Game Seventyfive

1K 149 58
                                    

Levi Pov

Natychmiast się wzdrygam, gdy drzwi windy się otwierają, a ja wychodzę na zewnątrz tylko w krótkiej szpitalnej koszulce i krótkich spodenkach. Momentalnie żałuję,  że pomimo panującego zimna postanowiłem się tutaj pojawić tak lekko ubrany. Od razu widzę zdziwioną twarz Erena, który szybkimi krokami podąża w moim kierunku.   

Nawet z tej odległości dostrzegam jego ciemne worki pod oczami i chociaż najchętniej opierdoliłbym go za to, że zamiast najpierw pomyśleć osobie to przesiadywał dniami i nocami przy mnie w szpitalu, mogę tylko się uśmiechnąć. To, że się o mnie martwi budzi we mnie miłe uczucie. To szalone, że poprzez tak mały nieświadomy gest, umie mi powiedzieć że mnie kocha.

Gdy już do mnie podchodzi zdejmuje swoją kurtkę i przerzuca ją przez moje ramiona. Nawet nie czeka aż włożę ręce w rękawy, po prostu ją zapina. No teraz to przesadził czuję się jak jakaś rolada, ale no cóż wybaczam mu to. 

Pociera swoje dłonie o siebie, by potem położyć je na moich policzkach. Jego wyostrzone tęczówki taksują moją sylwetkę z góry do dołu i z powrotem.  

''Co tutaj robisz skarbie? Powinieneś zostać w łóżku.'' Mówi, odgarniając moje czarne kosmyki włosów z czoła. Całe jego ciało drży ponieważ zdejmując kurtkę, sam został tylko w samej koszulce. Jest mu również zimno, ale albo się jeszcze nie zorientował, albo go to w tym momencie za bardzo nie obchodzi.

''Cholera, powiedziałem Arminowi że ma na ciebie uważać, dać ci odpocząć byś nabrał sił. Jak to możliwe, że ten idiota umie opiekować się dzieckiem, a nie daje sobie rady z nastolatkiem?''

Patrzy na mnie z dezaprobatą kręcąc głową i widać jak bardzo w tej sytuacji moje pojawienie się tutaj mu nie odpowiada, ale nie mam mu tego za złe. Gdy tutaj jechałem widziałem w windzie odbicie swojej twarzy, trup to za mało powiedziane. Gdyby on w takim stanie wyszedł na to zimno, to też nie byłbym zadowolony tylko zmartwiony.

Nie chcę być powodem jego smutku.

Uśmiecham się, widząc że jego zmarszczka między oczami, która zawsze się pojawia gdy intensywnie nad czymś rozmyśla, pogłębia się i nie chce zniknąć. Uwalniam się jakoś z kurtki, co musiało bardzo śmiesznie wyglądać, zamykam oczy i rzucam się na niego zawieszając swoje ręce na jego szyi, chowając twarz w jego klatce piersiowej i wdycham jego cudowny i słodki zapach.

To tylko dwa dni, które spędziłem w nieprzytomności, ale  czuję się tak jakby minęła cała wieczność, którą spędziłem bez niego. To był już drugi raz kiedy myślałem, że muszę umrzeć. 

Za każdym razem było mi zimno, za każdym razem było ciemno zanim jeszcze całkowicie straciłem świadomość. Ale za pierwszym razem ograła mnie całkowita nicość. Żadne obrazy, żadne myśli, tak jakby moje ciało samo wiedziało że nie będzie to śmierć ostateczna, w przeciwieństwie do drugiego razu.

Było tak wiele rzeczy do przemyślenia, tyle obrazów i myśli, ale przede wszystkim jedna twarz, którą cały czas przed sobą widziałem. Straszenie się tego bałem, nie wierzyłem że coś takiego może się stać. Nie ciałem umierać, ponieważ śmierć oznaczałaby rozstanie się z nim. Nie bałem się samego końca, spotkania z domniemanym przeznaczeniem, tylko czasu po tym, którego musiałbym przetrwać bez niego.

Oddycham z ulgą, gdy czuję że jego ramiona również oplotły mnie w talii, i oddaję się ciepłu, które wytwarza jego ciało.

''Levi.'' Wypowiada po cichu moje imię, przytula mnie jeszcze mocniej do siebie, to gest którego niewiarygodnie uwielbiam. ''Wszystko w porządku?''

To pytanie na które w pierwszym momencie sam nie mam odpowiedzi. Nie można nazwać tego 'w porządku' pomimo kurtki Erena którą mam na sobie jest mi strasznie zimno a całe ciało przeszywa ból, ponieważ środki przeciwbólowe przestały działać, a rana  niemiłosiernie pulsuje i piecze, domagając się zmiany opatrunku. Ale przecież wszystko nie musi być idealne, pomimo tych niedogodności jestem bardzo szczęśliwy. 

''To już koniec, prawda?'' Pytam się, odchylając głowę w tył, by spojrzeć w przepięknie zielone oczy.

Jego włosy to totalny chaos, skóra strasznie blada, ale i tak dla mnie szatyn jest najpiękniejszą i najcudowniejszą istotą chodzącą po tym świecie. Jeszce nigdy nie spotkałem człowieka, który w każdej sytuacji wyglądałby jak jakiś pieprzony model pozujący do zdjęcia, które znajdzie się na okładce jakiegoś ważnego magazynu. On jest pierwszym.

Nagle Eren przybliża swoje malinowe usta, do tych moich, składając na nich delikatnego całusa, który po chwili staje się bardziej intensywny. Szatyn lekko przygryzając moją dolną wargę prosi o wstęp, którego mu  bezzwłocznie  udzielam. Gdy czuję go ciepły i wilgotny mięsień badający moje wnętrze, przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Po chwili nasze języki zaczynają tańczyć z sobą lekko się muskając. Chciałbym by ten moment trwał wiecznie, niestety tak nie jest. Gdy Eren przerywa pocałunek, znów patrzę w błyszczące tęczówki mojego kochanka.      

''Tak, to koniec.'' Mówi ponownie kładąc dłonie na moich policzkach. Nie tylko jego ciepło pozwala mi zapomnieć o przeszywającym mnie zimnie, ale również jego przecudowny uśmiech.

''Jesteśmy wolni, Levi. Ten piekielny koszmar się skończył.''  



Jeszcze tylko epilog nam został moje skarby :(

Virtual Reality ᴱᴿᴱᴿᴵOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz