Game Fiftythree

1.2K 152 55
                                    

Zeke Pov 

Wiem jak bardzo, ona,  nienawidzi  mojego  lękliwego zachowania, spowodowanego jej obecnością. Oczekuje, że zawsze będę pokazywać pewność siebie, przynajmniej kiedy z nią rozmawiam i przebywam. Ona nienawidzi słabości. To ona mnie odnalazła i sama zaoferowała mi 'pomoc'.

Minął już miesiąc od momentu w którym dałem temu czarnowłosemu chłopakowi ultimatum. To że nadal żyje jest przede wszystkim zasługą Erena i jego przyjaciół, ale ja najchętniej  życzyłbym mu śmierci. Ile zmartwień by mnie ominęło,  gdyby przegrał swoją pierwszą walkę na początku gry, Eren nie powinien się w to wmieszać. 

Oczywiście Levi nie wie tego co wiem ja, więc pomyślałem iż jego strach będzie na tyle duży, że spokojnie przyczołga się do mnie resztkami sił, najpóźniej po tym jak powiedziałem mu że jego ukochany Ereś, któremu bezgranicznie ufał, wystawił go do wiatru. Powinien błagać o swoje życie na kolanach. Myślałem że podejmie decyzję, o zostaniu pełnowartościowym graczem, w ciągu kilku minut co najwyżej zajmie mu to parę dni, ale zamiast tego przez cały okrągły miesiąc uważa mnie za debila, olewając moje ostrzeżenia.  

Co on sobie właściwie wyobraża? Że jak to działa? Myśli że jestem tylko głupim  przypomnieniem, które dostanie trzy razy i się od niego odwalę? Może naprawdę niezrozumiale wyjaśniłem mu że tu chodzi o jego cholerne prawdziwe życie, które może starci w każdym momencie i że byłbym gotów zabić go w każdej chwili, gdyby tylko moje ręce nie były związane.

Teraz może robić sobie wszystko co mu się żywnie podoba, nawet jeśli o tym jeszcze sam nie wie i właśnie to jest jego jedynym hamulcem. Jeśli będzie mnie nadal ignorować, tak jak robi to teraz, to jedyne na co mogę sobie pozwolić, to ponownie się pojawić i go trochę nastraszyć. Levi nie jest głupi i kiedyś doszło by do niego że jedyną rzeczą która może go skrzywdzi, z mojej ręki, to moje słowa ponieważ na ten moment jest dosłownie nietykalny.  

''Jeszcze jeden krok do przodu, a za chwilę wylecisz z impetem przez okno Zeke.''

Natychmiast się zatrzymuję, próbuję ujarzmić swoje nerwy i wkraczam do pokoju gdzie znajduje się ona. Leży na jedynym meblu w tym pomieszczeniu, czerwona sofa znajdująca się z tyłu, w prawym rogu. Lewą nogę przełożyła przez krawędzi miękkiego mebla i z nudów zaczęła nią  lekko wymachiwać. Dłonią przykryła swoje oczy, chroniąc je przed rażącymi promieniami słońca, wpadającymi do pokoju poprzez wielkie okno.

Ona nienawidzi słońca, generalnie nienawidzi dnia i wszystkiego co związane jest z spokojnym życiem. Wyciszenie nie jest przez nią tolerowane. Satysfakcję czerpie z nocy, śmierci i wszystkich okrutnych rzeczy, ale i tak przychodzi tutaj systematycznie. Powodem tego nie jest moja obecność, tylko monotonia, którą odczuwa w swoim świecie. Jakoś wytrzymuje poświatę dnia, tylko dlatego że później może delektować się śmiercią i cierpieniem ludzi.

Znam  ją od siedmiu lat, czas w którym normalnie można nawiązać z drugim człowiekiem nici przyjaźni, ale ona człowiekiem nie jest. Wtedy to ognistowłosa była tą, która mnie uratowała. Dzielił mnie krok od tego, by moje własne demony mnie pochłonęły, ale ta kobieta pokazała mi jak można z nimi koegzystować. Pomogła mi w zemście i ukaraniu tych, którzy zasłużyli swoim zachowaniem na nieludzką śmierć.

