Levi Pov
Od kiedy zakończyłem pierwszego questa w grze, nawet nie ruszyłem palcem mojego komputera. Boję się otworzyć tą cholerną grę, bądź co bądź zauważyłem że lubi ona robić rzeczy sama od siebie a ja nie mam ochoty na kolejną walkę.
Wcześniej mój weekend wyglądał tak że siedziałem cały czas przy kompie i grałem w gry tak długo na ile pozwalały mi na to moje oczy. Ale teraz panikuję nawet gdy mam dotknąć, mojego telefonu, na którym również znajduje się to diabelskie zło. Więc nie pozostało mi nic innego do wyboru jak leżeć w łóżku i słuchać muzyki z mojej starej MP3.
Mógłbym również przeczytać jakąś ciekawą książkę, ale nie mam żadnej. Parę godzin wcześniej poszedłem do mojej mamy zapytać się czy nie ma czegoś normalnego do poczytania, niestety jej biblioteczka była zapchana tylko jakimiś głupimi romansidłami lub książkami które pamiętają jeszcze epokę kamienia łupanego.
To bardzo smutne, gdy się zorientujesz że twoje dotychczasowe życie składa się jedynie z tego, by wbić wyższy poziom w grze i ulepszyć zbroję. Może to i dobrze, teraz będę mógł poświęcić chwilę czasu, prawdziwej egzystencji, nawet jeśli tak bardzo jej nienawidzę.
Z moich rozmyśleń do świata realnego wróciłem dopiero wtedy gdy usłyszałem głos mojej matki dobiegający z korytarza. ''Mam coś dla ciebie Levi.'' Siadając na łóżku, szybko odpowiedziałem by weszła do środka.
Moje włosy muszą wyglądać okropnie, a w pokoju na pewno strasznie śmierdzi, od kilku dni nie wietrzyłem tego pomieszczenia bojąc się że ktoś mógłby się włamać i mnie zatłuc w śnie, ale jeśli naprawdę tak bardzo wali smrodem, to bynajmniej moja rodzicielka nie daje po sobie tego poznać.
Wstaję by wziąć karton który trzyma w rękach i rzucam go na łóżko. ''Co jest w środku?'' Pytam trochę zdezorientowany, drapiąc się z tyłu głowy.
''Nie wiem. Na pewno ty coś zamówiłeś i znowu o tym zapomniałeś. Jest tam napisane twoje imię i nazwisko, kurier przed chwilą przywiózł tą paczkę.'' Rozgląda się dokoła i wygląda na zaskoczoną widząc jak dokładnie posprzątałem swój pokój.
Gdy się ma kupę niezagospodarowanego czasu a nie ma się kupy przyjaciół z którymi można by było go spędzić, to można przeznaczyć go na sprzątanie, a ja właśnie tak robię.
''I otwórz w końcu to okno, ten smród jest okropny.''
''Tak, tak.'' Mówię posyłając jej zirytowane spojrzenie gdy już wychodzi z pokoju i zamyka za sobą drzwi.
Ona ma rację, niewietrzenie pokoju jest niezdrowe. Przejeżdżam ręką po moich włosach, prysznic to ostatnio brałem wczoraj rano. Otwieram okno i patrzę na paczkę która leży na łóżku z zamiarem otworzenia jej ale rezygnuję z tego pomysłu, najpierw decyduję się na szybką kąpiel.
____________________
Chyba nie ma nic lepszego na świecie niż wziąć prysznic a później wejść do świeżo wywietrzonego pokoju i poczuć subtelny powiew wiatru na swojej, jeszcze lekko wilgotnej, skórze.
Mając na biodrach tylko ręcznik, podchodzę do łóżka i zrywam taśmę z tekturowego kartonu. Nie jest on zbyt duży ale jak na jego wielkość cholernie ciężki.
Faktycznie często zapominam, gdy coś zamawiam ale nawet wytężając moje szare komórki do maksimum, nie umiem sobie przypomnieć bym zamówił coś w przeciągu kilu dni lub tygodni. A mój portfel to i tak świeci pustkami bo ostatnie pieniądze włożyłem w jakieś gry.
Delikatnie otwieram pokrywę kartonu, gdy zauważam co znajduje się w środku, od razu cofam się o parę kroków w tył. Zachowuję się tak jakby była tam bomba, która przy najmniejszym nieodpowiednim ruchu, wyleci w powietrze rozwalając cały budynek, ale chociaż tak nie jest, to do bomby wiele tej rzeczy nie brakuje.
Nie dowierzając znów podchodzę do pudła ponownie je otwieram i klnę cicho pod nosem orientując się że mój wzrok jednak się nie pomyliły.
Żałuję że moje oczy naprawdę nie ucierpiały przez te wszystkie lata konsumpcji gier powodując że mój zmysł widzenia naprawdę byłby aż taki zły i prawił mi omamy, ale nie wszystko było jasne i wyraźne.
Z szeroko otwartymi ustami, wyciągam dłońmi z pudełka mały, smukły, srebrny ale zarazem ciężki pistolet i trzymam go obiema drżącymi rękoma. Cholera jasna, to najprawdziwsza spluwa!
Puszczam broń, tak szybko jakby przy najmniejszym kontakcie z moją skórą, miała od razu poparzyć moje dłonie. Przesyłka spokojnie z powrotem wpada do kartonu. Dlaczego ktoś zamówił pistolet dla mnie? To nie byłem ja, nawet nie wiem gdzie się takie rzeczy zamawia i kupuje!
O mój boże, co by się stało gdyby moja matka z ciekawości otwarła to pudło? Ostatni raz zrobiła tak dwa lata temu i znalazła filmy dla dorosłych które zamówiłem przez internet, od tego czasu trzyma się z daleka od moich paczek, ale nawet nie chcę sobie wyobrazić co by się stało gdyby zobaczyła to.
Szybko zamykam karton gdy drzwi do mojego pokoju ponownie się otwierają, a w progu staje moja rodzicielka. W akcie paniki siadam na paczkę i rzucam jej gniewne spojrzenie.
''Cholera, dlaczego ludzie w tym domu nigdy nie pukają?'' Najeżdżam na nią choć wiem że nie jest niczemu winna. Ona na pewno nie zamówiła tego pistoletu ale po prostu dopadła mnie już nerwica. Gdyby dowiedziała się co znajduje się w tej paczuszce to na pewno wywaliłaby mnie z domu.
''Levi, znowu?'' Pyta prawie zdenerwowana i patrzy na paczkę.
Na pewno myśli że znów zamówiłem pornole i choć mój pierwszy impuls jest taki by jej zaprzeczyć, wolał bym żeby żyła w błogiej nieświadomości, niż dowiedziała się prawdy. Ignoruję jej pytanie i nadal wlepiam w nią swój wzrok.
''Czego znowu ode mnie chcesz?'' Odpowiadam.
Potrząsa tylko głową i szerzej otwiera drzwi. ''Ktoś do ciebie przyszedł, twierdzi że jest twoim przyjacielem i musicie o czymś pogadać. Mam go wpuścić?''
Patrzy na mnie sceptycznie, a dla mnie sama myśl żeby wpuści kogoś do mojego pokoju, azylu w którym czułem się bezpiecznie, bynajmniej tak było do czasu kiedy zaakceptowałem to gówniane zaproszenia, wydaje się być dziwna. Bo przecież ja nie mam przyjaciół, i jeszcze nikt do mnie nie przyszedł, no może oprócz mojego kuzyna Erwina. Więc kto miałby przyjść mnie odwiedzić i do tego przedstawić się jako mój przyjaciel?
Kiwam twierdząco głową i odsuwam moje mokre kosmyki włosów z czoła. Jedyną możliwością by dowiedzieć się kim jest ta tajemnicza osoba, to wpuścić ją do środka, nawet jeśli nadal nie mam na sobie ubrań i jestem owinięty wokół talii tylko ręcznikiem.
Kobieta otwiera jeszcze szerzej drzwi i z uśmiechem na twarzy odsuwa się w bok by wpuścić do środka osobnika który widocznie cały czas stała za nią. Odgłos ciężkich butów stąpających po drewnianej podłodze staje się cichszy, kiedy postać wkracza do mojego pokoju i staje na miękkim dywanie.
Jego ręce schowane są w kieszeniach spodni a szeroki uśmiech rozjaśnia mu twarz. Zaczyna rozglądać się po pokoju. Moje usta są otwarte jeszcze szerzej niż poprzednio, wtedy gdy ujrzałem ten srebrny pistolet. Moje całe ciało zaczyna drżeć, ale staram się nie pokazać strachu który mnie w tym momencie ogarnął.
Właściwie to co powiedział jest szczerą prawdą, on jest moim przyjacielem, nawet jeśli chodzi tylko o idiotyczną grę, o której nie chciałbym nigdy więcej usłyszeć.
Eren...
CZYTASZ
Virtual Reality ᴱᴿᴱᴿᴵ
Fanfiction''Uruchomiłeś grę, której nigdy nie uda ci się wygrać.'' ''I jak mam ją zakończyć?'' ''Nie możesz tego zrobić. Sekunda, w której spróbujesz ją przerwać, będzie twoją ostatnią sekundą. Przyniesie ci to tylko twój własny koniec.'' Levi nigdy nie...