3

794 60 17
                                    

- Chodź tutaj. - powiedział James i szybko objął mnie ramieniem przyciągając do siebie.

Zagryzłam wargi i mrugnęłam kilka razy aby stłumić łzy. Chłopak gładził co jakiś czas moje ramię uspokajająco, co naprawdę pomogło.

- Dziękuję.

- Za co? - zapytał spoglądając na mnie z góry.

- Zapewniam cię, że nikt inny by mnie nie wysłuchał. - odparłam szczerze wlepiając wzrok w moje tenisówki.

- Daj spokój, Melanie. Każdy uważa, że jesteś cudowną osobą, ty tez powinnaś to zauważyć. I myślę, że gdybyś chciała z kimś porozmawiać to naprawdę każdy może ci pomóc.

- Nawet Taylor?

- Nawet ona. Naprawdę musisz z nią porozmawiać, koniecznie na osobności. Powiedz co myślisz o waszej przyjaźni i zapytaj się, czy jest gotowa to naprawić. Owszem Taylor może wydawać się czasem głupia, ale nie ślepa.

- Boję się trochę. - przyznałam niechętnie.

- Czego?

- Że coś nie wyjdzie i okaże się, że ta przyjaźń się po prostu zakończy. Wiem, że nasz kontakt się pogorszył i w ogóle ale nie ważne co by zrobiła Haward zawsze będę gotowa stanąć w jej obronie, bo po prostu kocham ją. Przyjaźnimy się naprawdę długo i nie wyobrażam sobie żeby było inaczej.

- Nie wiemy jak będzie. Najpierw musicie porozmawiać, dopiero wtedy zobaczysz co się stanie. Trzymam kciuki, na pewno będzie dobrze. - powiedział, choć słabo wierzyłam w wartość jego słów. Dawno nie było dobrze.

Siedzieliśmy jeszcze jakieś piętnaście minut do momentu, kiedy ludzie zaczęli się dobijać do Jamesa nie przestając dzwonić. Ja na szczęście (albo i nie) nie dostałam żadnego połączenia, nawet jeśli wszyscy posiadali mój numer. Moje zniknięcie najwidoczniej nie było zauważalne. Impreza, jak ustalili, była w pokoju Harry'ego, Liama i Nialla. Loczek ponownie stał się w pewnym sensie liderem i zaczął się z nami spotykać wraz z początkiem naszego ostatniego roku w Los Angeles. To aż dziwne, jak dużo z nas postanowiło studiować w tym samym mieście zostawiając poprzednie.

- Jak ci się podoba w Sydney? - zapytał James kiedy jechaliśmy windą do chłopaków.

- Ogólnie to nie pierwszy raz tutaj jestem, ale za każdym razem jest cudownie. - przyznałam wzruszając ramionami na co chłopak spojrzał na mnie z zaciekawieniem.

- Byłaś już tutaj?

- Moi rodzice tu mieszkają. - zaczęłam, a widząc niezaspokojenie na twarzy blondyna postanowiłam kontynuować. - Kilka lat temu rodzice przyjechali tutaj aby pracować, miałam wybór aby z nimi pojechać ale jednak wolałam zostać. Dopiero dorastałam i nie chciałam wszystkiego zostawiać. W każdym razie przyjeżdżałam do nich na święta ewentualnie na chwilowy pobyt wakacyjny.

- A oni? Nie odwiedzali cię w LA?

- Co ty. - wywróciłam oczami. - Moi rodzice mają do mnie pretensję, że nie pojechałam z nimi. Za każdym razem kiedy u nich przebywałam widziałam ten karcący wzrok, który mówił dosłownie "powinnaś tutaj zamieszkać". Natomiast mój młodszy brat, Ryan, z nim nie mają żadnego kłopotu. I nie mówię, że powinni mieć. Po prostu powinni nas traktować na równi i tak jak dali nam prawo wyboru, nie powinni starać się go podważać.

- A wiedzą, że tutaj studiujesz?

- Niestety. Emily im wszystko opowiedziała przed tym, jak nawet nie wiedziałam czy się w ogóle dostanę. Ucieszyli się i powiedzieli, że nie mogą się doczekać. Więc teraz zostało mi odliczanie do telefonu od nich z zaproszeniem, a raczej obowiązkowym przyjściem do nich. W dniu, kiedy się o tym dowiedzieli nie dawali mi spokoju i jestem pewna, że to była najdłuższa telefoniczna rozmowa jaką kiedykolwiek z nimi przeprowadziłam.

Hetemmo 2 |l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz