Eren Pov
Podjęte decyzje zawsze pozostawiają po sobie jakiś skutek, zauważalny ślad. Gdy zadecydujemy coś zrobić, to nie siedzimy z założonymi rękoma z nadzieją, że w jakiś cudowny sposób, zrobi się to samo. Ale w tym momencie nie jestem w stanie wykonać nic oprócz gapienia się w jedno i to samo miejsce. Raz za razem moje myśli wędrują do momentu w którym Levi , zupełnie nieoczekiwanie wyciągnął broń, o której już prawie zapomniałem. Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego że odważy się zabić tego chłopaka.
Dalej nie mogę pojąc, jak to się stało? Może to efekt zaskoczenia? Przecież Levi tak gwałtownie odmawiał zabicia innych osób. W jego oczach widziałem czysty wyraz rozpaczy, gdy zadecydował, że nie zabije swojego przeciwnika, chociaż wiedział, iż oznaczało by to jego własną śmierć. Gdy Farlan wycelował w niego pistoletem, widziałem w oczach czarnowłosego strach, który po chwili został zastąpiony nienawiścią, gdy ja zabiłem blondyna.
Dlaczego to zrobił? Dlaczego w ostatniej sekundzie obciążył swoje sumienie zbrodnią? Przecież ja mogłem zrobić to za niego. Jasne, nie wiedział że przyjdę mu z pomocą. Levi którego znam nie zrobiłby tego nawet gdyby wiedział, że zakończy się to jego śmiercią. Czy może zmieniło się coś, co popchnęło go do tego stopnia, by zmienić tak drastycznie swoją decyzję. To 'coś' musi mieć na niego silniejszy wpływ niż jego sumienie.
Dopiero skomlenie trzęsącego się Levia wyrwało mnie z głębokiego zamyślenia. Odczołgał się od broni tak daleko, że po chwili trafił plecami na stelaż huśtawki ustawionej na piasku. Dłonie uniósł przed swoją twarz. Wpatrywał się w nie z tak intensywnym strachem, jakby były ubrudzone krwią swojej ofiary.
Widok ten jest przerażający, wstrząsa mną bardziej niż sama świadomość tego co przed chwilą zrobił. Odkąd znalazł się w tym świecie, już wiele razy miał do czynienia z lękiem, ale jeszcze nigdy nie był na tyle silny by przejąć kontrolę nad czarnowłosym, jak właśnie w tej chwili.
Jego oddech jest nieregularny, w chaotycznych spazmach wciąga powietrze do swoich płuc, tak jakby się bał że za chwilę go mu zabraknie. Mokre od potu kosmyki włosów przyklejają się do jego twarzy. Dostał ataku paniki, a jedyne co ja robię to stoję w miejscu i zastanawiam się nad tym, dlaczego to on zabił swojego przeciwnika a nie ja. Muszę mu pomóc to przetrawić.
Natychmiast kieruję swoje kroki w stronę Levia, w tym samym momencie ściągam z ramion kurtkę. Dzisiejsza pogoda idealnie pasuje do sytuacji jest zimno a malutkie kropelki deszczu spadają z granatowego nieba, jak łzy. Ta straszna pogoda perfekcyjnie pasuje do cierpienia, przez które prawdopodobnie przechodzi teraz brunet.
''Spokojnie, to ja.'' Słysząc mój głos wzdryga się. Klękam obok niego na mokrym piasku, niestety już wiem, że moje słowa i tak mu nie pomogą. Jego łzy nadal spływają po policzkach, a palce rąk wplótł w swoje włosy, kołysząc się na zimnym podłożu raz w przód raz w tył. Swoją całą uwagę nie poświęca mi, tylko punktowi, gdzieś nad moim ramieniem, w którego wpatruje się swoimi zaszklonymi oczami. Punktowi gdzie właśnie przed chwilą zniknęło zielone światło, sprawiając, że jego przeciwnik rozpłynął się na zawsze.
Nie mogę zostawić go tutaj samego licząc na to, że kiedyś się opamięta i wstanie. A do tego z jakiegoś powodu jego widok wzbudza we mnie ból. Czuję się tak jakby moje serce rozrywało się na kawałeczki i wcale nie rozumiem dlaczego tak się dzieje. To on zabił tego chłopaka, w tym wypadku mam czyste sumienie, więc dlaczego moje ciało właśnie tak reaguje?
Jest tyle pytań na które jeszcze nie otrzymałem odpowiedzi, ale przynajmniej wiem jak uspokoić moje kołatające serce. Tak jak planowałem zarzucam Leviemu moją kurtkę na ramiona, następnie kładę moje dłonie na jego policzkach. Nadal na mnie nie patrzy i właśnie to chcę zmienić. Rozmyślanie nad tym co się stało nie pomaga mu, wręcz przeciwnie. Muszę odwrócić jego uwagę od tego co się wydarzyło.
Pochylam głowę, zamykam oczy a swoje usta kładę na jego wargach, zaczynając nimi lekko poruszać. Chcę by poczuł moją bliskość. Prawdopodobnie w tym momencie Levi uważa siebie za najgorszą osobę na świecie, ten pocałunek ma mu udowodnić, że tak nie jest.
Powoli wywieram coraz to mocniejszy nacisk na jego usta, nawet nie przeszkadza mi słony posmak pocałunku spowodowany wylanymi łzami bruneta. Rozkoszuję się uczuciem ciepła i bliskością chłopaka. W końcu Levi również zaczął oddawać delikatną pieszczotę. Minęła dość długa chwila zanim rozłączyłem nasz usta, choć dla mnie wydawało się być to tylko kilkoma sekundami. Wygląda na to, że jednak miało to na niego jakiś wpływ.
Przestał płakać, właśnie o to mi chodziło jego uwagę przykuło coś innego. Przestał wpatrywać się w miejsce za moimi plecami, a jego kobaltowe tęczówki badają moją twarz i właśnie tą szansę wykorzystuję.
Uśmiech w tej sytuacji nie jest odpowiednim zachowaniem, powoli, prawie czule kładę buziaka na jego czole i głaszczę jego policzek kciukiem. Właśnie w taki sposób go pocieszam, pokazując mu gestem to czego nie potrafię wyrazić słowami.
''Nie jesteś sam.'' Szepcę mu do ucha i czuję jak i mnie zbiera się na płacz. ''Jestem przy tobie. Nie musisz przez to przechodzić samotnie.''
CZYTASZ
Virtual Reality ᴱᴿᴱᴿᴵ
Fanfiction''Uruchomiłeś grę, której nigdy nie uda ci się wygrać.'' ''I jak mam ją zakończyć?'' ''Nie możesz tego zrobić. Sekunda, w której spróbujesz ją przerwać, będzie twoją ostatnią sekundą. Przyniesie ci to tylko twój własny koniec.'' Levi nigdy nie...