*Pov. Sky*
*2 miesiące później*
Kilka dni po wypadku Leny, kiedy czuła się lepiej i był przy niej Igor, wróciłam do Stanów. Szczerze, to nie wiem ile tu jeszcze będę i ile jeszcze będę unikać reszty przyjaciół... Chciałabym wrócić na stałe, ale jak tylko pomyślę o Kubie, to aż mi się chce płakać. Przed powrotem tutaj byłam na spacerze w parku... Naszym parku... Znaczy był on publiczny, ale był bardzo nie daleko domu kuby i przesiadywaliśmy tam wiele czasu... Nie wiem czemu tamtędy szłam, ale dzięki temu, zaczęłam coraz bardziej wierzyć w wersję zdarzeń Kuby.
Na całe szczęście padał wtedy deszcz i miałam na głowie kaptur, bo na jednej z ławek, tej na której zawsze siadaliśmy, siedział właśnie ON... Miał na sobie bardzo przemoczone ciuchy, co oznaczało, że siedział tam już jakiś czas. Miał wzrok spuszczony w dół, więc mogłam przyjrzeć się dokładniej jego twarzy. Zaniedbany zarost, włosy naturalnego koloru, blada cera, wory pod oczami... Wyglądał jak duch...
Tamten moment dał mi wile do myślenia. Przemyślałam to chyba tysiąc razy i starałam się postawić na jego miejscu. Zrozumiałam, że bardzo go zraniłam i nie tylko moja psychika ucierpiała. Postanowiłam jeszcze porozmawiać o tym z ciocią, która była dla mnie jak przyjaciółka. W tym celu udałam się do jej restauracji, do której i tak się wybierałam pracować. Dojechałam na miejsce komunikacją miejską akurat, kiedy ciocia otwierała. To miejsce miało jakąś dobrą aurę, bo za każdym razem, gdy tylko się tam pojawiałam, mój humor odrobinkę się poprawiał. Pogadałam chwilę z ciocią o tym, co mnie trapi i opowiedziałam całą historię związaną z moim przyjazdem. Ciocia od razu postawiła się po stronie Kuby i ochrzaniła mnie, że powinnam na spokojnie posłuchać tego, co miał do powiedzenia, a nie pod wpływem impulsu zrywać. Przyznałam jej rację i powiedziałam, że w przyszłym tygodniu będę mogła wrócić do domu. Jednak ciągle nie byłam tego pewna w 100%... Byłam osobą, która nie lubiła przyznawać się do błędu, więc dodatkowo było mi ciężej spojrzeć mu w oczy... Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi i dziwnie znajomy głos.
-Skarbie, zobacz jaki ten świat jest mały! Czyż to nie nasza Skyli? - odwróciłam się do źródła głosu i zobaczyłam Krzysia razem z Olą.
- Hej! Co wy tu robicie? - zapytałam zaskoczona i przytuliłam każdego po kolei.
- Zwiedzamy - zaśmiał się Krzychu. - Na Manhattanie mówili, że jest tutaj jakaś zarąbista knajpka z polskim jedzonkiem. Człowiek nie jest taki, żeby nie sprawdził, jak postrzegają nasz naród tutaj - zaśmialiśmy się.
- To dobrze trafiliście, bo jest tutaj świetne jedzenie.
- Co nam zaproponujesz? - zapytała Ola, kiedy usiedli przy stoliku.
- Mogę wam polecić pierogi, bo są 10 na 10 - zaśmiałam się.
- Wierzymy ci, więc dawaj je tu - powiedział Krzychu. Już po chwili wróciłam z zamówionym przez nich daniem i usiadłam na przeciwko.
- Co tam u was? - zapytałam.
- U nas całkiem spoko, przylecieliśmy kilka dni temu, a przy tym uwolniliśmy się od opieki nad Ku... -tutaj Krzysiu przerwał na moment, chyba rozumiejąc, że nie powinien mówić o nim przy mnie. - Sory...
- Jest z nim aż tak źle? - zapytałam jeszcze bardziej zła na siebie za to, co zrobiłam.
- Nie wiem czy powinienem o tym mówić, ale... Można powiedzieć, że jego stan nie polepsza się od waszej kłótni...
- Boże drogi... Co ja narobiłam... - złapałam się za głowę.
- Jeszcze możesz to naprawić.
- Wiem... Ale nie wiem, jak będę miała spojrzeć mu w oczy...
- Wiem, że jest ci ciężko, ale powiem ci, że on też nie mógłby spojrzeć ci w oczy... Ciągle wini siebie o to, że dał się tym paparazzi...
- Ale przecież to moja wina. To ja nie chciałam go wysłuchać i uwierzyć mu...
- A ty, jak się trzymasz? - nagle Ola zmieniła temat.
- Jak widzicie pracuję u cioci i stwarzam złudzenie szczęścia, że nic mi nie jest - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Złudzenie?
- Podejrzewam, że moja psychika jest tak samo wypalona i zniszczona, jak Kuby...
- To wróć i obudujcie się nawzajem - zaproponował Krzysiu.
- Chciałam wrócić za kilka dni, ale chyba sprawa jest poważniejsza niż myślałam. A wy kiedy wracacie?
- Za jakiś tydzień, a co?
- To za długo... Wracam jutro - powiedziałam, na co Krzychu się uśmiechnął i zapewniał, że nie pożałuję tego. Pogadałam z mini jeszcze jakąś chwilę i wróciłam do domu spakować się. Zarezerwowałam jutrzejszy lot, mając nadzieję, że do tego czasu nabiorę odwagi...
~~~
A macie jeszcze jeden ;*
Ten was może troszkę zaciekawić ;)
~Alex
![](https://img.wattpad.com/cover/150917039-288-k449063.jpg)
CZYTASZ
Mimo wszystko
Fanfiction***** - A dlaczego mam ci wierzyć, że tego znowu nie weźmiesz? - Bo cie kocham. - wyszeptał. - Powtórz. - Kocham cie. - Igor spojrzał mi szczerze w oczy. ***** -Podoba ci się?- zapytał z tym swoim chytrym uśmieszkiem. -Kocham cie- podbiegłam do nieg...