- Chodź tutaj. - powiedział James i szybko objął mnie ramieniem przyciągając do siebie.
Zagryzłam wargi i mrugnęłam kilka razy aby stłumić łzy. Chłopak gładził co jakiś czas moje ramię uspokajająco, co naprawdę pomogło.
- Dziękuję.
- Za co? - zapytał spoglądając na mnie z góry.
- Zapewniam cię, że nikt inny by mnie nie wysłuchał. - odparłam szczerze wlepiając wzrok w moje tenisówki.
- Daj spokój, Melanie. Każdy uważa, że jesteś cudowną osobą, ty tez powinnaś to zauważyć. I myślę, że gdybyś chciała z kimś porozmawiać to naprawdę każdy może ci pomóc.
- Nawet Taylor?
- Nawet ona. Naprawdę musisz z nią porozmawiać, koniecznie na osobności. Powiedz co myślisz o waszej przyjaźni i zapytaj się, czy jest gotowa to naprawić. Owszem Taylor może wydawać się czasem głupia, ale nie ślepa.
- Boję się trochę. - przyznałam niechętnie.
- Czego?
- Że coś nie wyjdzie i okaże się, że ta przyjaźń się po prostu zakończy. Wiem, że nasz kontakt się pogorszył i w ogóle ale nie ważne co by zrobiła Haward zawsze będę gotowa stanąć w jej obronie, bo po prostu kocham ją. Przyjaźnimy się naprawdę długo i nie wyobrażam sobie żeby było inaczej.
- Nie wiemy jak będzie. Najpierw musicie porozmawiać, dopiero wtedy zobaczysz co się stanie. Trzymam kciuki, na pewno będzie dobrze. - powiedział, choć słabo wierzyłam w wartość jego słów. Dawno nie było dobrze.
Siedzieliśmy jeszcze jakieś piętnaście minut do momentu, kiedy ludzie zaczęli się dobijać do Jamesa nie przestając dzwonić. Ja na szczęście (albo i nie) nie dostałam żadnego połączenia, nawet jeśli wszyscy posiadali mój numer. Moje zniknięcie najwidoczniej nie było zauważalne. Impreza, jak ustalili, była w pokoju Harry'ego, Liama i Nialla. Loczek ponownie stał się w pewnym sensie liderem i zaczął się z nami spotykać wraz z początkiem naszego ostatniego roku w Los Angeles. To aż dziwne, jak dużo z nas postanowiło studiować w tym samym mieście zostawiając poprzednie.
- Jak ci się podoba w Sydney? - zapytał James kiedy jechaliśmy windą do chłopaków.
- Ogólnie to nie pierwszy raz tutaj jestem, ale za każdym razem jest cudownie. - przyznałam wzruszając ramionami na co chłopak spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Byłaś już tutaj?
- Moi rodzice tu mieszkają. - zaczęłam, a widząc niezaspokojenie na twarzy blondyna postanowiłam kontynuować. - Kilka lat temu rodzice przyjechali tutaj aby pracować, miałam wybór aby z nimi pojechać ale jednak wolałam zostać. Dopiero dorastałam i nie chciałam wszystkiego zostawiać. W każdym razie przyjeżdżałam do nich na święta ewentualnie na chwilowy pobyt wakacyjny.
- A oni? Nie odwiedzali cię w LA?
- Co ty. - wywróciłam oczami. - Moi rodzice mają do mnie pretensję, że nie pojechałam z nimi. Za każdym razem kiedy u nich przebywałam widziałam ten karcący wzrok, który mówił dosłownie "powinnaś tutaj zamieszkać". Natomiast mój młodszy brat, Ryan, z nim nie mają żadnego kłopotu. I nie mówię, że powinni mieć. Po prostu powinni nas traktować na równi i tak jak dali nam prawo wyboru, nie powinni starać się go podważać.
- A wiedzą, że tutaj studiujesz?
- Niestety. Emily im wszystko opowiedziała przed tym, jak nawet nie wiedziałam czy się w ogóle dostanę. Ucieszyli się i powiedzieli, że nie mogą się doczekać. Więc teraz zostało mi odliczanie do telefonu od nich z zaproszeniem, a raczej obowiązkowym przyjściem do nich. W dniu, kiedy się o tym dowiedzieli nie dawali mi spokoju i jestem pewna, że to była najdłuższa telefoniczna rozmowa jaką kiedykolwiek z nimi przeprowadziłam.
![](https://img.wattpad.com/cover/145474093-288-k802513.jpg)
CZYTASZ
Hetemmo 2 |l.h
RandomHetemmo: heyyy Melnon: hej? Hetemmo: nie mogę zasnąć Melnon: ja mogę. dobranoc 2 część opowiadania "Hetemmo"