Wszystko czego chciała w zamian to być częścią tej gry. Podobała jej się idea w której ludzie mordują się nawzajem. Upaja się zapachem krwi i nienawiścią, która błyszczy w oczach stojących naprzeciwko siebie rywali, walczących o przetrwanie. Rozkoszuje się widokiem przegranych, którzy cierpią otrzymując swoją zasłużoną karę. Ubóstwia ten okropny pomysł, dlatego mnie wtedy uratowała, nie dlatego że mnie lubiła, nie z własnej woli, ona po prostu się nudziła. Potrzebowała rozrywki.  

Nie lubię jej zachowania i sposobu bycia, ale jej potrzebuję. W tym momencie jest jedyną osobą która może mi pomóc. Otrząsam się z zdenerwowania, biorę głęboki wdech i spokojnie zadaję jej pytanie: ''Gdybyś była na moim miejscu, co zrobiłaś by z tym chłopcem?'' 

To pytanie kosztowało mnie wiele odwagi, ponieważ oznacza to że w pewnym aspekcie nie daję sobie rady. Właściwie to nie byłoby nic wielkiego, ale ona uważa że jestem słaby i głupi, a moje pytanie tak jakby potwierdzało jej tezę.

''Ten chłopak'' Mówi, nawet przez sekundę nie zastanawiając się nad tym co powiedziałem ''To twój problem, a nie mój.'' 

''Ale to przez ciebie nie mogę nic z tym zrobić!'' Podchodzę do niej bliżej wyciągając ręce w jej kierunku, ale po sekundzie się wycofuję. Jeszcze bardziej niż słabości, nienawidzi ona dotyku człowieka, najsłabszej istoty w całym wszechświecie, lubi nas tak nazywać. Jeśli jej teraz dotknę to ponownie zniknie, pozostawiając mnie samego z moim problemem.

''Kiedy z moją pomocą zaczęłaś tworzyć tą grę, 'zakułaś moje ręce w kajdany' nie mogę samowolnie wykreować przebiegu gry, ale jeśli nie ma możliwości by je zdjąć, to przynajmniej pomóż mi z nimi w jakiś sposób działać.''

Głośno wzdycha i przesuwa rękę wyżej, nad głowę, odsłaniając swoje oczy. ''Kajdany?'' Pyta się i przejeżdża językiem po swoich czerwonych ustach ''Nie wiem o czym mówisz.''

''Ach, nie?''

''Nie możesz swojej głupoty określać mianem kajdan które ci założyłam, to twoja własna wina.''

Wiem że się ze mnie wyśmiewa i ze mnie drwi, ponieważ  jestem skazany na jej pomoc, ale nie daję tego po sobie poznać. Już dawno przyzwyczaiłem się do okazywanej wobec mnie pogardy, po prostu to ignoruję.

''Pomogłaś mi stworzyć tą grę pod jednym warunkiem, a mianowicie tym że nie będę miał pełnej możliwości ingerowania w nią.''

''Czy wy ludzie jesteście naprawdę tak bardzo głupi?'' Wbija swoje długie i ostre jak brzytwa paznokcie w oparcie sofy, by podciągnąć swoje ciało  do góry i usiąść. Jej długie czerwone włosy okalają jej twarz, a zielone tęczówki z złością świdrują moją postać. ''Nigdy nie powiedziałam tego że nie możesz wtrącać się w grę, moje sława brzmiały inaczej. TY nie możesz zabić nikogo, kto dobrowolnie nie sprzedał duszy tej grze.''

Levi nie oddał kawałka swojej duszy i właśnie w tym tkwi problem. Nie jest pełnoprawnym graczem i tym samym nie podlega regułom mojej gry, dlatego nie mogę go zabić ale dzięki tej małej podpowiedzi, zrozumiałem co ma na myśli. Na moich ustach pojawia się szeroki uśmiech. Ja nie muszę brudzić krwią swoich rąk. Nie muszę zabić sam, przecież za mnie mogą zrobić to inni.

Przygryzam swoją dolną wargę, próbując stłumić w sobie niepohamowany śmiech. ''Nie możesz mnie tak bardzo nienawidzić, skoro podsunęłaś mi tak fantastyczny pomysł, Nemezis.''

Pomysł, który rozwiąże więcej niż tylko jeden problem...

Virtual Reality ᴱᴿᴱᴿᴵOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz