Jezu, kocham go

763 65 18
                                    

- To żeś się odjebał - gwizdnął Kacper, gdy Igor wyszedł ubrany w czarny dres z białym paskiem z lacosty. Do tego w czerwono niebieskich butach deeruptach od adidasa oraz w swoich soczewkach w kształcie czarnych X. Również miał dodatki takie jak złoty łańcuch i zegarek.

- Na swój koncert trzeba się chyba wystroić - powiedział do chłopaków. - Dobra chłopaki dajcie mi chwile, bo muszę coś ogarnąć z moją księżniczką - zwrócił się do mnie, przy okazji łapiąc mnie za rękę i ciągnąc na zewnątrz budynku, gdzie nikogo nie było.

- Co jest? - spytałam, a chłopak wyjął paczkę marlboro i po chwili już podpalił papierosa.

- Stresuje się - spojrzał na mnie, zaciągając się papierosem.

- Nie ma czego, będzie dobrze - powiedziałam, przytulając bruneta.

- Skąd wiesz... może coś pójdzie nie tak, pomylę się, wywalę czy chuj wie co - westchnął i przez przypadek wypadł mu papieros z ręki.

- Nawet jeśli coś pójdzie nie tak to i tak będziesz miał przyjaciół i... - nie dokończyłam, bo wplotłam dłonie w jego włosy i przyciągnęłam jego twarz do mojej, złączając nasze usta. Chłopak od razu odwzajemnia pocałunek. Który nabrał tępa i namiętności. Z trudem nabieram powietrza, by powiedzieć jedno słowo. - mnie.

- Kocham cię - wyszeptał i nagle poczułam, jak zostałam gwałtownie pchnięta na ścianę, a wargi chłopaka zaczęły napierać na moje. Jego dłonie cały czas dotykały mnie po talii, sprawiając przyjemność. Otworzyłam delikatnie oczy i zobaczyłam jego oczy, a w nich soczewki, które były zajebiste. Odrywam się od niego na chwile, chcąc coś powiedzieć. - chłopaki na ciebie czekają - szepcze.

- To se poczekają, ty jesteś ważniejsza - szepcze mi do ucha i zaraz dociska swoje usta do moich, ale przy tym nie pozwala odsunąć się od siebie i pogłębia pocałunek. Jego dłonie znowu wylądowały na mojej talii, jeżdżąc w dół i górę. Podniósł mnie, przy tym mocno przypierając do ściany. Owinęłam nogi wokół jego bioder, nie przestając w ogóle go całować.

Jezu, kocham go.

Nasze usta przeplatały się ze sobą w zachłanny sposób, czułam, że te pocałunki mogłyby trwać wiecznie. Przyjemny dreszcz, ciarki, wszystko było kurewsko przyjemne.

- Ej Igor ludzie czek... woow - krzyczy Adrian, lecz nie dokańcza, bo chyba zobaczył coś, czego się nie spodziewał, a my w ekspresowym tempie się od siebie oderwaliśmy.

- Już idę - krzyknął Igor, spoglądając na przyjaciela, który na jego słowa wszedł z powrotem do klubu. - Dokończymy to - mrugnął do mnie okiem i razem udaliśmy się do środka.  

Chłopaki skierowali się w stronę sceny a ja na miejsca vipowskie, które znajdowały się na tak zwanych "balkonach". I zaczął się koncert. Ja, jako że kochałam wszystkie piosenki, to znałam teksty na pamięć. Leciały wszystkie piosenki z całej płyty „boa" i nie tylko. Wszyscy skakali, machali rękami, śpiewali razem z chłopakami. Nagle zapadła cisza, a Igor poprosił publiczność, by wyjęli telefony i zaświecili latarki, co dawało fajny klimat.

- Chciałem tę piosenkę zadedykować mojej dziewczynie Lenie, która jest najważniejszą osobą w moim życiu - krzyknął do mikrofonu a białe światło, które świeciło na scenę, zaświeciło się na mnie, a mi po policzku spłynęła łza wzruszenia.

- Zróbcie hałas dla Leny - krzyknął Adrian, a wszyscy zaczęli krzyczeć lub piszczeć.

- Twoja ulubiona piosenka - spojrzał na mnie. - Dawaj Grucha - krzyknął do przyjaciela, a po chwili leciał mój ulubiony kawałek „UA". Co więcej, kolejna łza spłynęła mi po policzku, tylko tym razem była to łza szczęścia. Mimo że piosenka trwała kilka minut to miałam wrażenie, że trwa wieki, co mi się strasznie podobało.

- Kochanie kocham cię - dodał na koniec utworu, spoglądając na mnie ze sceny, a publiczność krzyczała coś w stylu "Uuuuu".

Najlepszy dzień w moim życiu...

Później jeszcze leciały największe hity takie jak „Bossman" czy „Papierosy", które bujały całą publiczność. Był to mój najlepszy koncert w życiu, choć byłam na wielu. Gdy koncert się skończył, wróciłam na backstage. Chciałam dostać się do mojego chłopaka, ale nie mogłam, bo wokół niego i chłopaków kręciło się dużo ludzi chcących autografy i zdjęcia. Postanowiłam poczekać, aż wszyscy pójdą, więc usiadłam na kanapie. Po jakiś 20 minutach czekania usłyszałam znajomy mi męski głos.

- Podobało się? - spytał, a ja rzuciłam się chłopakowi na szyje. - Po twojej reakcji wnioskuje, że tak - zaśmiał się.

- Mój najlepszy koncert - szepnęłam chłopakowi do ucha, nadal go przytulając.

- To się ciesze - rzucił.

- Dobra gołąbeczki, czas na afterek - krzyknął Grucha. 

Mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz