Game Three

3.2K 324 238
                                    

Levi Pov

Jeśli jest coś czego nienawidzę jeszcze bardziej niż szkoły, to rzeczywistość w swej całej, zjebanej okazałości. A tym bardziej gdy ta rzeczywistość dopada cię w nocy. Właśnie znajduję się na dworze w otaczających mnie, ze wszystkich stron egipskich ciemnościach. Nie nazwałbym uczucia które w tym momencie we mnie siedzi, strachem. Raczej jest to bardziej podobne do dyskomfortu mentalnego, nie umiem opisać tego dokładniejszymi słowami, po prostu jest, gdzieś się we mnie zagnieździło i koniec.

Staram unikać się chodzenia samemu po nocach, jak tylko to możliwe. Jeśli mam już jakąś ważną sprawę do załatwienia to zajmuję się tym za dnia. Na imprezy  nie chodzę w ogóle i to nie dlatego że nie chcę. Do tego potrzebni są przyjaciele a tych w realnym świecie nie posiadam. W sumie w wirtualnym uniwersum też już ich nie mam.

Wracając do targającego mną dyskomfortu, jakoś nie umiem za bardzo opanować tych emocji. Może powodem tego fenomenu, jest stacja kolejowa, na której już od ponad pół godziny  czekam na spóźniający się pociąg. Panuje tu kompletna pustka, nie widać ani jednego człowieka, powoli ta nienaturalna atmosfera zaczyna przypominać  klimat z jakiegoś taniego horroru.

Zepsute, przez wandali,  oświetlenie peronu też nie przyczynia się do poprawy mojego nastroju, wręcz przeciwnie. To migoczące światło sprawia że czuję jeszcze większy niepokój, do tego stoję tutaj samotnie jak palec. Żadnej żywej duszy.

Nagle do moich uszu dobiega jakiś dziwny odgłos, z przerażenia szybko wstaję z ławki na której siedzę i rzucam się na ziemię zakrywając rękami głowę , by w razie potrzeby się osłonić. Leżę tak przez chwilę, trzęsąc się z stresu na całym ciele, i czekam aż ktoś w końcu się pojawi albo ten ostry dźwięk przypominając jakiś alarm w końcu ucichnie.

Po chwili orientuję się że jednak nie jest to żaden atak terrorystyczny. Dźwięk znajduje się bardzo blisko mnie i do tego coś zaczyna wibrować w kieszeni moich spodni. Gdy dochodzi do mnie że to mój telefon tak piszczy, powoli wstaję na nogi i rozglądam się dookoła.

Jeszcze parę sekund temu przeklinałem fakt że oprócz mnie nie ma tu nikogo, teraz bardzo się z tego cieszę. Gdyby ktoś widział ten żenujący incydent, to następnym miejscem gdzie bym się rzucił, nie była by gleba tylko szyny, wprost pod pierwszy lepszy nadjeżdżający pociąg.

Wyciągam telefon i przeciągam palcem po wyświetlaczu by go odblokować. Pierwsze co widzę to jakieś dziwne okienko które automatycznie samo się otwarło. Jest to aplikacja którą znam, ale której na pewno nie zainstalowałem na tym urządzeniu.

Stało się to samo co na komputerze, aplikacja zainstalował się sama, tylko z tą różnicą że tam wyraziłem zgodę na rozpoczęcie gry. Cholera, jak ta gra może wiedzieć że to jest właśnie mój telefon? To tak jakby, to oprogramowanie umiało samodzielnie myśleć.

Wings Of Freedom

Patrząc na ten komunikat ogarnia mnie to samo uczucie, którego doznałem przed chwilą, a mianowicie atak totalnej paniki. Gdy wrócę do domu pierwsze co zrobię to wykasuję to dziadostwo z obydwóch urządzeń.  

Pomimo tego że miałem wyciszony telefon, już pierwsze spojrzenie na otwarte okienko aplikacji mówi mi dlaczego włączył się ten cholerny alarm.

Walka się rozpoczęła.

Powodzenia!

Wzdycham poirytowany i pomimo przeczytanej wiadomości zamykam aplikację a telefon wsuwam z powrotem do kieszeni.

Rezygnuję z tej walki.

Rezygnuję z tej gry.

Czekanie dwudziestu czterech godzin na rozpoczęcie pojedynku, jak dla mnie jest rzeczą śmieszną. Ale jeśli dokładniej to przeanalizować to wychodzi na to że ta cała gra nie jest normalna, najlepszym rozwiązaniem będzie jej usunięcie i to jak najszybciej. Jeszcze wpakuję się przez nią w kłopoty. 

Po chwili znów zląkłem się pod wpływem kolejnego głośnego sygnału dźwiękowego. Przekląłem cicho pod nosem, od razu zorientowałem się skąd dochodzi. Ten przeklęty telefon i ta przeklęta aplikacja! Gdyby nie fakt że musiałem oszczędzać na niego dość długo, toby już dawno leżał rozpierdolony pod ścianą, budynku obok.

Najchętniej zignorowałbym to ciągłe piszczenie, ale to oprogramowanie niestety nie jest człowiekiem, i nie przestanie mnie denerwować, tylko dlatego że nie będę zwracać na nie uwagi. Zaglądam do wiadomości, która ponownie mnie tak bardzo wystraszyła, ale tym razem to badziewie rzeczywiście daje mi powód do myślenia.

Uwaga!!!

Twój przeciwnik znajduje się bardzo blisko ciebie.

Co?! Gdyby ten program nie pierdolił głupot tylko normalnie je wytłumaczył, moje życie byłoby o niebo łatwiejsze. Standardowo to zazwyczaj szybko chwytam o co biega w danej grze. Po paru minutach wiem jak wszystko funkcjonuje i zapoznaję się z regułami, gram w nią tak jakbym nic innego w życiu nie robił.

Ale WOF mnie po prostu przerasta. Ta krótka instrukcja którą usłyszałem, na początku, od przewodnika to o wiele za mało. Jeszcze nigdy nie odnosiłem wrażenia  bycia tak bardzo bezsilnym i tak bardzo słabym. Po raz pierwszy, od lat, czuję się jak początkujący gracz który stawia swoje pierwsze kroki.

Chociaż myśl, która nagle przychodzi mi do głowy, jest totalnym absurdem i głupotą, wykonuję ją. Gra mówi że mój przeciwnik znajduje się blisko i chociaż nie umiem sobie wyobrazić tego że on powinien być gdzieś tutaj w mojej okolicy, odrywam wzrok od  telefonu i zaczynam się rozglądać.

Nadal, tak jak przedtem, jest totalnie cicho i ciemnawo. Po drugiej stronie torów również nikogo nie ma, ale gdy obracam swoją głowę w prawo, faktycznie słyszę że ktoś wchodzi po peronowych schodach na górę. Najpierw widzę tylko kawałek jego włosów, chwilę później dostrzegam jego twarz i zapewne drogi garnitur który ma na sobie ubrano. 

Właściwie to nie pomyślałem sobie nic wielkiego, po prostu ktoś również przyszedł czekać na pociąg, ale gdy postać już całkowicie pojawia się w polu mojego widzenia  a ja zeskanowałem wzrokiem całą jej sylwetkę, moje serce naprawdę stanęło w miejscu ze strachu.

Sam widok jego szalonego uśmiechu byłby wystarczającym bodźcem do tego, by w środku słonecznego dnia, zacząć uciekać przed nim w popłochu. Oczywiście nie zapominajmy o tym że jest 23:11 w nocy a na dworcu jesteśmy kompletnie sami. Serce wali mi jak szalone, w płucach zabrakło mi tchu, dłonie drżą jak nienormalne. To nie jest zwykły niepokój, ogarnęło mnie totalne przerażenie i strach, strach o własne życie. 

Cofam się w  tył, gdy widzę że mój przeciwnik przyspiesza kroku a w dłoni ściska wielki i ostry nóż.

To... nie może być prawdą.

Kurwa!!!

To musi być tylko moja fantazja, chyba zbyt mało spałem. Te wiadomości, ta gra sprawiły że już całkowicie oszalałem.

To jest mój przeciwnik? Moja walka? Czy właśnie o to im chodziło gdy powiedzieli że będę musiał walczyć o własne życie i przetrwać?Ja tego nie chcę, nie chcę grać w taką grę!

Jednak szybko uświadamiam sobie, że ta sytuacja nie jest głupim snem, gdy mój rywal zaczyna biec w moim kierunku a z jego ust wydobywa się przeraźliwy śmiech. Nie mam innego wyjścia. Ta gra ostrzegała  mnie przed tym już wielokrotnie, nie można jej zakończyć, nie można jej się pozbyć.

To gra, której jedynym celem... jest śmierć.

W momencie kiedy nieznajomy uniósł do góry ostrze i skierował je w moją stronę, wiedziałem, że nie pozostało mi nic innego jak ucieczka. Nie mogę umrzeć, nie tutaj, nie w taki sposób.

Muszę przeżyć.



Biedny Leviś 😱😱😱 jestem okropna XD A wy jak myślicie? Uda mu się jakoś zwiać czy zostanie karmą dla rybek? 😏

Virtual Reality ᴱᴿᴱᴿᴵOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz