerywam jego wypowiedz  głośnym wybuchem śmiechu, bo to jedyne na co zasługuje ta odzywka, ale nawet to mi się nie udaje, mój głos jest strasznie zachrypnięty, spowodowany suchością w gardle. Po tym jak zaczynam się krztusić  zamykam japę. A jednak... karma to dziwka.

Wszystko co mogę w tym momencie zrobić to znów spojrzeć na niego z niedowierzaniem. ''Tak to wiem, a dlaczego? Bo wszystko napisane jest na twoim profilu. Całą swoją osobowość, życie, ograniczasz do tych trzech gównianych informacji które może sobie przeczytać każdy z grających, więc jak możesz oczekiwać ode mnie ufności skoro jedyne co mi mówisz to twoje imię, nazwisko, wiek i grupa krwi?''

''Co chcesz jeszcze wiedzieć?'' Pyta prawie z rozpaczą w głosie.

''To nie działa na takich zasadach, tym nie sprawisz że ludzie od razu ci zaufają.''

''Dobrze to jeszcze raz.'' Na chwilę kieruje wzrok w podłogę, tak jakby gorączkowo rozmyślał nad tym jakie ma dobrać słowa. Po paru sekundach znów zaczyna mówić. ''Moje pełne imię i nazwisko to Eren Jaeger, mam 18 lat i grupę krwi AB. Nadal chodzę do szkoły i-''

''Ok, to mi wystarczy.'' Przerywam mu i w momencie gdy chcę się już od niego odwrócić, przyciąga mnie bliżej siebie, taksując mnie intensywnym spojrzeniem, którego nie potorfie opisać.

''I potrzebuję ciebie, Levi. Bardzo.'' Mówi to bez najmniejszego zająknięcia się a jego głos brzmi  tak niesamowicie melodyjnie, tak wyjątkowo szczerze.

Z zdziwieniem patrzę na ten nagły wybuch emocji. Wydaje mi się że nie żałuje ani jednego wypowiedzianego sekundę temu słowa. Nie zaprzecza, zamiast tego przysuwa się jeszcze bliżej i mnie przytula, swoimi rękami oplata mnie w tali a głowę na chwilę kładzie w zagłębieniu mojej szyi, później ponownie patrzy mi prosto w tęczówki. Nagły wiatr rozwiewa jego lśniące czekoladowe kosmyki włosów we wszystkie strony. Ignoruję fakt że stoimy na krawędzi dachu i tylko kilka centymetrów dzieli nas od pewnej śmierci, ponieważ w tym momencie jego oczy są tysiąc razy groźniejsze niż przepaść pod nami. Dominujące ale za razem promieniujące ciepłem. 

''Potrzebuję cię, nie mogę ci jeszcze powiedzieć dlaczego ale jeśli będziesz cierpliwy i poczekasz , to niedługo się dowiesz. Do tego czasu zostań ze mną i pozwól mi na to bym cię mógł chronić, błagam.''

Nie znamy się zbyt długo a czas który mogliśmy przeznaczyć na zapoznanie się, wykorzystaliśmy źle. Ale jednego jestem pewien, Eren nie jest osobą której przychodzi łatwo pokazywanie takich uczuć jak słabość, strach czy uzależnienie od innej osoby, a w tym momencie właśnie to robi.

Tak często ratował mi już życie, że malutka cząsteczka mnie aż krzyczy w środku bym zaufał temu facetowi. Robiąc to ryzykuję wiele, ale nie zapominajmy o tym że zaufanie zawsze wiąże się z ryzykiem więc twierdząco kiwając głową, wchodzę w ten układ.

Dla Erena mój gest uznania przychodzi w samą porę bo sekundę później, drzwi na które co chwilę zerkał, otwierają się z impetem, i wbrew moim oczekiwaniom, zamiast mężczyzny, wbiega przez nie młoda kobieta, średniego wzrostu. 

W prawej dłoni trzyma pistolet . Gdy nas zauważa, z wielkim uśmiechem, kieruje broń w moją stronę, ale Eren reaguje szybciej niż ona. Popycha w klatkę piersiową tak mocno, bez uprzedniego zapoznania mnie z swoim planem o ile w ogóle jakiś plan ma, że tracę równowagę i przechylam się do tyłu. Wszystko dzieje się w zaskakująco szybkim tempie, jedyne co do mnie dochodzi to głośny starzał z pistoletu blondynki, chwilę później jedyne co widzę, to szklane okna budynku które przemykają przed moimi oczami z zawrotną prędkością.

Spadam w dół.  


I jak tam wam wakacje mijają moje skarby? :)  😘💕  Bo u mnie jak na razie całkiem dobrze  😄😄😄


Virtual Reality ᴱᴿᴱᴿᴵOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz